Miedź Legnica nie ma litości

Na swoim boisku „Miedzianka” jest – na razie – nie do zatrzymania.


Drużyna z Legnicy nie zastosowała wobec beniaminka z Rzeszowa taryfy ulgowej. Zespół trenera Szymona Grabowskiego szybko został „rozbrojony” i w zasadzie mógł się cieszyć, że nie stracił więcej goli. Oczywiście piłkarze Resovii też mieli okazje do zdobycia honorowej bramki, ale zaczęli odważniej atakować dopiero po stracie czwartego gola.

Bramkarz Miedzi Mateusz Hewelt był jednak zawsze na posterunku, a do większego wysiłku zmusili go jedynie Maksymilian Hebel (60 min) i Adrian Dziubiński (89 min). W przeciwieństwie do wyniku, statystyki nie są tak miażdżące dla Resovii, bo była gorsza w posiadaniu piłki (46:54) i strzałach celnych (3:6), ale była lepsza w strzałach niecelnych (7:4) i kornerach (4:2), rzadziej również jej piłkarze faulowali (16:21), co niekoniecznie musi być zaletą.

Klasą dla siebie w tym spotkaniu był Joan Roman, który „ustrzelił” pierwszego hat-tricka na polskich boiskach. Wcześniej, w sezonie 2018/2019, w ekstraklasie dwukrotnie strzelił dwa gole dla „Miedzianki”. Pierwszy raz udało mu się to w potyczce u siebie z Wisłą Płock (3:2), a drugi w wyjazdowym spotkaniu z Wisłą Kraków (5:4). Nie sposób przecenić ważną rolę, jaką odegrał w tym pojedynku Kamil Zapolnik. 28-letni napastnik, który urodziny obchodził 9 września, nie tylko strzelił gola, ale asystował przy dwóch trafieniach Romana.

– Trzeba pogratulować zespołowi i trenerowi Miedzi tego, jak się dzisiaj zaprezentowali – powiedział szkoleniowiec Resovii, Szymon Grabowski. – W pewnych momentach nie sprostaliśmy zadaniu, jakie sobie wcześniej w szatni zakładaliśmy. Chcieliśmy postawić się rywalowi bardzo mocno i wykorzystywać sytuacje, które będziemy tworzyć, zdając sobie sprawę z jak mocnym zespołem będziemy się mierzyć, z jak dobrymi zawodnikami.


Czytaj jeszcze: Hiszpański wieczór w Legnicy

Niestety, cały nasz plan wziął w łeb w momencie straty pierwszej bramki, a później w momencie straty drugiej. To były błędy, które nie mogą się zdarzać nie tylko na tym poziomie, ale na poziomie centralnym w ogóle. Mieliśmy bardzo duży problem z wejściem w mecz. Myślę, że niektórzy zawodnicy przestraszyli się rywala i to było widoczne na placu gry.

Na drugą połowę chcieliśmy wyjść po to, żeby czerpać jak najwięcej pozytywów z tego spotkania i spróbować podbudować morale na kolejne mecze. Mam nadzieję, że to się udało, bo kilka akcji w naszym wykonaniu mogło się podobać. Przeciwnik jednak obnażył nasze mankamenty w stu procentach.

Trener Miedzi Jarosław Skrobacz miał powody do zadowolenia, bo jego zespół wygrał drugi mecz na własnym boisku. – Wysoko wygrany mecz u siebie na pewno buduje – powiedział.

– Zmazaliśmy plamę z zeszłego tygodnia, choć cały czas tamto spotkanie siedzi nam w głowach. Nie potrafimy tego przeboleć. Wygraliśmy 4:0, a cały czas wracamy do tego nieszczęsnego Bełchatowa. To świadczy o tym, że bardzo przeżyliśmy ten mecz. Spotkanie z Resovią niejako wynagrodziło nam i kibicom tamtą porażkę. Chcielibyśmy tak grać – jak w 1. połowie – cały czas. Do tego będziemy dążyć, zarówno w defensywie, jak i ofensywie.


Na zdjęciu: W piątkowym meczu „katem” Resovii był pomocnik Miedzi, Joan Roman (nr 22), który strzelił trzy gole.

Fot. Paweł Andrachiewicz/PressFocus