Miedź Legnica. Pierwsze koty za płoty

Trener Miedzi Legnica Wojciech Łobodziński i strzelec gola Maciej Śliwa szanują punkt zdobyty meczu z Radomiakiem.


Ozdobą meczu Radomiaka z Miedzią Legnica na pewno były oba strzelone gole – dla „Miedzianki” zdobył go Maciej Śliwa, dla gospodarzy Dawid Abramowicz, starszy brat golkipera legniczan, Mateusza. – Bardzo się cieszę, że ta bramka wpadła, bo potrzebowaliśmy – że tak powiem – takiego oddechu – powiedział 21-letni skrzydłowy zielono-niebiesko-czerwonych. – Ta bramka nas trochę poniosła, ale nie na długo, bo czerwona kartka skomplikowała nam mecz. W dziesięciu trudno się bronić, tym bardziej, jak „Nema” (Nemanja Mijuszković – przyp. BN) schodzi z boiska. Wiadomo, że to ważna postać w naszej linii defensywnej. Myślę, że z nim na boisku łatwiej byłoby obronić wynik i wywieźć z Radomia trzy punkty.

Wychowanek Sokoła Starachowice szarpał w spotkaniu z Radomiakiem ile sił, wszędzie go było pełno. Czy czuł zmęczenie po tak intensywnym meczu? – Tak, na pewno wysiłek był duży, tym bardziej, że już przed meczem wiedziałem, że lewy obrońca Radomiaka, czyli Dawid Abramowicz, jest zawodnikiem grającym bardzo ofensywnie i że będę miał z nim trochę problemów – powiedział Maciej Śliwa.

– Już przed meczem mówiłem, co zarejestrowała kamera, że strzelę bramkę. I no wykrakałem. Szkoda tylko, że korzystnego wyniku nie dowieźliśmy do końca, ale musimy szanować ten punkt. Jak oceniam „przetarcie” w ekstraklasie? W przerwie spotkania trener Łobodziński powiedział nam w szatni, że byliśmy przemotywowani. Pojawił się jakiś stres, pierwsza połowa nie wyglądała tak, jak sobie założyliśmy. Po prostu nie graliśmy tak, jak wszystkich do tego przyzwyczailiśmy. Myślę jednak, że z każdym meczem będzie coraz lepiej. Pierwsze koty za płoty.

Zadowolony (mimo wszystko) z wyniku był szkoleniowiec beniaminka, Wojciech Łobodziński. – To jest bardzo cenny punkt, na bardzo trudnym terenie, z bardzo dobrą drużyną, o czym wiedzieliśmy już przed meczem – powiedział niespełna 40-letni szkoleniowiec.

– Jeżeli chodzi o pierwszą połowę, to dziwię się, w jaki sposób przywitaliśmy się z ekstraklasą. To nie było to, co chcemy grać, trzeba jednak uczciwie powiedzieć, że przeciwnik nie pozwalał nam na zbyt wiele. W II połowie strzeliliśmy bramkę i zaraz dostaliśmy czerwoną kartkę, więc wróciliśmy do punktu wyjścia. Dlatego cieszę się z końcowego wyniku, bo każdy zdobyty punkt – w perspektywie tego trudnego sezonu – będzie dla nas cenny. Skąd wynikały nasze trudności na początku meczu? Z dużej jakości piłkarzy Radomiaka i te indywidualne popisy, szczególnie na bokach, plus bardzo aktywny Abramowicz stwarzały nam problemy.

Skorygowaliśmy ustawienie i radziliśmy sobie z akcjami Radomiaka, ale dostaliśmy czerwoną kartkę. Wydaje mi się, że w naszej drużynie było trochę nerwów, bo wielu zawodników pierwszy raz gra na tym poziomie. Nie wiedzieli, co i jak. Po prostu musimy nauczyć się ekstraklasy. To nie jest tak, że wygraliśmy pierwszą ligę i ktoś o szczebel wyżej pozwoli nam hasać. Z tej perspektywy to dobry punkt. Potrzebujemy jeszcze trochę czasu, by – może nie fizycznie, ale taktycznie – kilku nowych zawodników wkomponować do zespołu.


Na zdjęciu: Efektowna przewrotka Macieja Śliwy (w środku) przyniosła Miedzi pierwszego gola w tym sezonie w ekstraklasie.

Fot. miedzlegnica.eu/B. Hamanowicz