Mirosław Widuch: Mistrz mojej kuchni poleca Lecha

Rozmowa z byłym piłkarzem m.in. GKS-u Katowice, Piasta Gliwice i GKS-u Tychy.


Na jakim stadionie można pana spotkać?

Mirosław WIDUCH: – Co prawda w ekstraklasie rozegrałem 319 spotkań w barwach GKS-u Katowice oraz Piasta Gliwice i jako piłkarz odwiedziłem sporo stadionów zarówno w kraju, jak i w Europie, ale powiem szczerze, że nie ciągnie mnie na trybuny. Ostatnio w roli widza byłem na stadionie w… Poznaniu. Mój przyjaciel Jarek Tkocz – po starej znajomości – załatwił bilety na ubiegłoroczny majowy mecz Lecha z Zagłębiem Lubin, w którym „Kolejorz” pieczętował zdobycie tytułu, więc oglądałem mistrzowską fetę. Bardziej niż ja cieszył się jednak z tego sukcesu mistrz… kuchni z mojej restauracji, bo Sebastian pochodzi z Wielkopolski i jest fanem Lecha. Na Śląsk przyjechał za głosem serca i pracuje w „Starej Chacie”, bo tak nazywa się rodzinny biznes, który mnie pochłonął niemal całkowicie. 14 lat temu, żegnając się z karierą w Piaście, wiedziałem, że nie będę trenerem, ani działaczem i cieszę się, że znalazłem swój nowy sposób na życie. Sprawia mi to przyjemność i dobrze się czuję, co można zobaczyć w Gostyni. Zapraszam na tradycyjne polskie dania w otoczeniu historycznych już przedmiotów.

A co z piłkarskiego menu 23. kolejki poleciłby pan kibicom?

Mirosław WIDUCH: – Możemy zacząć od piątkowego meczu Stali z Piastem i to z dwóch powodów. Po pierwsze, stadion w Mielcu kojarzy mi się z moim pierwszym meczem w ekstraklasie, bo tam właśnie debiutowałem 30 lat temu i cieszyłem się ze zwycięstwa GKS-u Katowice 2:1. Taki wynik przewiduję także teraz, bo moja ostatnia drużyna w ekstraklasie bardzo potrzebuje punktów, a jej ostatnie zwycięstwo z Cracovią u siebie zwiastuje, że forma idzie w górę.

Skoro po kolei… to drugi mecz weekendu rozegrany zostanie w Poznaniu. Kto wygra Lech czy Lechia?

Mirosław WIDUCH: – Lechia dołuje, a Lech już za dużo punktów ostatnio stracił, żeby mógł sobie pozwolić na trzecią porażkę z rzędu. Nawet remis nie wchodzi w rachubę, jeżeli „Lokomotywa” ma zamiar w następnym sezonie znowu grać w europejskich pucharach, w których właśnie wjechała do walki o ćwierćfinał. Obstawiam, że wygra 2:0.

Czy czekając na sobotni klasyk Górnik – Legia rzuci pan okiem na wyniki spotkań Widzew – Warta i Korona – Wisła?

Mirosław WIDUCH: – Na pewno tak. Zacznę od starcia największych niespodzianek, bo Widzew jest na podium, a Warta – wbrew spekulacjom – pokazuje siłę. Wprawdzie łodzianie nie wykorzystują w pełni atutu swojego boiska, bo z 11 spotkań wygrali „tylko” 5, a „Zieloni” ostatnio rozgromili Koronę 5:1, to jednak stawiam na zwycięstwo gospodarzy 2:0. Natomiast w starciu Korony z Wisłą kciuki ściskał będę za kielczan, którzy bardzo potrzebują punktów. Wspomniany już Jarek Tkocz pracuje właśnie w tym klubie, więc życzę mu zwycięstwa 1:0. A jeżeli chodzi o Górnika z Legią, to w sobotni wieczór, przy blasku świateł i mam nadzieję wypełnionych trybunach, nie spodziewam się… bramek. Owszem, będą emocje, ale zabrzanie, choć mają w ataku mistrza świata Lukasa Podolskiego oraz Szymona Włodarczyka, który grając w Legii dwa razy zdobył mistrzostwo Polski, a teraz jest najlepszym strzelcem Górnika, nie przekonują. Natomiast warszawianie nie mają mistrzowskiego błysku i dlatego zajmują 2. miejsce w tabeli.

Na jej czele jest Raków, który zagra w Szczecinie z walczącą o podium Pogonią. Ostrzy pan sobie apetyt na niedzielny piłkarski obiad?

Mirosław WIDUCH: – Najpierw na przystawkę będzie mecz Miedzi z Jagiellonią i myślę, że ostatni w tabeli legniczanie zdobędą punkt za remis 1:1. Natomiast w starciu mojego niedoszłego klubu z liderem spodziewam się znacznie większej jakości. 30 lat temu – jako zawodnik GKS-u Tychy – pojechałem do Szczecina i po tygodniowych testach w Pogoni wróciłem do domu, żeby po kilku dniach znaleźć się w GKS-ie Katowice. Co prawda ten szczeciński epizod nic nie zmienił w moim sportowym życiorysie i trudno mówić o sentymencie, jednak myślę, że w tym meczu Pogoń wygra 1:0, ale to nie przeszkodzi najlepszemu w polskiej lidze Rakowowi sięgnąć po mistrzostwo.

Fot. Mirosław Widuch (Fot. Łukasz Laskowski/PressFocus)

Mieliśmy danie główne, więc pozostały nam desery. Co będzie bardziej smakowało – niedzielny podwieczorek w Krakowie, czy poniedziałkowa kolacja w Radomiu?

Mirosław WIDUCH: – W Cracovii trenerem jest Jacek Zieliński, którego bardzo miło wspominam z czasów mojej gry w Piaście, więc kibicuję krakowianom i stawiam na ich zwycięstwo 3:1. Natomiast w starciu Radomiaka z Zagłębiem, w którym trenerem jest Waldek Fornalik, życzę zwycięstwa jego zespołowi. Na boisku byliśmy rywalami w meczach GKS-u Katowice z Ruchem Chorzów. Później prowadził zespoły przeciwko którym grałem, ale znamy się i mogę powiedzieć, że w grze lubinian już widać jego rękę, a to dobrze wróży zespołowi, więc stawiam na jego wygraną 2:1.


Na zdjęciu: W klasyku, czyli meczu Górnika z Legią, Mirosław Widuch spodziewa się… bezbramkowego remisu.
Fot. Tomasz Jędrzejowski/PressFocus