Mieczysław Golba: Ludzie kochają naszą reprezentację

Rozmowa z wiceprezesem Polskiego Związku Piłki Nożnej Mieczysławem Golbą.


Gdzie rozpoczęła się piłkarska droga obecnego wiceprezesa do spraw zagranicznych Polskiego Związku Piłki Nożnej?

Mieczysław GOLBA: – Urodziłem się w Jarosławiu, ale pochodzę z wioski Wiązownica w powiecie jarosławskim. To siedziba dość dużej gminy, jednej z większych w naszym regionie, bo licząca ponad 12 tysięcy mieszkańców. Tam właśnie się wychowałem i tam też od najmłodszych lat grałem w piłkę czy to na podwórkach, czy w turniejach szkolnych, aż trafiłem do Klubu Sportowego Wiązownica, który w 1979 roku skupił trzy nieformalne drużyny działające w naszej miejscowości. Jako 13-latek formalnie zostałem więc zawodnikiem. Grałem w ataku, z numerem 11 na koszulce i pochwalę się, że trochę bramek strzelałem. Pamiętam takie spotkanie z drużyną z Sieniawy. To był rywal zza między, ale jednocześnie zespół wiodący w naszym regionie. Wygraliśmy z nim 2:1, a ja jako młody chłopak strzeliłem obydwa gole dla naszej drużyny i do dzisiaj mam to w pamięci.

Ale w pewnym momencie ta moja piłkarska przygoda wyhamowała, bo stanąłem przed życiowym dylematem – co dalej robić? Oprócz tego, że grałem w piłkę, grałem też… na perkusji. Ukończyłem Szkołę Muzyczną I stopnia w Jarosławiu i II stopnia w Rzeszowie, występując w filharmonii. Byłem także w zespole muzycznym, z którym chałturzyłem po imprezach. Kiedy więc na jednym z meczów doznałem kontuzji i stopę na miesiąc trzeba było włożyć do gipsu musiałem podjąć decyzję czy nogi bardziej mi są potrzebne do biegania po boisku czy do występów na scenie. Wygrała ta druga opcja, bo nie ma co ukrywać, że zespół muzyczny przynosił mi spore korzyści finansowe, a koledzy z zespołu i w nauczyciele w szkole muzycznej mieli pretensje o to, że jestem unieruchomiony.

Kiedy nastąpiło uruchomienie w roli działacza?

Mieczysław GOLBA: – Trochę czasu musiało minąć. Był wyjazd za granicę. Praca w Francji, gdzie razem z żoną i najstarszym synem byliśmy 5 lat. Po powrocie do rodzinnej miejscowości założyłem Fabrykę Domów Energooszczędnych, która ma już 27 lat. To duża firma. 500 metrów od mojego rodzinnego domu na powierzchni 4 hektarów mamy około 5 tysięcy metrów kwadratowych hal oraz budynki mieszkalny i biurowe oraz wiaty i inne części składowe. Rozwój zawodowy znalazł się więc wtedy na pierwszym miejscu, ale w 1996 roku klub, do którego cały czas podchodziłem z sympatią, znalazł się w trudnej sytuacji. Jego działacze poprosili mnie żeby przyszedł na spotkanie i podpowiedział im co mają dalej robić. Okazało się, że to było zebranie sprawozdawczo-wyborcze i na nim zostałem prezesem. Wziąłem więc wszystko w swoje ręce i 25-lat temu zacząłem działać. Zatrudniłem trenera, zmobilizowałem zawodników, żeby drużyna nie musiała jeździć na mecze w ośmioosobowym składzie, odbudowaliśmy zespół, który zaczął tętnić życiem, powołaliśmy drużyny młodzieżowe i mnie to wciągnęło. Tym bardziej, że startując z najniższej klasy rok po roku robiliśmy awanse i weszliśmy nawet do VI ligi, bo taka funkcjonowała w Okręgowym Związku Piłki Nożnej w Przemyślu. Zatrzymaliśmy się w okręgówce i byliśmy dumni ze swojego klubu.

Jak to się stało, że z klubu przeszedł pan na etap działacza regionalnego?

