Miedź Legnica. Ostrożności nigdy za wiele

Miedź Legnica wysoko pokonała ŁKS, ale jej trener Jarosław Skrobacz woli dmuchać na zimne przed meczami ze Stomilem i Zagłębiem.


Byłoby oczywiście przesadą stwierdzenie, że w pojedynku z ŁKS-em Łódź „Miedzianka” zagrała koncertowo, ale jej zwycięstwo nawet przez moment nie było zagrożone. Trener gości Ireneusz Mamrot nie mógł się jednak pogodzić z rozmiarami porażki. – Oglądając I połowę w życiu bym nie powiedział, że przegramy w Legnicy 0:3 – powiedział niespełna 51-letni szkoleniowiec.

– Naprawdę do przerwy graliśmy dobre spotkanie. Miedź miała swoje sytuacje, ale uważam, że graliśmy dobrze, płynnie przechodziliśmy z obrony do ataku, piłka dobrze krążyła między formacjami. Zabrakło nam strzelenia gola. Niestety, w II połowie na trzy bramki dla gospodarzy dwie padły po naszych stratach. Jedna na 25 metrze, druga w podobnej sytuacji. Tymi stratami nakręcaliśmy Miedź w II połowie, a bramka na początku drugiej odsłony spowodowała, że Miedź mogła wyprowadzać szybkie ataki. W efekcie przegraliśmy to ważne spotkanie.

W odmiennym nastroju był trener Miedzi, Jarosław Skrobacz. – Wiedzieliśmy, z kim i o co gramy – powiedział. – Myślę, że pod względem ciężaru gatunkowego ten mecz wbrew pozorom miał duże znaczenie zarówno dla nas, jak i dla ŁKS-u. Łodzianie też są świadomi tego, że mają trudne mecze przed sobą i ta presja też na nich ciąży. Myślę, że spokojnie wyczekaliśmy momenty, które mogły nam grozić, gdy ŁKS opanował sytuację w I połowie. Rywale też stwarzali zagrożenie pod naszą bramką, ale przeczekaliśmy to.

Druga połowa była już zdecydowanie dla nas. Nawet po stracie bramki przez ŁKS, to my cały czas nadawaliśmy ton grze i bliżej było drugiego gola niż wyrównania. Wygraliśmy i musimy pilnować tego, żeby być dobrze przygotowani i skoncentrowani przed następnymi spotkaniami. Zwycięstwo z ŁKS-em przyjęliśmy z ulgą i radością, bo mierzyliśmy się z rywalem, którego naprawdę trudno pokonać. Teraz ważne są dla nas dwa kolejne spotkania i oby nie okazało się, że będą to trudniejsze mecze niż ten z łodzianami.

Zadowolony ze swojego występu był napastnik legniczan Patryk Makuch, który na boisku pojawił się dopiero w 67 minucie, a po upływie 60 sekund wpisał się na listę strzelców bramek. – Czy to było wejście smoka? Chyba można tak powiedzieć – stwierdził zadowolony 22-letni wychowanek UKS-u SMS Łódź.

– W ciągu 20 minut na moim koncie znalazły się bramka i asysta, a to na pewno cieszy. W dodatku w meczu rozegranym u siebie i z takim dobrym przeciwnikiem. Na pewno będę dobrze wspominał ten mecz. Był on dla mnie szczególny, bo pochodzę z Łodzi. Jak byłem mały, chodziłem na mecze ŁKS-u. Z tego powodu sobotni pojedynek z tą drużyną był dla mnie trochę ważniejszy niż te normalne.

Nie ukrywałem też radości ze zdobytej bramki. Przed dwoma decydującymi meczami ze Stomilem Olsztyn i Zagłębiem Sosnowiec to zwycięstwo buduje zespół. Musimy podtrzymać formę i zbudować serię zwycięstw. Do ostatniej kolejki będą ważyły się losy, które drużyny zagrają w barażach, mam nadzieję, że utrzymamy w tabeli 6. miejsce i zagramy w nich.

Trener „Miedzianki” Jarosław Skrobacz nie rzucał słów na wiatr mówiąc, że mogą to być potyczki trudniejsze niż ta ostatnia. Pewnie ma jeszcze w pamięci spotkanie ze Stomilem w rundzie jesiennej. Czwartego grudnia ubiegłego roku jego drużyna podejmowała w Legnicy zespół z Olsztyna i chociaż była zdecydowanym faworytem, tylko zremisowała z przeciwnikiem 2:2. Miedź dwukrotnie musiała gonić wynik, na trafienia Wojciecha Łuczaka (38 min) i Wiktora Biedrzyckiego (43, z karnego) odpowiedzieli Szymon Matuszek (40) i Kamil Zapolnik (45, z karnego). Jak będzie w najbliższą sobotę?


Na zdjęciu: Krzysztof Drzazga (na pierwszym planie) był wyróżniającą się postacią w zespole Miedzi w meczu z ŁKS-em.

Fot. miedzlegnica.eu/B. Hamanowicz