Mistrz liczy pieniądze

Lech przedstawił sprawozdanie finansowe za poprzedni sezon, odnotowując stratę na poziomie ponad 15 mln zł. Na poniedziałek poznaniacy planują audyt, na którym szczegółowo wyjaśnią wszystkie trapiące kwestie.


Sprawozdanie tyczy się minionego sezonu, to znaczy okresu od 1 lipca 2021 do 30 czerwca 2022 roku. Jesienią klub złożył w KRS-ie odpowiednie dokumenty, a teraz trafiły one do opinii publicznej. Zgodnie z tym, co w sierpniu zapowiadało poznańskie szefostwo, Lech zakończył rozgrywki ze stratą ponad 15 mln złotych. To ciekawe o tyle, że rok wcześniej był… 50 milionów netto na plusie.

Jóźwiak nieopłacony

W raporcie „Kolejorz” wymienił, że przychody z działalności operacyjnej wyniosły 96,2 mln zł, a koszty ów działalności to 111,3 mln zł, co daje stratę z działalności operacyjnej na poziomie –15,1 mln. Właściciel Lecha Piotr Rutkowski już kilka miesięcy temu podkreślał, że obecna drużyna jest najdroższą w historii klubu. Jak to wówczas ujął, zespół kosztuje 40-50 procent więcej niż ekipa sprzed dwóch sezonów, która grała w fazie grupowej Ligi Europy. To jeden z powodów „dziury”, która pojawiła się w poznańskim budżecie. Druga z kolei tyczy się wciąż nierozwiązanej sprawy Kamila Jóźwiaka.

Derby County w 2020 roku sprowadziło skrzydłowego ok. 4 mln euro, z których do tej pory zapłaciło… tylko milion. Pozostała część miała zostać wysłana Lechowi w ratach do stycznia zeszłego roku, ale tak się nie stało. Anglicy popadli w problemy finansowe, spadli z ligi, a cała sprawa trafiła do sądu. Derby chciało ubłagać „Kolejorza”, aby zakończyć temat tylko na… jednym kolejnym milionie, na co ten rzecz jasna się nie zgodził. Sąd zapewne przyzna Polakom rację, ale kiedy pieniądze trafią na ich konto – tego jeszcze nie wiadomo. Dla formalności przypomnijmy, że w dzisiejszych okolicznościach 3 mln euro to ponad 14 mln złotych. Jak więc widać, z tą kasą dziura byłaby niemalże w całości zasypana.

Zgodnie z planem

Co oczywiście mocno rzuca się w oczy podczas przeglądania raportów i kolorowych tabelek, to że w mistrzowskim sezonie Lech był 15 mln złotych w plecy, podczas gdy rok wcześniej był 50 mln do przodu (a nawet 60 mln, jeśli podamy kwotę brutto). Sprawa nie jest jednak tak szokująca, jakby się mogło na pierwszy rzut oka wydawać. Należy pamiętać, że tamten okres rozliczeniowy był trochę… dziwny z powodu covida, który rozkopał rozgrywki (bo mowa o sezonie 2020/21). Transfery były przeprowadzane później i tak sam tylko Jakub Moder odszedł do Brighton za 11 mln euro, co w praktyce oznacza kwotę ponad 50 mln złotych. Wtedy też sprzedano Jóźwiaka i Roberta Gumnego, a suma sprzedaży zdecydowanie przewyższała transferowe wydatki Lecha. Tamten okres zawiera też w sobie pieniądze otrzymane od UEFA za grę w fazie grupowej Ligi Europy.

Władze „Kolejorza” podkreśliły, że bieżący wynik finansowy był planowany, ponieważ klub bardzo duży nacisk położył na to, aby w jubileuszowym sezonie zdobyć mistrzostwo Polski, co też mu się udało. Natomiast z racji tego, że rok wcześniej zysk przekroczył 50 mln zł, „podjęty został szereg decyzji o charakterze inwestycyjnym, które powinny się przełożyć na osiąganie sukcesów sportowych i wygenerować możliwość dalszej poprawy kondycji finansowej klubu. Wyniki finansowe oraz szerzej sytuację finansową z uwagi na specyfikę branży piłkarskiej należy rozpatrywać w perspektywie kilkuletniej” – czytamy w raporcie.

Kasa za Kamińskiego

Dalej działacze wyjaśnili, że inwestycje dotyczą w dużej mierze kwestie infrastruktury szkoleniowej ośrodka we Wronkach (Centrum Szkoleniowo-Badawcze kosztowało 55 mln zł, z czego blisko 20 mln pozyskano z Ministerstwa Sportu i Turystyki). Chodziło też o budowę podgrzewanego boiska na obiektach przy Bułgarskiej w Poznaniu, o budowę muzeum klubowego oraz nowej sali gold VIP.

Co też istotne, to że kolejny raport finansowy Lecha będzie zapewne lepszy. „Kolejorz” znów gra w europejskich pucharach i choć nie jest to Liga Europy, a „tylko” Liga Konferencji, to również do klubowej kasy wpadnie z racji tego nieco grosza (czy może raczej centa). Dodatkowo sprawozdanie za sezon 2021/22 nie uwzględnia 10 mln euro (na dziś ok. 47 mln złotych), za jakie poznaniacy sprzedali do Wolfsburga Jakuba Kamińskiego. Owszem, transfer został przeprowadzony w styczniu, ale „Kamyk” natychmiastowo został do Lecha z powrotem wypożyczony. Podkreśla się, że większość tej kwoty ma być uwzględniona w przyszłym raporcie, choć podobno jakaś jej część już do obecnego rozliczenia trafiła.

Na zdjęciu: Mimo finansowej straty sytuacja Lecha zdaje się być komfortowa.


Fot. Tomasz Folta/PressFocus


Co na to Legia?

Jak w poprzednim sezonie grali „wojskowi”, tego przypominać nikomu nie trzeba. Tygodniami bowiem zastanawiano się, czy istnieje praktyczna możliwość spadku tej drużyny z ekstraklasy… Mimo tego należy pamiętać, że Legia zanotowała pozytywny zastrzyk finansowy z racji gry w fazie grupowej Ligi Europy oraz normalnego otwarcia trybun po okresie covidowym. Przychód operacyjny (bez transferów) klubu za okres 2021/22 wyniósł 155 mln złotych (to drugi najlepszy wynik w historii Legii), a koszty operacyjne wyniosły 171 mln. Do tego należy dorzucić jeszcze przychody z transferów, na które największy wpływ miały sprzedaże Josipa Juranovicia do Celtiku i Luquinhasa do NY Red Bull, ale też ujemny wynik działalności finansowej.

Ogólnie więc warszawiacy zanotowali stratę netto na poziomie 10 mln złotych. Jak podkreśliła w komentarzu sama Legia, budżet na sezon 2021/22 zakładał osiągnięcie dodatniego wyniku na poziomie 10-20 mln złotych, ale z racji słabej formy w ekstraklasie i niższych niż prognozowane zysków transferowych – nie udało się. Co ciekawe, o ile Lech Poznań posiada zobowiązania finansowe na poziomie 19 mln zł, o tyle zadłużenie Legii szacuje się na ok. 194 mln zł.