Miedź Legnica. Sztuka cierpliwości

Od początku rozgrywek w pierwszej lidze Miedź Legnica jest (była?) postrzegana jako główny pretendent do awansu do ekstraklasy. Właściciel klubu Andrzej Dadełło skonstruował budżet na poziomie 15 milionów złotych, chociaż pierwotnie miał się on zamknąć w kwocie o 5 milionów niższej. W 29-osobowej kadrze „Miedzianki” znalazło się jednak aż 16 nowych piłkarzy (Mateusza Zatwarnickiego z rezerw, czy juniora Dawida Rogozińskiego nie liczę), pozyskanych w letnim okienku transferowym. Transfery last minute Jakuba Łukowskiego i Dawida Korta też zrobiły wrażenie…

Mimo angażu zawodników o określonym dorobku i rozpoznawalnych, Miedź bynajmniej nie rządzi i dzieli na zapleczu ekstraklasy. W dotychczasowych 11. pojedynkach spadkowicz z ekstraklasy czterokrotnie schodził z boiska pokonany, z kolei jego pogromcami były Zagłębie Sosnowiec (4. kolejka), Stal Mielec (6. kolejka), Podbeskidzie (8. kolejka) i Warta Poznań (11. kolejka). Jeżeli do tego dodamy jeszcze szczęśliwe zwycięstwo z Chrobrym Głogów oraz remis z Olimpią Grudziądz, to będziemy mieli pełny obraz dotychczasowych dokonań zespołu trenera Dominika Nowaka.

Dziewiąte miejsce w tabeli i tylko 17 punktów zdobytych w 11. spotkaniach ligowych nie zadowala w Legnicy nikogo. Zwłaszcza kibiców, którzy nie zostawiają suchej nitki na trenerze i „wybranych” zawodnikach. Okrutny był Janusz pisząc: „Nowak won z Legnicy! I zabieraj ze sobą pupilka Purzyckiego. Sprawa awansu jest wręcz gardłowa, a on weźmie i wstawi do środka pola kompletnie bezużyteczne drewniane chuchro. Postawić krzesło na boisku i więcej by to dało”.

Bez znieczulenia potraktowali swoich niedawnych bohaterów inni. „Ciekawe ile jeszcze musimy razy być upokorzeni, żeby zwolnili Nowaka” – napisał Miedziak26. „To już przestaje być śmieszne. Nowak beton z Ciebie, zagraj w końcu dwoma napastnikami, żeby odciążyć samotnego Makucha na szpicy. Znowu gramy bez napastnika jak w ekstraklasie, naprawdę ciężko to zrozumieć? Purzycki lub Danielewicz na ławkę, a Sabala do pierwszego składu i przestań w końcu rotować obroną, to są jakieś żarty, jest to jedyna formacja, która prawie w ogóle nie powinna się zmieniać!” – radzi Greg.

Bezwzględny jest również Edek, pisząc: „Nowak wynoś się z Legnicy!!! Zabieraj ,,dyrektora sportowego”. Taki Sabała, Purzycki to nadają się do tarcia chrzanu. A Łobodziński w rezerwach… Dyrektorem sportowym zrobili szczyla, który pojęcie o piłce ma jak Kasztanka Piłsudskiego o oraniu….”.

Gdyby autorami tych wywodów były kobiety, napisałbym, że złość piękności szkodzi. Ponieważ są nimi mężczyźni, odwołam się do zdrowego rozsądku i chłodnej kalkulacji. Owszem, Miedź na tym etapie rozgrywek rozczarowuje, ale przecież do zakończenia rozgrywek pozostały jeszcze minimum 23 kolejki. Minimum, bo cztery zespoły wezmą udział w barażach, który stawką będzie awans do ekstraklasy. Można zatem wywalczyć przepustkę do elity, zajmując na mecie dopiero szóste miejsce.

Przed meczem z „Miedzianką” trener Warty Poznań Piotr Tworek powiedział: „Miedź jest „produktem gotowym”, zaprogramowanym na awans do ekstraklasy. Legniczanie nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa, a jak już „odpalą”, będą nie do zatrzymania”.

Sympatycy klubu z Legnicy muszą zatem uzbroić się w cierpliwość i czekać na rozwój wypadków. Na razie bowiem jeszcze nic straconego.
Jeden z nowych nabytków „Miedzianki”, Damian Byrtek, mimo ostatnich niepowodzeń nie upadł na duchu i wierzy, że karta wkrótce się odwróci.

– Czasu już nie cofniemy, musimy koncertować się na tym, co przed nami. Wiemy, jaki mamy cel i musimy o niego dalej walczyć. Teraz mamy ciężki moment i musimy być teraz drużyną. Nie jest to koniec ligi. Trzeba po prostu walczyć. Przepraszamy wszystkich kibiców, a następny mecz jest w piątek i walczymy o 3 punkty – powiedział 28-letni stoper.

Na zdjęciu: Damian Byrtek wierzy, że Miedź wkrótce wkroczy na ścieżkę zwycięstw.