Mieczysław GOLBA: – W 1999 roku nastąpiła zmiana administracyjna, czyli zlikwidowano 49 województw i w ślad za tym powstało 16 związków wojewódzkich. Wtedy właśnie z grupą działaczy utworzyliśmy Podkarpacki Związek Piłki Nożnej. W jego strukturach był Podokręg w Jarosławiu, którego zostałem pierwszym prezesem. Po 4 latach przekształciliśmy go w Okręgowy Związek Piłki Nożnej Jarosław i teoretycznie do dzisiaj stoję na jego czele, choć już jego działalność praktycznie wygasła. Organizację rozgrywek od III klasy w dół przejął u nas bowiem Podkarpacki Związek Wojewódzki, a od Klasy A w dół rozgrywki prowadzą Podokręgi: Rzeszów, Stalowa Wola, Dębica, Krosno i Jarosław. A wracając do mnie to, działałem równocześnie w Podkarpackim Związku Piłki Nożnej najpierw jako sekretarz, następnie jako wiceprezes, a w 2016 roku zostałem prezesem. Dobre gospodarowanie finansowe sprawiło, że udało się nam kupić siedzibę, w której mamy tysiąc metrów kwadratowych. Mogę się też pochwalić po wielu latach „pustynnych” powrotem drużyny z naszego regionu do ekstraklasy oraz bazą ponad 700 klubów zrzeszonych w naszym związku. W ubiegłym roku zostałem więc w nim wybrany na drugą kadencję, w której 18 sierpnia tego roku nastąpił kolejny przełom, bo zostałem wiceprezesem Polskiego Związku Piłki Nożnej.

W pamięci kibiców zapisał się pan jako człowiek, który w 2019 roku dokonał rewolucji w regulaminach piłkarskich. W jaki sposób przełamał pan bariery i uprościł zasady badań lekarskich dla piłkarzy?

Mieczysław GOLBA: – Do odpowiedzi na to pytanie trzeba dojść trochę okrężną drogą. Oprócz tego, że dałem się wciągnąć w działalność piłkarską jak osoba znana również z prowadzenia firmy i działalności muzycznej wszedłem też na drogę polityczną. Na początku nie chciałem się angażować w politykę i odrzuciłem chyba ze trzy propozycje składane przez różne formacje polityczne, ale udzielałem się w samorządzie. Dbałem o nasze interesy lokalne: drogi, chodniki, obiekty sportowe i nie myślałem ani o powiecie, ani o Sejmiku Wojewódzkim. W końcu jednak dałem się namówić i w 2005 roku wystartowałem w wyborach parlamentarnych zostając posłem, a od 2015 roku, czyli obecnie drugą kadencję jestem w Senacie. Przeszedłem więc swojego rodzaju szkołę życia, która otworzyła mi możliwości oddziaływania także na sport w naszym kraju. Wykorzystałem więc całe to swoje doświadczenie i słowo „poukładałem” jest kluczowe, znalazłem sposób na rewolucję, choć ja wolę to nazwać przejściem do normalności.

Pamiętam jak wiele lat temu z Prezesem Śląskiego Związku Piłki Nożnej Henrykiem Kulą rozmawialiśmy na ten temat, bo to był problem dla małych klubów, a my z takich się właśnie wywodzimy. Praktycznie wyglądało to tak, że działacz jechał z książeczkami zdrowia, a upoważniony lekarz sportowy przybijał pieczątki i „kasował” za wizytę. Ten problem był dostrzegany przez PZPN, ale nic się nie zmieniało. Kiedy więc na jednym z zarządów PZPN wiceprezes Andrzej Padewski, który zmierzył się z tym tematem, stwierdził że się poddaje, bo nie jest w stanie nic zrobić, ówczesny prezes Zbigniew Boniek powiedział, że mamy wśród nas senatora więc może on spróbuje coś zdziałać. Nie ukrywam, że bardzo się tym przejąłem i z pomocą wiceministra sprawiedliwości Marcina Warchoła udało się nam w ciągu sześciu miesięcy ciężkiej pracy, dokonać przełomu w czymś co przez 10 lat wydawało się betonem nie do przebicia.

Chodziliśmy, tłumaczyliśmy, przekonywaliśmy w Ministerstwie Sportu, Ministerstwie Zdrowia i Ministerstwie Edukacji. Miałem sztandarowy przykład mojego środowiska, bo w naszym klubie przyszedł kiedyś chłopak z płaczem, że lekarz rodzinny, który wykrył problemy z sercem, zabrania mu gry w piłkę. Tata wziął jednak kartę zdrowia do lekarza sportowego, który postawił pieczątkę, ale na meczu dziecko upadło na boisko i miało bardzo poważne problemy. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze, bo dziecko zostało uratowane. Jednak to dało nam argument, że lekarz rodzinny zna dziecko najlepiej i na tym wzorze, popartym także innymi przykładami, zbudowaliśmy uchwałę, która zlikwidowała fikcję. Pracy było dużo, ale z pomocą wiceministra zdrowia Zbigniewa Króla, który zrozumiał ten temat, dokonaliśmy przełomu i byliśmy bardzo zadowoleni.

