Mikołaj Machulik: Nie można pędzić bez kontroli

Czy możliwe jest wybudowanie 15-tysięcznego stadionu, 3-tysięcznej hali, sześciu boisk treningowych oraz infrastruktury drogowej za 185 milionów złotych?
Mikołaj MACHULIK
: – W optymalnych okolicznościach można tak przyjąć. Wiele zależy od przyjętych rozwiązań projektowych oraz czynników zewnętrznych. Na etapie przygotowania konkursu, nie wszystkie uwarunkowania są możliwe do przewidzenia.


Czyli maksymalny kosztorys katowickiego kompleksu sportowego, na który powołuje się miasto w sporze z projektującą te obiekty firmą RS Architekci, to coś przystającego do rzeczywistości?
Mikołaj MACHULIK:
– To wszystko są szacunki. Miasto musi ze swojej strony znaleźć budżetowanie na inwestycję i sprawdzić, czy da się ją wykonać w określonej kwocie. My jako Stowarzyszenie Architektów Polskich stwierdzamy to dość ogólnie, na podstawie doświadczenia z różnych innych konkursów na koncepcję czy stadionów, jakie wybudowano w Polsce w ostatnim czasie. Również uczestnicy konkursu, w tym doświadczeni w projektowaniu obiektów sportowych, nie zgłaszali uwag w zakresie kosztów realizacji, które zgodnie z prawem zamówień publicznych należy podać w konkursie. Bywa, że czasem takie uwagi uczestników padają w pytaniach składanych w procedurze konkursowej, choć ostatnio coraz rzadziej. W Katowicach na temat przygotowań inwestycyjnych do budowy stadionu mówiło się już w 2015 roku – albo jeszcze wcześniej. Wtedy podjęto zatem przygotowania. Ogłoszony na początku 2018 roku konkurs na koncepcję trwał tylko cztery miesiące, a następnie około półtora roku – toczyły się negocjacje umowy i same prace projektowe. Gdy weźmiemy sobie ten czas w odniesieniu do wzrostu cen i różnych innych czynników, to wiemy, że sytuacja w trakcie procesu projektowego może zmienić się bardzo dynamicznie.

Czy w szacunkowym kosztorysie zakładanym na etapie „przedprojektowym”, czyli konkursu na koncepcję architektoniczną stadionu, nie powinno się uwzględniać tych zmiennych? I zatem kwota 185 milionów w odniesieniu do katowickiego kompleksu sportowego była po prostu zbyt niska?
Mikołaj MACHULIK:
– Zarówno projektanci, inwestorzy, jak i my jako organizator wykonawczy konkursu, jesteśmy wtłoczeni w ramy polskiego prawa zamówień publicznych. Dobrze wiemy, jak mało jest elastyczne i jak mało odporne na uwarunkowania zewnętrzne. Trudno przykładowo przewidzieć, że rząd podniesie minimalną płacę, a wzrost cen na rynku budowlanym – na przestrzeni 1,5 roku – wyniesie nawet 30 procent. Wtedy z kosztorysu wynoszącego 180 milionów może się nagle zrobić ponad 200. Nie mam wglądu w miejskie dokumenty, ale miasto musi przewidywać jakiś finansowy bufor bezpieczeństwa. I tak też w tym wypadku było, kwota przyjęta w prognozie finansowej jest wyższa od podanej w konkursie. Nie jest to przecież pierwsza duża inwestycja, jaką prowadzą Katowice.

Wiceprezydent Bogumił Sobula powołuje się na przykłady stadionów w Tychach czy Łodzi. Czy powinien, skoro tam nie budowano hal oraz boisk?
Mikołaj MACHULIK:
– Można się do nich odnieść, ale trzeba wziąć pod uwagę, że są to kwoty odpowiednio niższe. Obejmują one jednakże również zagospodarowanie terenu – infrastrukturę techniczną czy parkingi, które muszą powstać wraz ze stadionem. Nie znam dokładnie tych rozwiązań, nie byłem też w składzie sądu konkursowego, ale wiem, że dla jury, składającego się również z przedstawicieli miasta, koncepcja nie budziła takich wątpliwości, by koszt inwestycji mógł urosnąć niemalże 3-krotnie. W przypadku obiektywnego wzrostu kosztów, można wówczas wziąć pod uwagę etapowanie inwestycji.

