Fajnie na papierze

Taki jest sport. Ktoś musi spaść, ktoś awansuje. Przykro, że tym razem dotknęło to nas – mówi Miłosz Jańczyk, prezes Sandecji Nowy Sącz, która po 14 latach spadła na trzeci poziom rozgrywkowy.


Jak do tego doszło? Gdy przed sezonem rozmawiałem z trenerem Dariuszem Dudkiem, chciał włączyć się do gry o ekstraklasę. Po nim przyszło dwóch innych szkoleniowców i również nie dali rady.

Miłosz JAŃCZYK: – Przed startem ligi rzeczywiście zakładaliśmy walkę o czołową szóstkę i udział w barażach. Mieliśmy dobre warunki, dokonaliśmy kilku transferów i na papierze wszystko fajnie wyglądało. Czas pokazał, że to nie zawsze przekłada się na wynik, który potem osiąga się na boisku. Coś nie zagrało.


Czytaj także:


Nie udało się zawojować I ligi, ale żeby od razu spadać z niej z hukiem na trzy kolejki przed końcem?

Miłosz JAŃCZYK: – Taki jest sport. Ktoś musi spaść, ktoś awansuje. Przykro, że tym razem dotknęło to nas, ale trudno w tym wszystkim szukać logiki. Staraliśmy się zbudować zespół, który będzie w czubie tabeli, a niestety nie uzbieraliśmy odpowiedniej liczby punktów wystarczającej do utrzymania.

Wiele przyczyn

Przyczyn niepowodzenia na pewno jest wiele, można je długo analizować. Podjęliśmy już pierwsze kroki, by wyeliminować popełnione błędy. Zrobimy wszystko, by pokazać siłę i jak najszybciej wrócić na drugi szczebel.

Problem raczej nie leżał w trenerach. W czasie sezonu dokonaliście dwóch zmian, a każdy z trzech szkoleniowców ma średnią poniżej 1 punktu na mecz.

Miłosz JAŃCZYK: – Mam podobne spostrzeżenie. Każdy próbował odmienić oblicze zespołu, wniósł swoje pomysły, miał inną wizję, inaczej ustawiali drużynę, dawał szansę różnym zawodnikom, natomiast efekt był podobny.

Nieustanna gra na wyjazdach, bo mecze w roli gospodarza mieliście w oddalonych o 70 kilometrów Niepołomicach, na pewno nie działała na waszą korzyść. Trudno jednak wyłącznie tym tłumaczyć niepowodzenia.

Miłosz JAŃCZYK: – To byłaby zbyt prosta wymówka. Nie będziemy zwalać winy na Niepołomice, ale na pewno był to jeden z elementów, który zdecydował o spadku. Mieliśmy deja vu z ekstraklasy, gdy byliśmy skazani na Niecieczę. Na swoim stadionie, ze wsparciem kibiców, czasem przy pełnych trybunach, na pewno zdobylibyśmy więcej punktów.

Miłosz Jańczyk
Miłosz Jańczyk. Fot. facebook.com/milosz.janczyk

Wówczas zespół jest bardziej zmotywowany, inaczej realizuje założenia i reaguje na boisku. Mieliśmy też mnóstwo pecha, popełniliśmy masę błędów. Jak dobrze liczę, strzeliliśmy pięć goli samobójczych! Nie wiem, z czego to wynikało. Może z mniejszej koncentracji.

Gdy sytuacja była trudna, niektórzy mogli grali asekuracyjnie, by nie ryzykować i nie popełnić błędu. Nie „dźwignęli” tego psychicznie i nie potrafili wziąć odpowiedzialności za wynik.

Słabe zaangażowanie

Po rundzie jesiennej Sandecja była pod ścianą i sprowadziła siedmiu zawodników. Niewielu z nich się obroniło.

Miłosz JAŃCZYK: – Plan był zupełnie inny. Latem zakładaliśmy, że zimą wprowadzimy korekty, może przyjdzie jeden lub dwóch piłkarzy. Punktów było mało, więc kolejna reakcja, po zmianie trenera, dotyczyła kadry. Nie wszyscy byli odpowiednio zaangażowani w nasz zespół i nie dawali tego, czego oczekiwaliśmy.

