Miedź Legnica. Nie skaczą pod sufit

Miedź Legnica w rundzie wiosennej zdobyła tylko pięć punktów, a przed nią pięć meczów wyjazdowych.


Nie ma sensu czarować się – postawę Miedzi Legnica w rundzie wiosennej trzeba potraktować jako wielkie rozczarowanie. Podopieczni trenera Jarosława Skrobacza w sześciu spotkaniach zdobyli tylko 5 punktów, dzięki wygranej 3:0 z GKS-em Bełchatów oraz bezbramkowym remisom z Resovią Rzeszów i Koroną Kielce. Potyczki z Sandecją Nowy Sącz, Arką Gdynia i Radomiakiem trzeba potraktować jak niewypały.

Jakie widoki rysują się przed zespołem z Orła Białego na najbliższą przyszłość? Na pewno nie ma powodów, by skakać z radości pod sufit, bo w najbliższych sześciu kolejkach „Miedzianka” aż pięć razy zagra na wyjeździe! Jej rywalami w tych potyczkach będą Chrobry Głogów, GKS 1962 Jastrzębie, Puszcza Niepołomice, Widzew Łódź i Bruk-Bet Termalica Nieciecza. Przerywnikiem w tym „rejsie objazdowym” będzie pojedynek na własnym boisku z Górnikiem Łęczna, do którego dojdzie pod koniec kwietnia.

Tymczasem piłkarzom Miedzi wciąż leży na wątrobie ostatnia porażka na własnym stadionie z Radomiakiem. – Nie tak wyobrażaliśmy sobie ten mecz – przyznał stoper legniczan, Wiktor Pleśnierowicz. – Na boisku było dużo walki. Z naszej strony wyglądało to dobrze tylko do 30. metra na połowie przeciwnika, dalej za mało było konkretów. Nie było wielu celnych strzałów z naszej strony.

To bardzo boli, bo przed meczem zwracaliśmy sobie na to uwagę. Radomiak stworzył parę sytuacji i jedną z nich wykorzystał. To też nie było tak, że goście mieli stuprocentowe okazje, ale jeśli jest ich dużo, to prawdopodobieństwo, że się skończy zdobyciem bramki, jest coraz większe.

Niestety, ten jeden raz nie uchroniliśmy się przed stratą bramki. Ja też miałem okazję do zdobycia gola, bo była dynamiczna sytuacja, bo Nemanja (Mijuszković – przyp. BN) z drugiego słupka zgrał piłkę, która spadła mi pod nogi. Sytuacyjnie chciałem trafić w bramkę, lecz golkiper Radomiaka skrócił mi kont i trafiłem w niego. Sędzia boczny jednak i tak podniósł chorągiewkę, więc nawet gdyby piłka wpadła do siatki, gol nie zostałby uznany.

Szkoleniowiec legniczan Jarosław Skrobacz też był bardzo rozczarowany po meczu z Radomiakiem, bo liczył na powiększenie dorobku punktowego swojej drużyny. – Nie sprawiliśmy sobie świątecznego prezentu, a tak bardzo liczyliśmy na punkty – powiedział. – Gdzie liczyć na nie, jeśli nie w spotkaniach u siebie? – zapytał retorycznie. – Trzeba wziąć się w garść i zacząć regularnie punktować, bo jest to naszym ogromnym problemem na początku tej rundy.

Szczególny zawód sprawia wciąż najlepszy snajper drużyny (11 bramek), Kamil Zapolnik. Niespełna 29-letni napastnik w tej rundzie jeszcze ani razu nie wpisał się na listę zdobywców bramek, chociaż zawsze wychodził na boisko w podstawowym składzie. Po raz ostatni umieścił piłkę w bramce przeciwnika 4 grudnia ubiegłego roku, gdy dwukrotnie zmusił do kapitulacji bramkarza Stomilu Olsztyn, Vjaczeslavsa Kudrjavcevsa. W następnym meczu z Zagłębiem Sosnowiec nie wykorzystał rzutu karnego i od tego momentu ciągnie się za nim czarna seria…


Na zdjęciu: Stoper Miedzi Wiktor Pleśnierowicz jest rozczarowany postawą swojej drużyny w ostatnim meczu.

Fot. Paweł Andrachiewicz/PressFocus