Miedź Legnica. Zabrakło koncentracji

W tym tygodniu Dani Pinillos i Nemanja Mijuszković wreszcie dołączyli do kolegów z drużyny.


W pierwszym sparingu rozegranym tej zimy „Miedzianka” zremisowała z III-ligową Ślęzą Wrocław 4:4. W zespole trenera Jarosława Skrobacza zabrakło kilku zawodników, chociaż powody ich absencji były rozmaite, Niespełna 20-letni pomocnik Maciej Śliwa ze względów rodzinnych (pogrzeb bliskiego) zjawił się w Legnicy dopiero w czwartek i został czasowo oddelegowany do rezerw. Zagrał w sobotnim sparingu z Górnikiem Polkowice (1:3).

Obrońcy Nemanja Mijuszović i Dani Pinillos, których powrót z zagranicy trochę się przeciągnął, dopiero w sobotę mieli testy na obecność koronawirusa. Oba wyniki były negatywne, dlatego w poniedziałek trenowali już z kolegami. W I połowie na stoperze zagrał Szymon Matuszek, chociaż nominalnie jest środkowym pomocnikiem. Dlaczego w składzie legniczan nie było niespełna 33-letniego Bośniaka Bożo Musy?

– Po pierwsze – Musa po powrocie z ojczyzny musiał przejść 10-dniową kwarantannę – wyjaśnia trener Jarosław Skrobacz. – Po drugie zaś – zrezygnowaliśmy z jego usług i w tej chwili jest w kadrze drugiego zespołu. My już w każdym bądź razie nie liczymy, na pewno nie zagra w I lidze w rundzie wiosennej.

Jak ocenia szkoleniowiec „Miedzianki” pierwszy sprawdzian swoich podopiecznych? Trzy gole stracone w ciągu 6 minut, w dodatku w identycznych okolicznościach, czyli po dobitce, muszą dawać do myślenia… – To prawda, stracone bramki nie przynoszą nam chluby – przyznał trener Skrobacz.

– Trochę nie przystoi tracić takie gole. Na pierwszą połowę spotkania ze Ślęzą wyszedł skład bardziej doświadczony, widocznie treningi dały tym zawodnikom w kość, bo w środę, czwartek i piątek trenowaliśmy bardzo intensywnie. Do przerwy brakowało nam agresji, graliśmy za mało intensywnie, brakowało nam zęba.

Moich zawodników uspokoiła strzelona bramka, widocznie uznali, że nic złego przytrafić nam się nie może. Stracone bramki w krótkim odstępie czasu? Wiadomo, jak to bywa w sparingach, jeden ma pretensje do drugiego i brakuje koncentracji. A przeciwnik to bezlitośnie wykorzystał. Nawiasem mówiąc widać było, że piłkarze Ślęzy doskonale czują się na tej nawierzchni. Grają na niej regularnie, więc nic dziwnego, że znali każdy metr boiska.

W drugiej połowie odrobiliśmy straty, strzeleckim instynktem błysnął Kamil Zapolnik. Ale jako całość wyglądaliśmy znacznie lepiej pod względem fizycznym niż do przerwy. Szkoda, że nie dowieźliśmy korzystnego wyniku do końca meczu, ale w sparingach wynik nie jest najważniejszą sprawą. Istotne jest dla mnie to, że żaden z zawodników nie doznał kontuzji i mogliśmy w komplecie w tym tygodniu rozpocząć treningi.


Czytaj jeszcze: Ruch dwustronny

W poniedziałek legniczanie mieli tylko jeden trening, rozpoczął się on o godzinie 11.00 „pod balonem”. We wtorek, czwartek i piątek sztab Miedzi zaplanował podwójne zajęcia, natomiast w sobotę (23 stycznia) drużyna trenera Skrobacza zmierzy się w kolejnej grze kontrolnej z III-ligowym MKS-em Kluczbork. Odbędzie się ona również – tak jak sparing ze Ślęzą – we Wrocławiu na Kłokoczycach.


Na zdjęciu: Najlepszy snajper Miedzi Kamil Zapolnik nie zapomniał, jak się zdobywa gole.

Fot. Łukasz Sobala/PressFocus