Miedź Legnica. Wysoka fala

Dzień po zwycięskim meczu z Resovią szkoleniowiec Miedzi Legnica Wojciech Łobodziński obchodził 39. urodziny.


Piłkarze Miedzi Legnica znakomicie wystartowali w bieżących rozgrywkach. Podopieczni trenera Wojciecha Łobodzińskiego rozpoczęli zmagania w Fortuna 1 Lidze od trzech zwycięstw, odsyłając z kwitkiem kolejno Odrę Opole (4:1), GKS Katowice (1:0) i GKS Tychy (3:0). Taka dobra passa zagwarantowała im fotel lidera, chociaż Widzewa Łódź i Koronę Kielce wyprzedzali tylko dzięki korzystniejszemu bilansowi bramkowemu.

Zespół znad Kaczawy potknął się na czwartej przeszkodzie (remis u siebie ze Skrą Częstochowa) i już na najbardziej eksponowane miejsce w tabeli nie wrócił. „Miedzianka” grała w kratkę, traciła punkty w najmniej oczekiwanych momentach, remisując na przykład u siebie z GKS-em Jastrzębie (1:1), czy przegrywając na wyjeździe ze Stomilem Olsztyn aż 0:3.

Ale w październiku zielono-niebiesko-czerwoni wskoczyli na wysoką falę, odnosząc cztery zwycięstwa z rzędu! Najpierw poskromili Podbeskidzie Bielsko-Biała (4:2), potem odesłali do kąta Sandecję Nowy Sącz (3:1), następnie zmasakrowali Zagłębie Sosnowiec (4:0), zaś we wtorek pokonali w Rzeszowie Apklan Resovię 2:0. Jak widać, ich skuteczność strzelecka była imponująca, zdobyli 13 goli, czyli średnia na jedno spotkanie wyniosła 3,25 bramki!

Po ostatniej wiktorii z Resovią trener Wojciech Łobodziński nie ukrywał zadowolenia. – Był to bardzo dobry mecz w naszym wykonaniu – powiedział 39-letni szkoleniowiec, który dzień po meczu obchodził urodziny. – Nasz plan na sto potkanie sprawdził się przy czerwonej kartce. Chcieliśmy troszeczkę wypuścić Resovię, grać na tych wysokich i silnych obrońców, którzy co prawda dobrze grają głową, ale wiedzieliśmy, że nasz napastnik jest w stanie stworzyć sobie sytuacje. Zresztą nie tylko „Maki”, ale również Mehdi miał okazje.

Czerwona kartka była konsekwencją tego, jak chcieliśmy grać. Później musieliśmy już kruszyć lód, bo Resovia się cofnęła. W końcu to nam się udało. Powinniśmy ten mecz szybciej zamknąć, gdyż sytuacji było sporo. Ale patrząc z perspektywy, był to bardzo dobry mecz w naszym wykonaniu i odnieśliśmy pewne zwycięstwo.

– Cieszymy się z tego, jak gramy, bo widzimy, że stwarzamy sobie sytuacje i przez to strzelamy bramki – dopowiedział bramkarz Paweł Lenarcik, który w 13. meczach ligowych sześć razy zachował czyste konto. – Troszkę zmieniliśmy ustawienie i po tej zmianie odnaleźliśmy się. Naprawdę fajnie to wygląda. W trzech z czterech ostatnich pojedynków jako pierwsi strzelaliśmy bramki. Dzięki temu łatwiej jest nam później kontrolować mecz.



Myślę, że najważniejszym spotkaniem do tej pory było to z Podbeskidziem, w którym po czterech meczach bez zwycięstwa wygraliśmy, choć pierwsi straciliśmy bramkę. Morale drużyny poszły wówczas do góry i wszystko zaczęło funkcjonować tak, jak powinno. Wiemy, że wróciliśmy do gry z początku sezonu, gdy dobrze to wyglądało. Kontuzja Krzyśka Drzazgi i inne problemy trochę nas rozluźniły, ale na szczęście ten mini kryzys mamy już za sobą i teraz patrzymy tylko przed siebie. Myślę, że na tym etapie rozgrywek pozycja wicelidera jeszcze nic nie znaczy.

Chcemy zdobyć jak najwięcej punktów do końca rundy, żeby zimę przepracować z czystymi głowami i na wiosnę walczyć o najwyższe cele. Na pewno jeżeli wygrywa się cztery mecze z rzędu, to pewność siebie jest bardzo duża. Do Głogowa pojedziemy po trzy punkty.


Na zdjęciu: Bramkarz Miedzi Paweł Lenarcik jest w tym sezonie silnym punktem swojej drużyny.

Fot. miedzlegnica.eu/B. Hamanowicz