Mistrz już bez wirusa

Mimo że wciąż mamy dopiero lipiec, Legia Warszawa zdążyła polec przed własną publicznością już trzykrotnie. Najpierw w meczu o Superpuchar Polski przegrała z Arką Gdynia 2:3, potem na inaugurację ekstraklasy z Zagłębiem Lubin 1:3 i „na deser” 0:2 ze Spartakiem Trnawa – w 2. rundzie eliminacji Ligi Mistrzów.

W tym ostatnim meczu aż 10 zawodników Legii nie mogło wystąpić z powodu kłopotów zdrowotnych. Nie wszystkie miały podłoże ortopedyczne. Drużynę zaatakował bowiem tajemniczy wirus. – Po wirusie już nie ma śladu – zapewnia trener stołecznej drużyny, Dean Klafurić. – Jestem przekonany, że z Koroną zagramy lepiej niż ze Spartakiem. Nie zapomnieliśmy, jak się gra w piłkę nożną. Wciąż jesteśmy najlepszą drużyną w Polsce i stać nas na bardzo dobrą postawę. To napawa nas wszystkich optymizmem.

Dobra mina do złej gry. Klafurić wie, że mecz z Koroną może się dla niego okazać pożegnalnym akordem w roli opiekuna Legii. Z dnia na dzień o jego spodziewanej dymisji mówi się w coraz szerszych kręgach. Następcą Chorwata miałby zostać niedawny selekcjoner reprezentacji Polski, Adam Nawałka. Jeżeli dziś Legia Warszawa zaliczy kolejny mecz z gatunku kompromitujących, do takiej roszady personalnej może dojść jeszcze w tym tygodniu.

– Interesuje mnie jedynie spotkanie w Kielcach oraz walka o awans do następnej rundy eliminacji Ligi Mistrzów – deklaruje „Klaf”, który w czwartek obchodził 46. urodziny. – Praca trenera jest specyficzna. Jeśli wygrywasz, wszystko jest w porządku, a jeśli doznajesz porażek, to każdy jest zły, ja również. Wciąż jestem gotowy do walki. Wierzę, że wiem, jak rozwiązać nasze problemy.

Za główne źródło kłopotów Legii uchodzi eksperyment oparty na grze trzema defensorami. Mimo że takie ustawienie nie zdaje egzaminu, do tej pory Klafurić konsekwentnie je stosował. Wydaje się jednak, że w Kielcach – wobec ostatnich niepowodzeń – warszawianie wrócą do systemu 4-4-2.

Początek meczu Korona Kielce- Legia Warszawa o 20:30.