Mike Taylor: Utrzymać trzon i kontynuować rozwój

 

Do 2021 roku będzie trenerem naszej kadry. Pertraktacje z Polskim Związkiem Koszykówki były trudne?
Mike TAYLOR: – Obie strony miały ten sam cel. Związek chciał, abym pozostał na stanowisku i ja też nadal chciałem pracować z polskimi zawodnikami. Rozbieżności oczywiście były, ale nie na tyle wielkie, by nie dojść do porozumienia. Bardzo dziękuję prezesowi i federacji za wsparcie oraz możliwość dalszej pracy z kadrą. Jestem podekscytowany i gotowy na nowe wyzwania.

Jakie cele stawia pan przed sobą i drużyną?
Mike TAYLOR: – Od 2014 roku dopracowaliśmy się zespołu, który jest w stanie rywalizować na światowym poziomie i w najważniejszych imprezach uzyskiwać dobre rezultaty. Mamy więc trzon. Teraz będziemy się starali się kontynuować rozwój.

Jesteśmy świadomi, że do kadry puka młoda generacja zawodników, że czeka nas wymiana weteranów na graczy rozwojowych. Już na mundialu w Chinach mieliśmy w składzie Olka Balcerowskiego, najmłodszego uczestnika turnieju. Był ważną postacią drużyny, pomógł nam. Jest Dominik Olejniczak, który kończy uczelnianą karierę. Do ostatniej chwili o miejsce w zespole na mistrzostwa świata walczył Łukasz Kolenda.

W polskiej lidze kilku graczy zgłasza akces do reprezentacji. Znakomity sezon ma Jarosław Zyskowski, nie tracimy z oczu Macieja Wojciechowskiego. Nowa generacja to Aleksander Dziewa ze Śląska i grający w Radomiu Adrian Bogucki. Zawsze staramy się oceniać takie talenty i patrzeć czy ci zawodnicy są gotowi wziąć odpowiedzialność na swoje barki w reprezentacji. Zmiana pokoleniowa jest zawsze w tle. Na pierwszym planie jest rozwijanie trzonu.

Wspominał pan o Balcerowskim. W nowym sezonie, w hiszpańskim Herbalife Gran Canaria, w siedmiu pierwszych spotkaniach zagrał tylko 2,5 minuty. Nie obawia się pan, że siedząc na ławce rezerwowych zmarnuje swój talent?
Mike TAYLOR: – To dla mnie bardzo rozczarowujące. Alek to wspaniały chłopak, supertalent, który potrzebuje grać. Nie ma sensu, by siedział w Gran Canarii na końcu ławki. Przecież ten chłopak grał w turnieju o mistrzostwo świata przeciwko znakomitym rywalom prezentującym najwyższy poziom. I taki zawodnik nie dostaje szansy w lidze hiszpańskiej? Dla mnie to problem. Jeśli klub z niego nie korzysta, powinien wysłać go tam, gdzie będzie grał – to bardzo ważne dla jego rozwoju. Mocno interesują mnie jego losy.

W przyszłym roku naszą kadrę czeka w walka o igrzyska olimpijskie. To będzie największe wyzwanie w pańskiej karierze?
Mike TAYLOR: – Kiedy zaczynałem pracę w waszym kraju, nikt nie myślał o igrzyskach czy mistrzostwach świata. Moim marzeniem była gra na mundialu i zostało ono spełnione. Pokazaliśmy się światu ze świetnej strony. Teraz stoimy przed szansą występu w igrzyskach. Wiemy, że to będzie bardzo wymagające, wiemy też, że wśród rywali będą świetni zawodnicy oraz trenerzy, ale my też pokazaliśmy, że możemy rywalizować i spełniać nasze marzenia. Zobaczymy czy jesteśmy w stanie przeżyć kolejną taką przygodę jak w Chinach.

Oprócz prowadzenia naszej kadry, pracuje pan też w Hamburg Towers. Co jest łatwiej prowadzić reprezentację Polski czy zespół Bundesligi?
Mike TAYLOR: – To dwie różne kwestie. Polska drużyna narodowa jest przykładem dla Hamburga. Pracujemy razem od 2014 roku, zbudowaliśmy podstawy systemu i doskonalimy go. Przez te lata dobrych i złych doświadczeń rozwinęliśmy się. Reprezentacja jest w tej chwili w znakomitej sytuacji, powiedziałbym – skończonym produktem. W Hamburgu natomiast stawiamy pierwsze kroki. Chcemy się rozwijać, utrzymać w lidze i pomóc młodym graczom czynić postępy. Trudno zatem porównać te dwie moje role, ale lubię obydwie.

W nowym rozdaniu będzie miał pan nowego asystenta, Artura Gronka. To była pańska decyzja?
Mike TAYLOR: – Grupowa. Przez lata mieliśmy świetną atmosferę i niewiele zmian w sztabie. W pewnym momencie trzeba jednak było zacząć się zastanawiać, w jaki sposób można się poprawić, iść do przodu.

Dla mnie ważny jest rozwój nie tylko graczy, ale też trenerów. Oceniam Artura jako idącego w górę młodego polskiego szkoleniowca, który dobrze radził sobie w Zielonej Górze, Starogardzie, Bydgoszczy w różnych sytuacjach i warunkach, więc wpasuje się w nasz sztab.

Mieliśmy sukcesy dzięki ludziom, którzy kochają koszykówkę, a to także cecha Artura. Chcę, by myślał jak pierwszy trener, przynosił kreatywne pomysły w taki sposób, jak to robił Wojciech Kamiński. Sposób myślenia Artura z punktu widzenia pierwszego trenera może być dla nas wartością dodaną.

 

Na zdjęciu: Mike Taylor podciągnął biało-czerwonych na wyższy poziom.