Mirosław Minkina: Początek nowego rozdania

Rozmowa z Mirosławem Minkiną, prezesem Polskiego Związku Hokeja na Lodzie.


Dwa razy z rzędu turniej mistrzowski był odwoływany. Czy nie miał pan obawy, że znów zajdą się jakieś nieprzewidziane okoliczności?

Mirosław MINKINA: – Mistrzostwa świata były planowane w 2020 r. w Katowicach i miało być święto hokejowe. Liczyłem minimum na 5, 6 tys. widzów w „Spodku”. Jednak sprawy poszły w zupełnie innym kierunku i władze międzynarodowe odwoływały szereg imprez. Pandemia zrobiła spustoszenie i mocno zubożyła nasze portfele. Bałem się, że turniej, podobnie jak młodzieżowe mistrzostwa świata elity do lat 20 w Kanadzie, nagle zostanie przerwany. „Spodek” nie ma swojego stałego systemu mrożenia i mielibyśmy zaledwie 5 dni na przygotowanie obiektu. Nie wspominam o kosztach.

Zastanawialiśmy jak wybrnąć z tej sytuacji i w końcu podjęliśmy decyzję, by przenieść imprezę do Tychów. W tym mieście panuje niezwykle sprzyjający klimat dla sportu, a hokeja zwłaszcza. Otrzymaliśmy zgodę federacji i gospodarzem były Tychy. Mamy już sprawdzoną ekipę organizacyjną i stąd nie obawiałem się jakieś wpadki. W 90 %, w mojej ocenie, zrealizowaliśmy wszystkie swoje założenia.

Nie obyło się bez drobnych wpadek, ale to chyba one są wpisane w scenariusz organizacji imprez. Mnie dostało się za ceny biletów, ale nadal będę się upierał, że to była decyzja trafna. Poza pierwszym meczem, w kolejnych kibice dopisali i jestem wdzięczny, że wspierali naszą reprezentacje. Reasumując od strony organizacyjnej, jak i sportowej trudno mieć zastrzeżenia do turnieju w Tychach.

Miał pan chwilę zwątpienia obserwując występy reprezentacji podczas występów w Tychach?

Mirosław MINKINA: – Nim odpowiem to chciałbym przypomnieć otoczkę jaka towarzyszyła reprezentacji na przestrzeni ostatnich, pandemicznych lat. Gdy podpisaliśmy umowę z trenerem Robertem Kalaberem (23 czerwca 2020 r. – przyp.red.) byliśmy przekonani, że w kolejnym roku będziemy świętować awans do wyższej dywizji.

Mirosław Minkina
Fot. Rafał Rusek/Pressfocus

Pandemia zrobiła swoje, związek starał się stworzyć takie warunki, by reprezentacja niewiele straciła. Nim doszło do turnieju w Tychach nasza drużyna rozegrała 17 meczów towarzyskich z różnymi rywalami i trener miał okazję wybrać niemal optymalny skład. Oczywiście, należy żałować, że zabrakło Grzegorza Pasiuta, ale różne są przypadki losowe i trzeba się z nimi pogodzić. Niemniej uważam drużyna osiągnęła cel i stąd też niebawem podpiszemy nową umowę z trenerem Kalaberem.

Obrał właściwy kierunek i skrzętnie go realizuje. Pewnie, że podczas turnieju towarzyszyło mi wiele emocji. Zwłaszcza mecz z Ukrainą kosztował mnie sporo zdrowia, bo przecież karne to loteria. Ta porażka mogłaby nam skomplikować sprawę awansu. Jednak wszystko się skończyło po naszej myśli. Niemniej emocji było sporo, zaś w meczu z Japonią byłem znacznie spokojniejszy, bo uważam, że kontrolowaliśmy przebieg tego meczu.

Zanotowaliśmy sukces sportowy i, jak pan stwierdził, organizacyjny. Czy impreza była dochodowa?

