Między nami sąsiadami…

Oświęcimianie i tyszanie mają wystarczająco dużo argumentów, by znaleźć się w finale, ale tylko jedni będą mieli powody do radości.


Dość czekania na złoto, bo 19 lat to aż nadto długi czas – tak od początku sezonu mówią w Oświęcimiu nie tylko kibice, ale i sami zainteresowani, czyli hokeiści oraz działacze. Wprawdzie w poprzednim sezonie Unia znalazła się w finale, ale w tam nie miała żadnych argumentów. – Puchar już mamy, na mistrza czekamy – tak z kolei śpiewali kibice GKS-u po finale na lodowisku w… Oświęcimiu. Jednak droga obu zespołów do celu jest jeszcze daleka. Sąsiedzi zza miedzy spotykają się już w półfinale i tylko jedna drużyna będzie się mogła cieszyć, zaś druga popadnie w rozpacz.

Bez znaczenia

Niektórzy znawcy, związani z GKS-em, ukuli pewną teorię jakże korzystną dla zespołu. GKS w 2005 r. zdobył po raz pierwszy tytuł na lodowisku w Oświęcimiu, wygrywając 3:2 po karnych (Adrian Parzyszek i Adam Bagiński) i całą serię 4-0. Od tego czasu GKS 5-krotnie potykał się z Unią w play offie na szczeblu ćwierćfinału i zawsze wygrywał (4-0 – 2006, 3-0 – 2007, 4-2 – 2011, 3-1 – 2013, 3-1 – 2015). – I tak będzie w kolejnym starciu playoffowym – mówią buńczucznie w Tychach. W tym sezonie na 6 meczów (razem z PP) 5 razy wygrywali tyszanie. [Krzysztof Majkowski], tyszanin z krwi i kości, a teraz II trener Unii, przekonuje, że nie ma co tworzyć specjalnej otoczki wokół drużyn. Odwoływanie się do historii nie ma sensu, bo jest zupełnie inny czas. Mecze z sezonu zasadniczego też powinny iść w niepamięć, bo to jest nowy rozdział, jakże odmienny od tego w sezonie regularnym. Wszystko, co było w przeszłości tej dalszej i bliższej, nie ma znaczenia – z tym stwierdzeniem można by jednak polemizować.

Pod presją

Teraz albo nigdy – takie hasło słyszeliśmy w Oświęcimiu. Działacze dołożyli wszelkich starań, by stworzyć drużynę na miarę mistrzostwa. Wszystkie piątki są tak zestawione, że każda z nich może pokusić się o gola. Trudno się dziwić, że wszyscy w klubie żyją pod ogromną presją i kto wie czy ona nie będzie dodatkową przeszkodą dla zespołu.

– Już po piątym meczu z Toruniem myślami byliśmy przy półfinale i rozpoczęliśmy przygotowania do starcia z GKS-em – mówi II trener Unii. – Na weekend zespół otrzymał wolne, a potem wróciliśmy do zajęć. Tylko Andrij Deniskin był przeziębiony i miał pauzę, ale już jest do naszej dyspozycji. Zdajemy sobie sprawę z wagi tych meczów i każdy z nich będzie miał swoją historię. Składy obu zespołów są podobne i szczegółowo przeanalizowaliśmy dotychczasowe potyczki. Wiemy, że GKS opanował do perfekcji grę obronną, czasami prezentuje ultradefensywną taktykę. Jednak prawda jest taka, że każdą obronę można złamać. U nas wszyscy napastnicy i nie tylko, śmiem twierdzić, potrafią zadecydować o końcowym wyniku. Ofensywa po naszej stronie, defensywa po stronie rywala. Jedno jest pewne: nie możemy stracić gola jako pierwsi, bo wówczas możemy stworzyć sobie kłopot. Jednak nie dopuszczamy, by tak właśnie stało. Nie wykluczam kolejnego maratonu hokejowego, bo taka jest specyfika naszej ligi.

