Miedź Legnica. „Okradziony” z gola

Setny mecz Pawła Zielińskiego w koszulce Miedzi Legnica nie skończył się po jego myśli.


Po wygranej z Radomiakiem kibice „Miedzianki” ostrzyli sobie zęby na zwycięstwo w derbowym pojedynku z Chrobrym Głogów. Musieli się jednak obejść smakiem i prawdę powiedzawszy podopieczni trenera Jarosława Skrobacza mieli furę szczęścia, że tego dnia nie zeszli z boiska pokonani. Wyrównującego gola legniczanie zdobyli bowiem dosłownie w ostatniej akcji meczu.

Sobotni pojedynek na Stadionie im. Orła Białego był setnym meczem Pawła Zielińskiego w koszulce Miedzi.

– Po wygranej w Radomiu (mecz z Radomiakiem odbył się w… Pruszkowie – przyp. BN) chcieliśmy zdobyć kolejne trzy punkty i przedłużyć serię zwycięstw, a właściwie zacząć ją budować – powiedział 30-letni obrońca drużyny z Legnicy.

– Niestety, nie udało się, ale zremisowaliśmy po bramce w ostatnich sekundach meczu. Dlatego trzeba szanować ten punkt. Teraz przygotowujemy się już do kolejnego spotkania. Mój jubileusz? Wiadomo, że chciałem wygrać ten mecz, ale okazało się, że nie tym razem. Po prostu nie udało się i tyle. Nie potrafię odpowiedzieć na pytanie, dlaczego tak się stało. Dobrze chociaż, że Mateusz Hewelt znalazł się pod bramką przeciwnika w ostatniej akcji meczu. I to nieważne, czy wyrównującą bramkę strzelił właśnie on, czy Szymon Matuszek. Ważne, że udało się zdobyć jeden punkt w derbach, czyli nie przegrać z Chrobrym.

Głównym bohaterem ostatniej akcji meczu, zakończonej zdobyciem wyrównującego gola przez gospodarzy, był bez dwóch zdań 24-letni bramkarz, Mateusz Hewelt.


Czytaj jeszcze: Bramkarz uratował punkt!

– Każdy bramkarz marzy o takich rzeczach, żeby strzelić bramkę – powiedział na gorąco golkiper urodzony w Gdyni.

– Niestety, Szymon Matuszek „zabrał” mi tego gola. To trafienie jest tym cenniejsze, że dzięki niemu uratowaliśmy remis w prestiżowym meczu z Chrobrym. Oczywiście mogliśmy lepiej zagrać cały mecz, ale bardzo dobrze, że chociaż udało nam się wywalczyć ten jeden punkt. W swojej przygodzie z piłką wcześniej miałem kilka asyst, ale gola nie zdobyłem nigdy. Teraz było bardzo blisko… Strzelanie bramek na pewno nie będzie moim celem w następnych meczach, to zadanie kolegów grających w polu.

Na pewno w najbliższym meczu z GKS-em 1962 Jastrzębie do bramki rywali nie trafi… Szymon Matuszek, którego z występu w tym spotkaniu wyeliminował nadmiar żółtych kartek. Piłkarz, który przygodę z futbolem rozpoczynał w Szkółce Piłkarskiej MOSiR Jastrzębie, wcześniej „podpadł” w spotkaniach z GKS-em Bełchatów (0:1), Arką Gdynia (0:4) i Koroną Kielce (1:1).


Fot. Pawel Andrachiewicz / PressFocus