Mirosław Smyła: Potrzeba rywalizacji

Rozmowa z Mirosławem Smyłą, trenerem Podbeskidzia Bielsko-Biała.


Za wami dwa letnie sparingi wygrane po 1:0. Jak pan ocenia ostatnich z nich z Ruchem Chorzów?

Mirosław SMYŁA: – Fajnie było z „Niebieskimi” zagrać. To wielka firma i kibicowska moc. Co do meczu, to w pierwszej odsłonie spotkały się dwie drużyny, które preferowały chęć gry w piłkę. Nikt się nie oszczędzał, momentami było ostro. Na szczęście wszyscy są cali i zdrowi. Było trochę piłki nożnej. Wiadomo, że chciałoby się więcej, ale to jest gra kontrolna, w której oglądaliśmy wszystkich. Całą kadrę. Po przerwie wyglądało to troszkę gorzej. Brakowało generalnie jakości i mecz był bardziej chaotyczny. Strzeliliśmy jednak bramkę i choć wynik nie ma większego znaczenia, ale cieszy, że jest zwycięstwo. Mamy świadomość, że czeka nas bardzo wiele, bo aż 34 ciężkie mecze. Wiemy, jaka ta liga będzie. Na pewno nikt się nie podda. O zwycięstwo w każdym spotkaniu będzie bardzo trudno. Mamy swoje cele. Chcemy być coraz lepsi. Wygrywać mecze grając w piłkę, a nie tylko ją kopiąc.

Od niedawna zawodnikiem Podbeskidzia jest Tomasz Jodłowiec. Jakie ma pan oczekiwania względem tego piłkarza?

Mirosław SMYŁA: – Trudno nie mówić o podwójnej roli. Najpierw trzeba go wdrożyć w piłkarskie życie, bo pół roku nie grał w piłkę. Wraca po kontuzji, stopniujemy mu obciążanie i cały czas wszystko konsultujemy. W obszarze sportowym czekamy, aż będzie w pełni dyspozycji. Wtedy pomoże zespołowi na boisku. Nie tylko umiejętnościami, ale też charyzmą. Zawodnika, które swoje przeszedł i w trudnych momentach będzie mógł nam pomóc. Szatnia zawsze potrzebuje bodźca, zastrzyku świeżej krwi i doświadczenia. Młodzi piłkarze, wpatrzeni w niego jak w obrazek, będą mogli wyciągać wnioski. To ważna i odpowiedzialna rola.

Kamil Biliński, który jest liderem i kapitanem zespołu, może liczyć na wsparcie.

Mirosław SMYŁA: – Musi je dostać. Chciałbym, by Kamil się skupił na grze. Jest bardzo dobry w strzelaniu bramek, a teraz ma kogoś, kto – mam nadzieję – będzie go wspierał w szatni swoim autorytetem.

Niedługo po zakończeniu poprzednich rozgrywek nowym zawodnikiem Podbeskidzia został Krzysztof Drzazga. Jaką pan widzi rolę w zespole dla tego zawodnika?

Mirosław SMYŁA: – Krzysiu jest piłkarzem z potencjałem ekstraklasowym i to nie podlega dyskusji. Chce wrócić na najwyższy poziom rozgrywkowy i tego nie ukrywa. Będzie robił wszystko, by tego dokonać. Wierzę, że jego wartość, jaką widzimy na treningach i w sparingach, przełoży się na mecze mistrzowskie. To jest piłkarz. Lubię inteligentnych zawodników, z klasą, i on faktycznie taki jest. Pozycja numer 10 jest dla niego optymalna. W dodatku w naszym ustawieniu czuje się na tej pozycji bardzo dobrze. Daje jakość drużynie, jest zawodnikiem zespołowym. Nie indywidualistą.

Obserwujemy po raz kolejny Podbeskidzia z trójką stoperów w linii obrony. Czyli będzie się pan trzymał pomysłu, który zaszczepił pan pod koniec zeszłego sezonu? Wiemy, że z zespołem pożegnał się Maciej Kowalski-Haberek, który rozwiązał kontrakt za porozumieniem stron.

Mirosław SMYŁA: – Dołączył do nas Iwajło Markow, stoper lewonożny. Mamy Julio Rodrigueza i Daniela Mikołajewskiego. Pamiętajmy, że Mateusz Wypych wraca do normalnych treningów. Liczę na rywalizację. Mają grać na zero z tyłu, w dwóch sparingach to się udało. A czy coś dołożą do przodu, w rozegraniu? Jeżeli tak, to będzie to wartość dodana dla zespołu. Zresztą na każdej pozycji chcemy stworzyć rywalizację. Każdy zawodnik musi mieć tego świadomość, że jeżeli nie zagra na sto procent, nie włoży nogi wszędzie dla drużyny i dla klubu, to nie będzie grał.

Na jakich pozycjach poszukuje pan jeszcze wzmocnień?

Mirosław SMYŁA: – Kamila Bilińskiego trzeba odciążyć nie tylko w szatni, ale również na boisku, bo jest osamotniony na „dziewiątce”. Chciałbym zdjąć z niego trochę tego obciążenia, aby poczuł więcej swobody i miał tę świadomość, że nawet kiedy będzie w nieco gorszej dyspozycji, to będzie ktoś, kto go zastąpi.

Już niespełna dwa tygodnie pozostały do rozpoczęcia sezonu. W środę 6 lipca sparing z Pniówkiem Pawłowice, a w najbliższą sobotę mecz kontrolny z Wisłą Kraków. Jak będą wyglądały najbliższe dni w pańskim zespole?

Mirosław SMYŁA: – Fachowo nazywa się to mikrocykl startowy i dwa takie okresy przed nami. Próba generalna, to starcie z Wisłą Kraków, połączona z prezentacją drużyny. Tydzień później gramy już mecz mistrzowski z Arką Gdynia. W najbliższym czasie będziemy starali się przygotować optymalnie zespół do pierwszego, ale już jakże ważnego meczu w sezonie. Odpowie on nam na pytanie, gdzie jesteśmy. Niby jedno spotkanie nic nie zmienia. Ale trzeba pokazać się z jak najlepszej strony.


Na zdjęciu: Lider Podbeskidzia Kamil Biliński będzie miał wsparcie w szatni w osobie Tomasza Jodłowca. Teraz czas znaleźć mu wsparcie w ataku.
Fot. Krzysztof Dzierżawa/Pressfocus