Mistrzem jest Jastrzębie!

Po 17 latach przerwy Jastrzębski Wegiel został mistrzem Polski. Wygrał drugi raz z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle.


Jastrzębianie źle weszli w mecz. Popełniali bardzo proste błędy i ZAKSA prowadziła – na początku spotkania – 6:1. Później pojawiło się w grze gospodarzy więcej konkretów, ale odrabianie strat przychodziło im z mozołem. Wydawało się, że w końcówce premierowej odsłony tego spotkania nie będzie emocji. Tymczasem trochę się ich pojawiło. Ale zdecydowanie więcej pod tym względem działo się w partii drugiej. Od jej początku jastrzębianie grali dużo lepiej.

Przede wszystkim nie popełnili tak dużej liczby błędów, jak wcześniej i – śmiało można zaryzykować stwierdzenie – że zdominowali przeciwnika. Każda kolejna akcja nakręcała miejscowych i zespół z Jastrzębia-Zdroju czuł się coraz lepiej.

Dlatego drugiego seta miejscowi wygrali pewnie. Do 19, a kapitalnie radził sobie na parkiecie Tomasz Fornal. Który w pierwszej odsłonie zupełnie nie kończył ataków. Zebrał się jednak w sobie i dlatego druga partia przebiegała pod dyktando „pomarańczowych”. W trzecim secie również zanosiło się na to, że gospodarze przejmą inicjatywę.

Ale tak się nie stało i byliśmy świadkami bardzo nerwowej końcówki. Łukasz Kaczmarek zaserwował asa i kędzierzynianie mili piłkę setową. Nie wykorzystali jej jednak i po chwili to Jastrzębski Węgiel miał przewagę po swojej stronie. Co było dalej? Serwował Jurij Gładyr, a goście przyjęli na drugą stronę i z taką piłkę nie mógł sobie nie poradzić Łukasz Wiśniewski. Zrobiło się zatem 2:1 dla Jastrzębia i mistrzostwo Polski było na wyciągnięcie ręki.

Ale czwarta partię gospodarze rozpoczęli bardzo źle. Wróciło to, co miało miejsce wcześniej. Patrząc na „pomarańczowych” można było odnieść wrażenie, że zespół… boi się zdobyć mistrzostwo Polski. ZAKSA czuła się zdecydowanie pewniej i prowadziła nawet pięcioma punktami. Ale gospodarze, kolejny raz w tym meczu, zebrali się i zaczęli gonić. A najważniejsze było to, co Jurij Gładyr zrobił przy stanie po 17. Zamknął ukraiński przyjmujący przekątną Aleksandrowi Śliwce, który nie zdążył opaść na parkiet przed piłką, i jastrzębianie mieli dwa punkty przewagi. Chwilę później Gładyr zaserwował asa i zrobiło się 20:18.

To nie był jednak koniec emocji w tej partii. Bo Jakub Bucki został zablokowany i końcówka była niezwykle emocjonująca, bo było po 20. Chwilę później źle rozegraną piłkę skończył Yacine Louati. W kolejnej akcji Benjamin Tonuitti, który od przyszłego sezonu grał będzie w Jastrzębiu, nie kombinował. Grał wszystko do Kaczmarka, który kończył. Ale na Jastrzębski Węgiel to było za mało.Było 22:21 dla gospodarzy, kiedy odbyła się najważniejsza akcja tej rywalizacji.

Piłka poszybowała na skrzydło do Kamila Semeniuka, który został zablokowany! To właśnie przesądziło o losach tego spotkania. „Pomarańczowi” mieli dwa punkty przewagi i nie zaprzepaścili wyjątkowej szansy na zdobycie tytułu. Najpierw jednak Eemi Tervaportii zepsuł zagrywkę.

Andrea Gardini, biorąc czas, nie był jeszcze pewien, że za chwilę jego podopieczni zostaną mistrzem Polski. Ale tak właśnie się stało. Ktoś skończył atak, czyjeś uderzenie dało Jastrzębiu złoto. Tak długo wyczekiwane.

17 lat temu pod nazwą KS Ivett Jastrzębie Borynia, jedyny raz, klub z Jastrzębia-Zdroju zdobył mistrzostwo Polski. W niedzielę dokonał tego po raz drugi. I nikt wszystkim jastrzębianom już nigdy tej pięknej chwili nie zabierze.


Jastrzębski Węgiel – Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 3:1 (22:2, 25:19, 27:25, 25:23)

JASTRZĘBIE: Kampa, Fornal, Gładyr, Al Hachdadi, Louati, Wiśniewski, Popiwczak (libero) oraz Bucki, Szymura, Tervaportti. Trener Andrea GARDINI.
KĘDZIERZYN-KOŹLE: Toniutti, Śliwka, Smith, Kaczmarek, Semeniuk, Kochanowski, Zatorski (libero) oraz Kluth, Rejno. Trener Nikola GRBIĆ.
Sędziowali Maciej Maciejewski i Jarosław Makowski (obaj Szczecin).

Przebieg meczu

  • I: 7:10, 10:15, 14:20, 22:25.
  • II: 7:10, 15:14, 20:17, 25:19.
  • III: 8:10, 15:14, 20:17, 24:25, 27:25.
  • IV: 8:10, 11;15, 20:18, 25:23.

Bohater – Jakub BUCKI.


Fot. Marcin Bulanda/PressFocus