Mistrz, który w kraju dołuje

Legia Warszawa w lidze przegrała 4 z 7 meczów. W europejskich pucharach poniosła 1 porażkę. W 9 spotkaniach.


4 porażki w 7 meczach i zaledwie dwa punkty przewagi nad strefą spadkową. Dla Legii Warszawa runda jesienna rozgrywek ekstraklasy powoli zbliża się do półmetka, a mistrz Polski zdecydowanie dołuje.

Radomiak Radom, Wisła Kraków, Śląsk Wrocław i Raków Częstochowa – oto komplet zespołów, które w tym sezonie znalazły sposób na ekipę Czesława Michniewicza. Co ciekawe prócz występów na krajowej zespół ze stolicy rozegrał aż 9 spotkań na międzynarodowej arenie. I przegrał tylko raz, u siebie z Dinamem Zagrzeb, w trzeciej rundzie kwalifikacji Ligi Mistrzów.

Dodając do tego przegraną w Superpucharze Polski po rzutach karnych na początku sezonu, śmiało można stwierdzić, że Legia kompletnie nie radzi sobie z krajowymi rywalami, a kolejnym, małym dowodem na to był niedawny mecz Pucharu Polski z Wigrami Suwałki. 10. drużyna w tabeli II ligi potrafiła w meczu z „Wojskowymi” objąć prowadzenie. Na krótko, ale jednak.

Wracając jednak do realiów ligowych, to Legia straciła w tym sezonie już 12 punktów, a jej dorobek jest o połowę mniejszy od liderującego Lecha Poznań. Jasne, drużyna ze stolicy rozegrała o dwa mecze mniej, ale – biorąc pod uwagę jej obecną dyspozycję – to przecież wcale nie jest powiedziane, że je wygra, choć warto pamiętać, że z Zagłębiem Lubin zmierzy się dopiero w grudniu, a termin meczu z Bruk-Betem Termaliką Nieciecza nie jest jeszcze znany.

– Straciliśmy dużo punktów, to fakt. Polskie zespoły muszą nauczyć się grać w podobnych okolicznościach, z jakimi my się obecnie zmagamy. Bardzo cieszymy się, że jesteśmy w Lidze Europy, ale nie jest łatwo łączyć meczów w ekstraklasie i w pucharach. Dochodzą podróże i to wszystko ma znaczenie. Trzeba jednak wyjść i grać – powiedział Czesław Michniewicz, szkoleniowiec „Wojskowych” po porażce z Rakowem. – Nie będziemy jednak narzekać na swój los. Z Wisłą i Śląskiem mieliśmy tyle okazji, że mogliśmy spokojnie te mecze wygrać. Z Rakowem zagraliśmy słabo, ale już skupiamy się na meczu z Leicesterem.

W najbliższy czwartek mistrz Polski zmierzy się z piątą drużyną angielskiej ekstraklasy poprzedniego sezonu. Przy Łazienkowskiej szykuje się piłkarskie święto, choć martwi kibiców – rzecz jasna – forma zespołu. A także to, że przed ostatnim meczem ligowym z gry wypadło trzech zawodników. Mattias Johansson, a przede wszystkim Artur Boruc i Luquinhas. Obecnie nie wiadomo, czy wymienieni będą do dyspozycji Michniewicza na starcie z Leicesterem. Najbardziej odczuwalny był brak doświadczonego bramkarza, a także zawodnika, który w znacznej mierze odpowiada za kreowanie gry w ofensywie.

W starciu z rywalem, który na co dzień mierzy się z najpotężniejszymi zespołami nie tylko w Anglii, każdy wartościowy zawodnik będzie na wagę złota. Ale nie powinno chodzić Legii jedynie o najbliższe starcie. Bo trzy dni później mistrz Polski zagra w Gdańsku z Lechią, czyli trzecią drużyną w tabeli ekstraklasy, która w tym sezonie przegrała zaledwie jedno spotkanie. A trzy ostatnie mecze, licząc pucharowe starcie z Jagiellonią Białystok, rozstrzygnęła na swoją korzyść.


Na zdjęciu: Gest Czesława Michniewicza mówi sam za siebie. Z ligową grą Legii jest źle.

Fot. Rafał Oleksiewicz/PressFocus