Miedź Legnica. Porażająca nieporadność

Piłkarze obu zespołów stworzyli kiepskie widowisko, o co obaj szkoleniowcy „oskarżyli” płytę boiska.


W sobotę oba zespoły zademonstrowały kiepski spektakl piłkarski, który był antypropagandą futbolu w pierwszoligowym wydaniu. Do tej mizerii z pewnością przyczyniła się fatalna płyta boiska, ale czy wszystkie grzechy można zrzucić na nią? Mam wątpliwości.

Emocji było jak na lekarstwo, groźnych strzałów na bramkę jeszcze mniej, więc bezbramkowy remis nie powinien nikogo dziwić. Porażająca była zwłaszcza nieporadność gospodarzy, którzy niemal przez całą drugą połowę grali z przewagą jednego zawodnika. Bramkarz „Miedzianki” Paweł Lenarcik chyba nawet się nie spocił, bo po strzałach rywali piłka mijała jego bramkę w „przyzwoitej” odległości, nie wywołując alarmu.  Ktoś może powiedzieć, że widział gorsze mecze niż ten Resovii z Miedzią. Nie zamierzam tego negować, ale czy takie widowisko może kogokolwiek podniecać?

– Bardzo mało powiem o meczu, bo nie ma się co rozwodzić o tym spotkaniu – stwierdził rozgoryczony trener Miedzi, Jarosław Skrobacz. – Było sporo walki i zaangażowania z obu stron. Na pewno słowa uznania należą się gospodarzom i naszym zawodnikom. Fizycznie wyglądało to z obu stron bardzo dobrze, ale muszę to powiedzieć. Mieszkacie w pięknym mieście. Rzeszów to wspaniałe miasto, które znam osobiście. Grają tu kluby z tradycją i po prostu współczuję gospodarzom, że muszą tutaj grać mecze. Dla mnie jest to nie do pomyślenia, żeby w takim mieście nie można było zrobić lepszego boiska. To jest zdecydowanie najgorsze boisko, na jakim grałem od 4-5 lat, od kiedy pracuję na szczeblu centralnym. Na pewno nie sprzyja to reklamie pierwszoligowej piłki i nie poprawia wizerunku Fortuna 1 Ligi, a przecież o to nam wszystkim chodzi. Nie wiem, kto jest odpowiedzialny za taki stan rzeczy, ale myślę, że takie miasto jak Rzeszów powinno mieć przynajmniej jedno dobre boisko. Myślę, że w okolicy na boiskach klasy A i B macie lepsze nawierzchnie niż tutaj.

Po ostatnim spotkaniu ten punkt jest dla nas pozytywem, chociaż nie ukrywam, że mecz tak się poukładał, że mieliśmy sporo czasu gry w przewadze i liczyliśmy, że będziemy mogli to wykorzystać – trener Resovii Radosław Mroczkowski nie ukrywał rozczarowania. – Myślę, że pierwsze 20-30 minut było dobre w wykonaniu mojego zespołu. Upatrywaliśmy szans po stałych fragmentach, a potem grając w przewadze. Później mecz troszkę się wyrównał. Pierwszą połowę graliśmy też pod wiatr, co było sporym utrudnieniem. Natomiast o grze w przewadze łatwo się mówi, natomiast patrząc na to, jak na tym podłożu toczy się piłka, każde podanie jest ogromnym ryzykiem dla drużyny prowadzącej grę. Nie chcę oceniać tego mocniej, bo takie same warunki są dla wszystkich, ale zawodnikom mającym troszkę większe umiejętności to nie pomaga. Dlatego obraz gry zamyka się w realiach, które trzeba dopasować do tego co jest. Punkt jest punktem, ale wiele innych rzeczy sam nie wiem, czy potrafimy. Nie możemy tego pokazać, bo nie do końca się da.


Apklan Resovia Rzeszów – Miedź Legnica 0:0

RESOVIA: Dybowski – B. Jaroch, Podhorin, Kubowicz, Słaby – Mikulec (86. Antonik), Szoljić, B. Wasiluk, Demianiuk (76. Hebel) – Wróbel, Zdybowicz (63. Kiełbasa). Trener Radosław MROCZKOWSKI.

MIEDŹ: Lenarcik – Zieliński, Biernat, Pleśnierowicz, Pinillos – Tupaj (55. Garuch), Purzycki, Tront, Roman (65. Azikiewicz) – Makuch – Zapolnik (55. Bednarski). Trener Jarosław SKROBACZ.

Sędziował Wojciech Krztoń (Olsztyn). Żółte kartki: B. Wasiluk, Słaby – Purzycki, Biernat, Pleśnierowicz; czerwona kartka: Purzycki (51. druga żółta).


Na zdjęciu: Lekkomyślne zachowanie Adriana Purzyckiego sprawiło, że niemal całą drugą połowę meczu z Rzeszowie „Miedzianka” grała w dziesiątkę.

Fot. Łukasz Sobala/PressFocus