Misja Belfast II

Kibice Tauronu KH GKS-u Katowice są wytrwali – długo czekali na przyjazd ekipy i w końcu z niedzieli na poniedziałek o 3.30 mogli ich przywitać na stadionie przy Bukowej. Nie obyło się bez śpiewów oraz odpalanych rac, zaś hokeiści byli mile zaskoczeni takim powitaniem. To tylko świadczy o tym, jaki jest potworny głód sukcesu wśród kibiców GKS-u. Trudno sobie wyobrazić, co byłoby gdyby hokeiści sięgnęli po złoto MP, zaś piłkarze awansowali do ekstraklasy…

Białoruski HK Homel, kazachski Arłan Kokczetaw oraz Belfast Giants – to rywale GieKSy w finale Pucharu Kontynentalnego. Aplikację na organizację turnieju można składać do końca listopada, ale wszystko wskazuje, że na początku stycznia finał znów rozegrany zostanie w Belfaście. Misję Belfast II czas rozpocząć i to zarówno z punktu logistycznego, jak i sportowego. W Katowicach nie mają czasu na świętowanie, bo po dniu wolnym dzisiaj hokeiści się spotykają w siłowni, zaś od środy na lodzie. Teraz liga znów będzie grała w oszałamiającym tempie.

Kevin nie jest sam

Wprawdzie działacze oraz hokeiści solennie zapowiadali, że jadą po premiowane miejsce, ale zdawaliśmy sobie ze skali trudności. A tymczasem ekipa Tauronu zaimponowała dojrzałą grą i wychodziła z najtrudniejszych opresji.

– To efekt dobrze zbilansowanej drużyny; mamy zawodników, którzy w każdej chwili mogą „wypalić” i zadecydować o końcowym wyniku przekonuje kapitan Tomasz Malasińskki. – Mnie nie wypada rozdawać indywidualnych cenzurek, ale muszę wspomnieć o bramkarzu Kevinie Lindskougu, bo imponował spokojem i w niektórych momentach bronił fenomenalnie. Gdy ma się takiego faceta za plecami, to gra się dużo swobodniej i to właśnie było widać podczas tego turnieju. Popełnił jeden błąd, ale po ostatnim meczu szybko zapomnieliśmy (śmiech). Przypuszczalismy, że drużyna Medvescaka, występująca w EBEL, ma lepsze tempo gry i jest bardziej obyta w grach o stawkę. Przegraliśmy, ale nie byliśmy gorszi, tylko zabrakło wyrachowania. Będziemy jeszcze silniejsi, bo niebawem wracają kontuzjowani Marek Strzyżowski i Damian Tomasik.

Twardziele

Działacze z Katowic mogą zapisać sobie po stronie plusów zagraniczne transfery, bo zarówno Finowie, jak i Słowacy są silnymi punktami tej dobrze zestawionej drużyny. Trenerzy Tom Coolen i Piotr Sarnik doskonale zdawali sobie sprawę, że przed ostatnim, decydującym meczem drużynie potrzeba impulsu. Stąd też doszło do przetasowania w formacjach obronnych. Finowie: Heikkinen i Tuhkanen zagrali razem, zaś Wanacki z Krawczykiem. To była udana roszada bez szkody dla jakości gry.

– Jestem pod wrażeniem gry słowackich defensorów: Deveczki i Czakajika – relacjonuje dyrektor sportowy, Roch Bogłowski. – Deveczka w pierwszym meczu dostał potężne uderzenie kolanem w udo i jego występy stanęły pod znakiem zapytania. Postawiliśmy go na nogi i zaliczył wraz z kolegą udane występy. Chwała drużynie, która przegrywając z Belfastem 0:2 potrafiła odrobić straty. Nawet w najtrudniejszych chwilach w szatni nie było gorąco, lecz rzeczowa analiza tego, co należy wykonać.

Święto jaki mało

– Występ w Belfaście to było dla nas święto – podkreślają zawodnicy i działacze.

– Tego właśnie nam brakuje na co dzień, bo wracamy do ligi i raz gramy z silniejszym, innym razem ze słabszym i trudniej się mobilizuje – przekonuje „Malaś”.

– Organizatorzy zadbali o wszystko i to był niezwykle udany półfinał – dodaje Bogłowski. – Niezapomniana atmosfera na trybunach i, co najważniejsze, awans. Miejscowi działacze już w trakcie turnieju zapowiedzieli, że będą składali aplikację o finał.

Teraz przed hokeistami GKS-u powrót do ligi. A zaczynają do mocnego uderzenia: Sosnowiec, Tychy, Nowy Targ, Kraków…