Trenerem Majkowskim po przenosinach do Oświęcimia musiały targać emocje, wszak w GKS-ie spędził całe sportowe życie. – To była dla mnie nowa i szczególna sytuacja. Przed pierwszym meczem obu zespołów nie pomyliłem boksów (śmiech). Gdy gramy na wyjeździe, jestem blisko domu, zaś gdy gramy u siebie, to też jestem w domu i nie muszę daleko jeździć – wyjaśnia z uśmiechem „Majak”, jak go nazywają koledzy.

Dyscyplina

Hokeiści GKS-u rozegrali z zespołem z Sanoka 4 spotkania w ćwierćfinale i wypełnili obowiązek.

– To były twarde mecze i dobre przetarcie przed kolejnymi potyczkami w play offie – mówi II trener tyszan, Adam Bagiński, u którego lodowisko w Oświęcimiu wywołuje szczególne wspomnienia. – Po spełnieniu obowiązku, mieliśmy czas na regenerację sił i potem przystąpiliśmy do zajęć oraz analizy wideo dotychczasowych meczów. Nie chcieliśmy przesadzać z natłokiem informacji, bo w rezultacie w pewnym momencie stają nieprzyswajalne. Mamy paru zawodników, którzy są liderami zespołu i na nich mocno liczymy. Jednak liczy się drużyna jako całość, jej siła mentalna. Liczy się też dyscyplina taktyczna i świadomość tego, do czego dążymy. Każde spotkanie będzie miało osobną historię. Koncentracja na jednym meczu, a potem na kolejnym. Wszystko zapowiada się wręcz ekscytująco i na pewno emocji kibicom nie zabraknie. Wierzę w zespół i jestem przekonany, że awansujemy do finału. To będzie nagroda za pracę jaką wykonaliśmy.

Komplet publiczności na jednym i drugim lodowisku zapewniony. Czekamy na mecze godne tej fazy mistrzostw.


Zdaniem eksperta

Liczą się detale

Waldemar KLISIAK, 7-krotny mistrz Polski, olimpijczyk z Albertville ’92

– Twardy orzech do zgryzienia, choć serce jest za Unią, ale trzeba realnie ocenić sytuację. Wprawdzie Unia zajęła drugie miejsce po sezonie zasadniczym, ale w konfrontacji z GKS-em Tychy bilans ma ujemny. Ćwierćfinały w wykonaniu Unii były dalekie od perfekcji, bo zawodnicy chyba potraktowali je zbyt swobodnie, a tymczasem rywal z Torunia na własnym lodzie sprawił im niespodziankę. Zespół z Tychów w meczu z silniejszym rywalem zaprezentował się zdecydowanie solidniej pod względem sportowym, ale to nic nie oznacza. Otwiera się nowy rozdział i wszystko zaczyna się od zera. Istotną rolę w tej rywalizacji odegrają bramkarze oraz gra w formacjach specjalnych. Tomasz Fuczik, w moim przekonaniu, lepiej się prezentuje niż Kevin Lindskoug i utrzymuje równą formę. Gra w liczebnej przewadze może zrobić różnicę i pod tym względem tyszanie też pokazali się z niezłej strony. Jednak uważam, że obie drużyny mają równe szanse i o wszystkim zadecydują detale. W tej rywalizacji nie wykluczam siedmiu meczów.

Polska Hokej Liga – Półfinały play offu

Sobota, 11 marca

OŚWIĘCIM, 18.00: Tauron Re-Plast Unia – GKS Tychy 4:2, 2:5, 1:2 D, 4:6, 1:2*

Niedziela, 12 marca

[OŚWIĘCIM, 17.00:] Tauron Re-Plast Unia – GKS Tychy

* wyniki meczów w sezonie zasadniczym


Na zdjęciu: Żadnej taryfy ulgowej – tak mówią hokeiści jednej i drugiej drużyny.

Fot. Tomasz Kudala/PressFocus