Milivoje Mijović: Wolałem zostać w Polsce

Jest pan jedynym zagranicznym zawodnikiem GTK, który pozostał w Polsce. Co wpłynęło na pańską decyzję?
Milivoje MIJOVIĆ: – Sytuacja potoczyła się błyskawicznie. Przygotowywaliśmy się do meczu ze Śląskiem Wrocław, kiedy w nocy Światowa Organizacja Zdrowia ogłosiła stan pandemii. Zanim dokładnie zorientowaliśmy się co się dzieje, zaczęto zamykać granicę. Rozmawiałem z żoną i zdecydowaliśmy, że zostajemy w Polsce.

Decyzja najpierw o zawieszeniu, a następnie zakończeniu sezonu przez władze Energa Basket Ligi spotkała się ze zrozumieniem koszykarskiego środowiska. Co innego sposób końcowej klasyfikacji, który wywołał sporo kontrowersji. Co pan o tym myśli?
Milivoje MIJOVIĆ: – Zdaję sobie sprawę z tego, iż wiele zespołów jest niezadowolonych ze sposobu, w jaki zostały sklasyfikowane. Potrafię to zrozumieć. Jednak szczerze mówiąc w tych trudnych czasach, które nas w tej chwili dotknęły, to nie są najistotniejsze kwestie. Wszyscy powinniśmy się teraz skupić na tym, by pozostać bezpiecznym i zdrowym oraz – miejmy nadzieję – jak najszybciej wrócić do normalnego funkcjonowania.

GTK ostatecznie zostało sklasyfikowane na 13. miejscu, co można uznać za rozczarowujący wynik. To lokata odzwierciedlająca potencjał zespołu, czy można było liczyć na więcej?
Milivoje MIJOVIĆ: – Na początku sezonu wszyscy mieliśmy nadzieje na dobry wynik. Było kilka spotkań, w których pokazaliśmy, że drzemie w nas spory potencjał. Potrafiliśmy walczyć nawet z tymi najlepszymi, ale niestety wiele meczów przegraliśmy w końcowych minutach i już do końca sezonu płaciliśmy za to cenę.

To był pański pierwszy sezon w Polsce. Jakie wrażenia?
Milivoje MIJOVIĆ: – Szczerze mówiąc, to w lidze polskiej jest wiele dobrych zespołów oraz zawodników i to było wielkim wyzwaniem rywalizować z nimi na parkiecie. Z kolei jeśli chodzi o moją osobę, to w kolejnym sezonie będę od siebie oczekiwał zdecydowanie więcej.

W porównaniu z krajami południowej Europy wydaje się, że Polska dość dobrze radzi sobie z pandemią koronawirusa. Uważa pan, że mamy szanse jako pierwsi poradzić sobie z tą sytuacją?
Milivoje MIJOVIĆ: – Obserwuję jak zachowują się Polacy i widać, że ich świadomość zagrożenia jest wysoka. Traktują tę sytuację bardzo poważnie i starają się ściśle przestrzegać zaleceń rządu. To dobry prognostyk na przyszłość i wierzę, że uda się doprowadzić do momentu, w którym będzie można powiedzieć, że niebezpieczeństwo zostało zażegnane.

A jak wygląda walka z wirusem w pana rodzinnej Serbii?
Milivoje MIJOVIĆ: – Z tego co wiem, w Serbii również działają bardzo intensywnie, by zapewnić ludziom bezpieczeństwo i ograniczyć rozprzestrzenianie się koronawirusa. W zasadzie większość działań jest dość podobna do tych w Polsce z jednym wyjątkiem. Od 17 do 5 rano wprowadzona jest godzina policyjna i w tym czasie ludzie nie mogą wychodzić z domów.

W tym momencie zalecenia wyraźnie mówią o konieczności pozostawania w domach. Jak zawodowy sportowiec radzi sobie z tą sytuacją?
Milivoje MIJOVIĆ: – Oboje z żoną od dość dawna staramy się odżywiać zdrowo, więc nie martwię się tym, że znacząco przybiorę na wadze. Codziennie ćwiczę w domu, a okazjonalnie wychodzę też pobiegać do lasu.

Jak spędza pan czas w domu?
Milivoje MIJOVIĆ: – Kocham czytać książki, no i teraz mogę poświęcić tej czynności bardzo dużo czasu. Oczywiście staram się też utrzymywać kontakt telefoniczny z rodziną i przyjaciółmi, tak by razem przejść przez ten trudny okres.

Na zdjęciu: Milivoje Mijović jako jeden z nielicznych zdecydował się pozostać w Polsce na czas pandemii koronawirusa.