RS Architekci przedstawili kosztorys załączony do projektu w wysokości nie 185, a około 398 milionów złotych. Słysząc o tym, był pan zdziwiony?
Mikołaj MACHULIK: – Odpowiedzieliśmy miastu, że jesteśmy równie mocno co ono zaskoczeni kwotą kosztorysową. Trudno się do tego odnieść, bo nie mamy wglądu do dokumentacji. Być może cząstkowe wzrosty powodują przyjęte rozwiązania projektowe, materiałowe, różne inne czynniki, związane z gruntami, drogami, ale też zmieniające się standardy federacji sportowych. Tego nie jesteśmy w stanie ocenić bez szczegółowej analizy. Z pewnością przy tak dużej inwestycji, cały proces projektowy powinien podlegać etapowej weryfikacji. Nie powinniśmy pędzić do przodu z projektowaniem. Non stop musi być kontrola – czy to ze strony projektantów, czy zamawiającego. Powinno to być monitorowane, by na koniec nie trzeba było mierzyć się z takimi niespodziankami.


Jak skomentuje pan tę wcześniejszą „excelowską” pomyłkę projektantów kompleksu sportowego? Tłumaczyli, że w przedstawionym miastu kosztorysie zamiast 398 milionów pierwotnie pojawiła się kwota 561 milonów, bo źle postawiono przecinek przy wycenie posadzek.
Mikołaj MACHULIK:
– Moja pierwsza uwaga podczas rozmów z miastem była taka, by podeszło do sytuacji spokojnie. Powinno sprawdzić, zweryfikować, czy nie doszło do jakiejś pomyłki „księgowej”, pisarskiej. Inna rzecz, że kosztorys przedstawiany przez projektantów też musi być przez nich zweryfikowany. Nie powinno się go wydawać tuż po otrzymaniu. Najwyraźniej kolegom zabrakło czasu, by sprawdzić… Zresztą, miastu chyba też. Być może było go za mało, a dłuższy czas na projektowanie i weryfikację rozwiązań projektowych pozwoliłby na uniknięcie konfliktu. Z naszej strony zawsze zachęcamy do tego inwestora, argumentując, że przyczyni się to później do sprawnej realizacji. W krajach zachodniej Europy czas na przygotowanie i realizację inwestycji jest dwukrotnie dłuższy, a koszty przygotowania, prac projektowych, nadzorów sięgają 10-30 procent a nie – jak u nas – przeciętnie 2-5 procent.

Czy często zdarzają się spory między inwestorem a projektantem podobne do tych, które teraz mają miejsce w Katowicach?
Mikołaj MACHULIK:
– Często, bo gminy przyjmują na inwestycje zbyt niskie budżety. Powtórzę, że proces projektowy powinien być kontrolowany pod kątem kosztów. Tego nie da się zrobić, jeśli projektant zrobi jeden kosztorys na końcu zamiast sporządzić wcześniej dwa czy nawet trzy „przybliżające”. Do tego jednak potrzebny jest czas, a wraz z nim finanse. Tego niestety zwykle brakuje. Z reguły kosztorys większości inwestycji jest wyższy od tego, który pierwotnie zakładano. Na przetargach na generalnego wykonawcę okazuje się zaś, że wzrost może być rzędu i 50 procent – bo akurat skoczą w górę takie ceny, których nikt by nigdy nie przewidział. Proces przygotowywania dokumentacji jest bardzo długi, do przetargu na roboty budowlane jest kilka lat i wszystko może się zdarzyć.

Jaką widzi pan przyszłość przed tą inwestycją, wokół której zrobiła się burza medialna, a ze strony miasta oraz projektanta padło wiele gorzkich słów?
Mikołaj MACHULIK:
– Ta cała sprawa wynikła prawdopodobnie z braku dostatecznej komunikacji między miastem a projektantami. Raz jeszcze podkreślę, że przy tak dużej inwestycji cały proces projektowy powinien być kontrolowany, monitorowany przez inwestora. Oczywiście teraz projektant może trochę usztywnić swoje stanowisko; przywoływać argumenty, że czegoś nie było w umowie i wnosić o zmiany do niej. Dla dobra inwestycji, strony powinny się porozumieć. Być może naprawdę warto poważnie zastanowić się nad etapowaniem tej inwestycji. Nie wszystko robić na jeden raz, skoro wydaje się nie do przełknięcia. Może najpierw stadion, a potem hala? To zawsze jest możliwe, jest tylko kwestia przyjęcia odpowiednich rozwiązań. Najważniejsze jednak, to chcieć, próbować. Wola musi być po obu stronach.