Czy właśnie dlatego, że został pan specjalistą dokonywania przełomów, otrzymał pan z zarządzie PZPN „tekę” wiceprezesa do spraw zagranicznych?

Mieczysław GOLBA: – Na pewno wynika to z tego, że jako Podkarpacki Związek Piłki Nożnej zostaliśmy zauważeni, a i moja działalność została doceniona. Nie bez znaczenia była także moja dość dobra znajomość języka francuskiego, którym z racji kraju gdzie mają swoją siedzibę posługują się pracownicy UEFA i FIFA. Uważam też, że mogę na polu sporo zrobić. Po pierwsze chciałbym ożywić współpracę z innymi federacjami i uruchomienie, choć z powodu pandemii jest to utrudnione, większej ilości turniejów międzynarodowych. Wymiana myśli szkoleniowych pomiędzy trenerami szczególnie dzieci i młodzieży. Śląski Związek Piłki Nożnej otworzył się na współpracę ze Słowakami z Bańskiej Bystrzycy i Czechami z Ostrawy w ramach Euroregionu Beskidy. My w Podkarpackim Związku Piłki Nożnej w Euroregionie Karpackim współpracujemy ze Słowakami z Koszyc prowadząc wymianę dotyczącą sędziów, trenerów i rozgrywek dzieci. Chcemy więc iść dalej i szerzej współpracując z uczelniami także spoza Unii Europejskiej, bo akademia z Kijowa na przykład, czyli z bliska, wykazała zainteresowanie taką współpracą. To wszystko wymaga oczywiście pracy, ale chcemy to robić i ożywiać nasze relacje, a jednocześnie rozwijać polską piłkę nożną.

Czy z fotela wiceprezesa PZPN patrzy pan inaczej na… mecze reprezentacji Polski?

Mieczysław GOLBA: – Pierwszy mecz, w którym reprezentacja Polski zrobiła na mnie ogromne wrażenia, przeżyłem niemal dokładnie 15 lat temu. 11 października 2006 roku Polska grała z Portugalią na Stadionie Śląskim, a Euzebiusz Smolarek przyćmił gwiazdy z Cristiano Ronaldo na czele, bo strzelił dwa gole i wygraliśmy 2:1. Pamiętam to doskonale i utkwił mi w pamięci bardzo głęboko. Przyjechałem na ten mecz jako parlamentarzysta – członek Sejmowej Komisji Kultury Fizycznej i Sportu. To wrażenie jakie zrobił na mnie Stadion Śląski i klimat oraz atmosfera, która niosła nasz zespół do zwycięstwa nad faworytem to jest na pewno jedno z ważniejszych wydarzeń w moim życiu. Teraz też mocno kibicuję naszej drużynie narodowej i cieszyłem się z wyniku, bo on poszedł w świat, ze spotkania z Albanią w Warszawie oraz z San Marino na ich stadionie, choć straciliśmy gola.

Świetny mecz rozegraliśmy z Anglikami i serce kibica biło mi bardzo mocno, a jednocześnie cieszyłem się, bo zobaczyliśmy że Polacy mogą grać pięknie w piłkę i jak równy z równym nawet z wicemistrzami Europy. Z taką pewnością siebie przystępujemy do najbliższych spotkań, a kibice to dostrzegają. Na spotkaniu z Albanią w Warszawie było niespełna 40 tysięcy, ale po widowisko z Anglikami, na mecz z San Marino wszystkie bilety na Stadion Narodowy zostały już dawno wykupione. Jesteśmy więc na fali i myślę, że w takim nastroju pojedziemy też do Albanii na najważniejszy mecz tej jesieni. Naród kocha naszą reprezentację, w której mamy znakomitych piłkarzy z najlepszym zawodnikiem na świecie Robertem Lewandowskim i pragnie zwycięstw. Wierzę więc, że z Tirany wrócimy zwycięsko, a w listopadzie także z Andorą i Węgrami na koniec kompletem punktów będziemy nadal w walce o awans na mistrzostwa świata i to jest nasz cel sportowy.


Fot. slzpn.pl