Czy jednym z nich był Zvonimir Kożulj? Bez dwóch zdań potrafi grać w piłkę, co udowodnił w ekstraklasie, natomiast miał różne perypetie zdrowotne.

Miłosz JAŃCZYK: – Umowę podpisywaliśmy, gdy drużyna przebywała na obozie w Sanoku. Wcześniej przeszedł badania w klinice w Rzeszowie i nie braliśmy kota w worku. Bardzo dobrze prezentował się w czasie zgrupowania. Miał braki kondycyjne, które miał nadrobić w ciągu maksymalnie dwóch tygodni. Trenował pod okiem naszego trenera przygotowania fizycznego.

Po powrocie do Nowego Sącza niestety nie do końca angażował się w pracę. Dwóch trenerów uznało, że nam nie pomoże. Potrzebowaliśmy gracza, który będzie umierał za Sandecję, tymczasem po Zvonimirze nie było tego widać. Stanislav Varga i Tomasz Kafarski nie chcieli ryzykować, więc nawet nie zadebiutował, a potem się rozstaliśmy.

Do kogo jeszcze ma pan pretensje?

Miłosz JAŃCZYK: – Trudno operować nazwiskami, bo wciąż są to pracownicy klubu. Po sezonie zespół zostanie gruntownie przebudowany. Niedługo rozpoczną się pierwsze rozmowy z zawodnikami, natomiast wzmacniamy także pion sportowy.

Negocjujemy z polskimi kandydatami na stanowisko dyrektora sportowego. Ta osoba będzie musiała przedstawić wizję i w porozumieniu z trenerem wybrać najbardziej odpowiednią ścieżkę budowy kadry na kolejny sezon.

Krótkie urlopy

Czasu nie będzie wiele. Początkiem czerwca kończymy rozgrywki, a 22-23 lipca startują kolejne. Podejrzewam, że urlopy będą bardzo krótkie, maksymalnie dwutygodniowe. Liczymy, że przed końcem czerwca skompletujemy zespół, który wyjedzie na obóz.

Tomasz Kafarski pozostanie trenerem?

Miłosz JAŃCZYK: – Ma ważny kontrakt do końca czerwca 2024 i obecnie nie przewidujemy zmian. Pamiętajmy jednak, że przed nami jeszcze trzy kolejki i wiele może się wydarzyć. Nowy dyrektor sportowy musi znaleźć wspólny język ze szkoleniowcem, dlatego decyzje są uzależnione także od tego, kto będzie pełnił funkcję.

Dla pana spadek pewnie jest podwójnie bolesny. Związki z Sandecją sięgają 2004 roku. Był pan współzałożycielem i wieloletnim prezes ruchu kibicowskiego, twórcą klubowej telewizji, rzecznikiem prasowym. Pana córka na drugie imię ma Sandecja.

Miłosz JAŃCZYK: – Gdy w 2021 roku obejmowałem fotel prezesa, nawet w najczarniejszych myślach nie zakładałem spadku zespołu po tylu latach. W I lidze, z rokiem przerwy na występy w ekstraklasie, graliśmy od 2009 roku. Boli mnie, że po tylu latach przyszedł czas na nasz klub, ale czasem trzeba zrobić krok w tył, by później móc dwa do przodu.

Zawsze byłem optymistą i wierzę, że odbudujemy Sandecję, a przyszły sezon pokaże, że obecny był tylko wypadkiem przy pracy. W końcu będziemy u siebie, na nowym stadionie. Nasi kibice zapomnieli, jak wygląda piłka nożna na żywo. Teraz graliśmy w Niepołomicach, wcześniej rok u siebie, ale bez publiczności, jeszcze wcześniej pandemia. Myślę, że głód piłki sprawi, że kibice wypełnią stadion.

Pan jest pewny utrzymania funkcji?

Miłosz JAŃCZYK: – Na razie nie dostałem żadnego sygnału. Po zakończeniu sezonu siądziemy do rozmów i pewnie będziemy dyskutować także na temat mojej przyszłości.

Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus


Pamiętajcie – jesteśmy dla Was w kioskach, marketach, na stacjach benzynowych, ale możecie też wykupić nas w formie elektronicznej. Szukajcie na www.ekiosk.pl i http://egazety.pl.