Mirosław MINKINA: – Z pewnością tak. Jednak szczegóły będą znane mniej więcej 1,5 miesiąca kiedy ją definitywnie rozliczymy finansowo.

Awans do wyższej grupy przełoży na zainteresowanie potencjalnych sponsorów? Trudno ciągle bazować na samorządach oraz urzędzie marszałkowskim.

Mirosław MINKINA: – To prawda, że urząd marszałkowski z jego szefem Jakubem Chełstowskim wspiera Śląski Dom Hokeja oraz mamy wypróbowanych przyjaciół w Katowicach, Bytomiu Tychach czy w Sosnowcu i oni mocno nam pomagają. Liczę na sponsorów po tym awansie, ale obawiam się, że długiej kolejki nie będzie. Na pewno wzrośnie zainteresowaniem hokejem, zwłaszcza reprezentacyjnym.

W szczytowym momencie transmisji telewizyjnej mieliśmy 400 tys. oglądających rzuty karne z Ukrainą. Nie mamy sponsorów, bo nie ma dla nich rozwiązań systemowych, dla przykładu ulg podatkowych. Dopiero teraz poprawia się infrastruktura, a potencjalny sponsor chce obserwować widowisko sportowe w godziwych warunkach. Ciągle myślę o Narodowym Centrum Lodowym o 5 tys. widowni i będę dążył do zrealizowania tego pomysłu.

Reprezentacje: młodzieżowa i juniorów do lat 18 spadły do Dywizji 2A. Co związek zamierza z tymi sprawami zrobić?

Mirosław MINKINA: – Seniorzy plasują się na 21, 22 miejscu światowej hierarchii. I obie młodsze są na podobnym poziomie. W elicie występuje 10 zespołów, a w kolejnych dywizjach po 6 więc łatwo policzyć, na jakich miejscach znajdują się obie drużyny.

Przepraszam, ciekawy tok rozumowania. Z tych spadków trzeba jednak wyciągnąć wnioski. Jakie?

Mirosław MINKINA: – To były trudne lata dla obu zespołów i kłopoty zdrowotne kilku zawodników, w tym bramkarza sprawiły, że wyniki były poniżej oczekiwań. Szkolenie do 15 roku życia jest poza kontrolą związku i wszystko jest w gestii klubów. Potem dopiero rozpoczyna się edukacja w Szkole Mistrzostwa Sportowego. Doskonale zdaje sobie sprawę, że trzeba stworzyć system szkolenia młodzieżowego i mamy zamiar to zrobić. Pierwsze kroki zostały poczynione, bo roli konsultanta podjął się Henryk Gruth i trwają już rozmowy oraz pewne ustalenia z dyrektorem sportowym Tomaszem Demkowiczem oraz odpowiedzialnym za młodzież trener Krzysztofem Majkowskim.

Dwie dekady zaniedbań pracy z młodzieżą nie da się nadrobić w ciągu sezonu czy dwóch. To praca na długie lata, ale najpierw trzeba mieć program, który będziemy skrzętnie realizowali. Chcemy stworzyć Team Poland, składający się z młodych zawodników, nie mających stałego miejsca w swoich zespołach klubowych. Mógłby rywalizować w ekstraklasie i młodzi zawodnicy zdobywali niezbędne doświadczenie. To wiąże się również z nakładami finansowymi liczonymi i to niemałymi. Trzeba stworzyć system stypendialny.

A co z reprezentacją kobiet, która w tym sezonie swoimi wynikami mile zaskoczyła?

Mirosław MINKINA: – To prawda. Już nie możemy dreptać, ale trzeba pójść w kierunku profesjonalizacji. W miniony poniedziałek mieliśmy spotkanie w wąskim gronie działaczy związku (Marta Zawadzka i Adam Fras – przyp.red,) i trenera kadry Zbigniewa Wróbla. By osiągnąć kolejny skok jakościowy jest potrzebna stabilizacja. 10 – 15 najlepszych zawodniczek powinny otrzymywać wynagrodzenie, by mogły zajmować się tylko treningami oraz grą w Europejskiej Lidze. Oczywiście, wszystko się rozbija o finanse, ale i tę przeszkodę trzeba pokonać. Obie reprezentacje seniorskie powinny również szukać zawodniczek i zawodników z polskimi korzeniami zza oceanem.

