„Miedziowi” postrachem możnych

W poniedziałek drużyna Bena van Daela, który prowadził zespół z… trybun, za pomocą telefonu komórkowego, przerwała imponująca passę Lechii Gdańsk. Lider ekstraklasy przegrał po raz pierwszy od końcówki września i po czternastu kolejnych meczach bez porażki. W zgodnej opinii fachowców, a także trenerów obu zespołów, to był typowy mecz na remis, ale nie zmienia to faktu, że decydującą o losach spotkania akcję przeprowadzili miejscowi. Można powiedzieć, że Zagłębie pokonało Lechię jej własną bronią, bo do tej pory zdarzyło się kilka razy tak, że to właśnie „biało-zieloni”, dzięki jednej akcji, byli w stanie przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść.

Lechia, Legia, Lech, Jagiellonia…

„Miedziowi” już drugi raz w tym sezonie dali się Lechii bardzo mocno we znaki. Jesienią, po 25 minutach meczu w Gdańsku, gospodarze prowadzili 3:0, dzięki trzem bramkom Artura Sobiecha. Skończyło się jednak podziałem punktów. – Mogliśmy nawet wygrać ten mecz. W przerwie, w naszej szatni, było bardzo głośno. Na boisku pokazaliśmy charakter – mówił po tamtym spotkaniu ówczesny szkoleniowiec Zagłębie, Mariusz Lewandowski. Byłego reprezentanta Polski w klubie już nie ma, ale również za jego kadencji lubinianie odnieśli spektakularne zwycięstwo. Lechia nie jest bowiem jedynym zespołem czołówki, któremu „miedziowi” w tym sezonie uprzykrzyli żywot. Na inaugurację rozgrywek wygrali przecież 3:1 w Warszawie z Legią.

Kolejnym kandydatem do walki o najwyższe cele, któremu Zagłębie dokuczyło znacznie, jest Lech Poznań. „Kolejorz” dwa razy w starciu z lubinianami zszedł z boiska pokonany. Najpierw przegrał 1:2 na wyjeździe, a całkiem niedawno – w takim samym stosunku – ekipie z Dolnego Śląska przy Bułgarskiej. To wszystko? Wcale nie. Pod koniec zeszłego roku Zagłębie, w pięknym stylu, ograło w Białymstoku Jagiellonię aż 4:0.

Słabo ze słabszymi

Wygrana i remis z Lechią, dwa zwycięstwa z Lechem i po jednym z Jagiellonią i Legią. Patrząc na taki zestaw można byłoby stwierdzić, że mówimy o drużynie walczącej o mistrzostwo Polski. Tymczasem Zagłębie Lubin w tabeli ekstraklasy zajmuje dopiero dziewiąte miejsce i do końca sezonu zasadniczego będzie walczyć o grupę mistrzowską. Drużyna Bena van Daela zgromadziła 33 punkty. Niesamowity jest ich rozkład, bo w sześciu wyżej wymienionych spotkaniach Zagłębie zgromadziło aż 16 „oczek”. A w pozostałych 18 meczach zaledwie 17! Kibice ciągle zastanawiają się, co jest przyczyną, że z teoretycznie silniejszymi drużynami ich ulubieńcom gra się zdecydowanie lepiej. Odpowiedzi na to pytanie szukać próżno.

– W poniedziałek Zagłębie wykorzystało nasz straty, które kończyły się groźnymi kontratakami – przyznał po meczu w Lubinie szkoleniowiec Lechii, Piotr Stokowiec. Tak było właśnie w tym spotkaniu, ale przecież w pozostałych, o których mowa wyżej, zespół z Lubina punktował w inny sposób. Np. w Poznaniu był stroną przeważającą. Dla odmiany w Warszawie oddał trzy celne strzały i zdobył trzy bramki.

 

Na zdjęciu: Gdyby Zagłębie we wszystkich meczach grało tak, jak przeciwko czołówce ekstraklasy, to takich obrazków byłoby więcej.