Milion mniej, milion więcej
Czas zadać odpowiedzieć na pytanie: komu zależy na GKS-ie Tychy?
Z jednej strony mamy płynące z tyskiego ratusza doniesienia o ostatnim etapie rozmów na temat przejęcia większości udziałów przez prywatnego inwestora, a z drugiej jest tabela I ligi, w której GKS Tychy zajmuje 11. miejsce i ma 6 punktów przewagi nad strefą spadkową. W dodatku informacja, w której prezydent Tychów Andrzej Dziuba mówi, że z trzech inwestorów dwóch już wpłaciło kapitał, który ma zostać wniesiony do klubu i przyszły dokumenty z banku, a trzeci wpłaci „lada moment” kontrastuje mocno z kolejnym zdaniem, że inwestorzy wpłacą na rzecz KP GKS Tychy około 6-7 milionów złotych. Jak to?
Na „ostatnim etapie” oraz „lada moment” przed sfinalizowaniem umowy nie wiadomo czy będzie to 6 czy 7 milionów złotych? Milion mniej, milion więcej co to za różnica? Taka sama jak wobec przedsezonowych obietnic, że trójkolorowi będą walczyć o awans do ekstraklasy, a po 23 kolejkach mają 10 punktów straty do strefy barażowej.
Cierpliwość kibiców
Jedno w tym wszystkim jest pewne, po ostatniej sesji Rady Miasta, która przegłosowała, że trzeba dokapitalizować klub kwotą miliona złotych, żeby spłacić zobowiązania, KP GKS Tychy jest czysty od długów. Wiadomo już jednak także, że kończy się… cierpliwość kibiców. Wprawdzie przed zespołem Dominika Nowaka w niedzielę mecz z zaprzyjaźnioną kibicowsko Sandecją Nowy Sącz, ale w spotkaniu z ostatnim zespołem tabeli – delikatnie rzecz ujmując – nie należy się spodziewać rekordu frekwencji. No chyba, że… negatywnego, bo na mecze tak grającego i osiągającego takie wyniki zespoły przychodzi coraz mnie ludzi. Świadczy o tym liczba 1823 widzów na starciu z drużyną Brku-Bet Termalica Nieciecza, choć wtedy jeszcze rysowała się szansa dołączenia do strefy barażowej.
W okolicach strefy spadkowej
O co więc grać będą tyszanie w niedzielny wieczór? Trzeba to sobie powiedzieć jasno. Czeka ich walka o to, żeby nie znaleźć się w okolicach strefy spadkowej.
– Panowie jedno jest najważniejsze i o tym zawsze pamiętajcie – to jest rodzina. Na boisku mamy się wspierać, ale mamy być odważni w tym co robimy. To jest nasz mecz i tak ma być. Koniec kropka i jedziemy po trzy punkty – zachęca swoich podopiecznych Dominik Nowak, szkoleniowiec tyszan.
Ze sportową złością
A może bardziej trzeba liczyć na atmosferę, która panowała po porażce z Wisłą w Krakowie, gdzie gospodarze strzelili zwycięskiego gola z karnego w doliczonym czasie gry.
– Postawiliśmy ciężkie warunki przeciwnikowi, który ma potencjał. Z tego jestem zadowolony jako trener, że chłopaki już potrafią naprawdę w ten sposób funkcjonować. Zmiany dawały dobry efekt, ale druga żółta, a w konsekwencji czerwona kartka Mateusza Radeckiego wytrąciła nas z tego rytmu. Musimy w następnym meczu to odrobić. Z taką sportową złością podejść do następnego spotkania.
Może to wreszcie przyniesie dobry skutek, bo patrząc na nazwiska, które są w kadrze GKS-u Tychy, nawet bez Radeckiego, który będzie pauzował po czterech napomnieniach w tym sezonie, potencjał jest spory.
Fot. Łukasz Sobala/PressFocus