Jaka jest strategia związku na najbliższy czas?

Mirosław MINKINA: – Z reprezentacja seniorów chcielibyśmy dobrze zakotwiczyć w Dywizji 1A, choć oczywiście marzą się występy w elicie. Jesteśmy realistami i najpierw musi być stabilizacja na tym poziomie. O Teamie Poland już wspominałem, bo on byłby kontynuacja programu szkolenia młodzieży. Związek wraz z innymi zainteresowanymi krajami prowadzi rozmowy z IIHF w sprawie zreformowania mistrzostw świata Dywizji 1A i 1B. Chcemy stworzyć jedną silną organizację i rywalizacja byłaby w grupach, a potem byłby Final Four. Ta propozycja ma realną szansę wejść w życie w 2024 r. Oczywiście, zreformowanie szkolenia młodzieżowego oraz SMS-u, ale o tym już mówiłem.

Jest pan zadowolony jak rozwija się Polska Hokej Liga?

Mirosław MINKINA: – Na pewno formuła open sprawiła, że była ona w ostatnich sezonach atrakcyjniejsza. Na naszych lodowiskach pojawiło się wielu ciekawych zagranicznych zawodników. Liga to kompromis między tym co chcą kluby, a co związek. Teraz każdy zespół będzie musiał mieć minimum 6 krajowych zawodników. Ten limit chcieliśmy zwiększać, ale został przez działaczy klubowych zamrożony. W interesie reprezentacji chciałoby się mieć jak najwięcej krajowych…

Co z rosyjskim zawodnikami w nowym sezonie?

Mirosław MINKINA: – Zaraz po agresji na Ukrainę jako federacja wnioskowaliśmy wykluczenie Rosji i Białorusi ze struktur międzynarodowej federacji i wykluczeniem z rywalizacji. Natomiast grę Rosjan czy Białorusinów pozostawialiśmy w gestii klubów, bo zdawaliśmy sobie sprawę jakie byłby konsekwencje. Uważam, patrząc na dotychczasowe dokonania klubów, na naszych lodowiskach nie zobaczymy Rosjan. Jednak to ciągle jest w gestii klubów. Inaczej ma się sprawa z trenerami. Andrej Gusow, jak zawodnik, zdobywał z Podhalem mistrzostwo, a później jako trener mistrzostwo z GKS-em Tychy i stara o nasze obywatelstwo. Z kolei Andrej Sidorenko ubiega się o kartę stałego pobytu. Obaj trenerzy są cenionymi fachowcami, warto ich zatrzymać w kraju i sami to deklarują.

Niebawem podczas mistrzostw świata w Finlandii odbędzie się kongres i zapadną decyzje o kolejnych imprezach. O jakie będzie aplikowała nasza delegacja?

Mirosław MINKINA: – Składamy wnioski o trzy turnieje: mistrzostwa świata młodzieżowe i juniorów oraz juniorek do lat 18. Realnie oceniając może dostać jedną imprezę, może dwie. Ponadto będziemy prowadzili rozmowy o turniejach EIHC seniorów. W listopadzie w planach mamy Baltic Cup być może na Litwie, zaś w grudniu Christmas Cup na lodowisku w Bytomiu. Jest jeszcze lutowy termin reprezentacji, ale on będzie dyskutowany i wszystko zależy od trenera kadry. Kluby niezbyt przychylnie na niego patrzą, bo chcą przygotować się do play offu. Szczegóły będą znane pod koniec maja.


Na zdjęciu: Dominik Paś to jeden z młodych zawodników, który w reprezentacji trenera Roberta Kalabera ma pewne miejsce.

Fot. Tomasz Kudala/PressFocus