Milion na ugaszenie pożaru

W poniedziałek krakowski magistrat poinformował, że nie podpisze z Wisłą nowej umowy dzierżawy stadionu dopóki klub nie ureguluje dużej części długu wobec miasta. Wisła jest winna miastu łącznie 6,5 miliona złotych. W czwartek prezes klubu Marzena Sarapata usłyszała od wiceprezydent Katarzyny Król, że miasto wróci do rozmów tylko wtedy, gdy Wisła spłaci dług wobec obecnego operatora stadionu, Zarządu Infrastruktury Komunalnej i Transportu. Chodzi o 4,9 miliona złotych.

Takimi pieniędzmi klub w tej chwili nie dysponuje. Spotkanie nie zbliżyło do siebie zwaśnionych stron, a dodatkowo obie panie najwyraźniej nie przypadły sobie do gustu i chyba lepiej, by nie spotykały się już w tej sprawie.

W piątek doszło za to do przełomowego spotkania. Z prezydentem Krakowa Jackiem Majchrowskim spotkał się przewodniczący rady nadzorczej Wisły, Tadeusz Czerwiński. Prezydent stara się unikać rozmów twarzą w twarz z obecnymi członkami zarządu klubu, ale Czerwiński ma jego szacunek. To człowiek, który pracował w Wiśle już w latach siedemdziesiątych. Potem długo pracował jako dyplomata, a w 2004 roku wrócił do klubu, na stanowisko prezesa. Dziś nieczęsto angażuje się w codzienną działalność klubu, ale wczoraj swoją misję wykonał pierwszorzędnie. Uspokoił prezydenta, a ten jest nastawiony na jak najszybsze rozwiązanie problemu.

Wisła nie ma na koncie 4,9 miliona złotych, ale wszystko wskazuje na to, że obejdzie się bez tak dużej wpłaty. Czerwiński poinformował prezydenta, że klub jest gotów w każdej chwili wpłacić milion złotych. Tak zrobiono i milion został już przelany na odpowiednie konto. To część pieniędzy, które Wisła otrzymała ze sprzedaży Carlitosa. Prezydent przyjął to ze zrozumieniem. Reszta należy do… prawników. W poniedziałek magistrat poinformował, że gmina nie może podpisać umowy z żadnym podmiotem, który ma wobec niej zadłużenie.

Klub przygotował opinię prawną według której spłata części zobowiązań, wykazanie dobrej woli i przedstawienie harmonogramu kolejnych spłat, likwiduje przeszkody prawne. Teraz pismo zostanie przeanalizowane przez miejskich prawników i to oni zdecydują, czy mogą dać tej sprawie zielone światło. Urzędnicy podchodzą do deklaracji Wisły ostrożnie. Klub zrywał już wcześniej porozumienia w sprawie harmonogramu spłat długu.

Czasu jest mało, bo każdy klub na dwa tygodnie przed meczem powinien poinformować, gdzie spotkanie zostanie rozegrane. Mecz Wisły z Arką już 21 lipca, a umowy wciąż nie ma.

Teoretycznie krakowianie mogliby przenieść się na inny stadion, ale to doprowadziłoby do kolejnej katastrofy finansowej. Klub ma podpisane kilkadziesiąt umów z użytkownikami sky-boksów. Przenosiny na inny obiekt dałoby podstawy do rozwiązywania tych umów z winy klubu. Konsekwencji byłoby zapewne jeszcze więcej, a byłaby to nie tylko tragedia finansowa ale też mocny cios w wizerunek klubu. Wizerunek, który w ostatnich miesiącach i tak został poważnie nadszarpnięty.