Mistrz z pierwszym punktem!

To nie był dobry mecz w wykonaniu Lecha Poznań, ale w Lubinie udało się „Kolejorzowi” w końcu coś zdobyć.


Do spotkania zespół poznański przystępował z piętnem porażki na Islandii w trzeciej rundzie eliminacji Ligi Europy. Wiadomo – to wstyd, ale kibice nie zrazili się niemocą mistrza Polski. Lubiński stadion od dawna nie był zapełniony taką liczbą kibiców. Na derby ze Śląskiem Wrocław zawsze przychodzi mnóstwo ludzi, ale na „zwyczajne” mecze ligowe frekwencja czasami wręcz frapuje. Tym razem kibice Zagłębia stanęli na wysokości zadania. A trzeba również podkreślić, że i sympatycy Lecha Poznań stawili się w przynajmniej zadowalającej liczbie. Nie mogło być inaczej, wszakże fani obu klubów się przyjaźnią.

I w pierwszej połowie spotkania sympatycy obu zespołów obejrzeli kilka interesujących akcji. Zagłębie podeszło do tematu zupełnie pragmatycznie. Wiedzieli lubinianie, że rywal z nieudanego wojażu na Islandię wrócił dopiero w piątek nad ranem. A zatem… oddali mu piłkę. Lech grał w poprzek boiska i zupełnie nic z tego nie wynikało. Gospodarze próbowali kontrować i po jednej z takich sytuacji mogli strzelić gola. Kapitalnie jednak zachował się Filip Bednarek, który obronił strzał Martina Doleżala.

W drugiej połowie działo się zdecydowanie więcej. Zaczęło się od groźnej kontry Zagłębia, ale gospodarze – kilka minut później – objęli prowadzenie po ataku pozycyjnym. Cheikhou Dieng, Senegalczyk, chyba przypomniał sobie, jak reprezentacja jego kraju czarowała na mundialu w 2002 roku. Zawodnik Zagłębia wręcz zabawił się z Radosławem Murawskim i bardzo sprytnie, piętą, znalazł podaniem Łukasza Łakomego. Który posłał piłkę w długi róg bramki Lecha. Bednarek jej nie sięgnął i Zagłębie objęło prowadzenie.

Trzeba przyznać, że gol ten mocno podziałał na zespół poznański. Lech rzucił się do ataku, a rywal nie był na to przygotowany. Na boisku pojawił się Joao Amaral, który jedną, dynamiczną akcją wywalczył dla swojej drużyny rzut karny. Kacper Bieszczad, bramkarz Zagłębia, nie powinien w tej sytuacji faulować, bo zbyt wielkiego zagrożenia nie było. Niemniej jednak niespełna 20-latek spanikował i sędzia nie miał wyjścia.

Wskazał na 11 metr. Rzut karny, pewnym, mocnym strzałem, na bramkę zamienił Mikael Ishak. Dzięki temu Lech Poznań, mistrz Polski 2022, zdobył pierwszy ligowy punkt w tym sezonie. Czy na niego zasłużył? Raczej nie, bo Zagłębie było w tym spotkaniu zespołem lepszym.


Zagłębie Lubin – Lech Poznań 1:1 (0:0)

1:0 – Łakomy, 58 min (asysta Dieng), 1:1 – Ishak, 66 min (karny).

ZAGŁĘBIE: Bieszczad – Kopacz, Ławniczak, Jach, Bartolewski – Makowski, Łakomy (87. Woźniak), Chodyna (87. Pieńko), Starzyński (75. Ratajczyk) – Dieng (75. Poletanović), Doleżal (69. Kobusiński). Trener Piotr STOKOWIEC.

LECH: Bednarek – Pereira, Czerwiński, Pingot, Douglas – Velde (79. Marchwiński), Karlstroem, Murawski (63. Amaral), Citaiszwili (63. Skóraś) – Sousa (63. Kwekweskiri), Ishak (76. Szymczak niesklas.). Trener John VAN DEN BROM.

Sędziował Bartosz Frankowski (Toruń). Widzów 11039. Żółte kartki: Kopacz (85. faul).


Fot. Damian Kościesza/Pressfocus