Biało-czerwoni w Elicie!

Po 22 latach polscy hokeiści spełnili swoje marzenia i awansowali do Elity! Biało-czerwoni podczas mistrzostw świata Dywizji 1A w Nottingham zaprezentowali się znakomicie i stracili dwa punkty z gospodarzami turnieju, przegrywając po dogrywce 4:5. W ostatnim meczu wygrali z niewygodnym rywalem Rumunią 6:2, ale wynik odzwierciedla tego co się działo na tafli. Dla hokeistów i kibiców dwa ostatnie mecze już nie miały żadnego znaczenia.


Ostatni dzień dla biało-czerwonych rozpoczął się pechowo. Podczas porannych zajęć jeszcze przed wyjściem na lód kontuzji mięśnia przywodziciela doznał John Murray. To poważne osłabienie i jednocześnie niezwykłe wyzwanie dla 22-letniego Macieja Miarki, który na co dzień jest jego zmiennikiem w GKS-ie Katowice. Zdawaliśmy sobie sprawę, że naszą ekipę czeka trudne zadanie, bo przecież w ostatnim czasie obowiązuje „rumuńską klątwa”.

Polska – Rumunia. Relacja w meczu mistrzostw świata Dywizji 1A

Pierwsza tercja była zdominowana przez naszych hokeistów. Kilku hokeistów m.in. Bartłomiej Jeziorski, Dominik Paś oraz Kamil Wałęga mieli okazję, by pokonać rumuńskiego bramkarza. Rywale rzadko przebywali w naszej strefie obronnej, ale nieoczekiwanie wyszli na prowadzenie. Błąd ustawieniu naszych zawodników sprawił, że Peter Balazs stanął w oko w oko z Miarką i nie dał mu najmniejszych szans. To był drugi i ostatni strzał Rumunów w tej tercji. A biało-czerwoni aż jedenaście razy zatrudniali Zolatana Toke’a, ale bez żadnych rezultatów.

W końcu został rozwiązany worek z bramkami. W 20:18 min Hugo Gecse powędrował do boksu kar i z naszej strony na tafli pojawiła się formacja specjalna. Na 36 sek. przed końcem kary Grzegorz Pasiut zdobył gola. I w tym momencie byliśmy przekonani, że kolejne trafienia będą tyko kwestią czasu. I tak też było. Jeziorski, Fraszko i Łyszczarczyk wpisali się na listę strzelców i każdy z nich po ładnych akcjach i precyzyjnych uderzeniach. Przy golu Łyszczarczyka obok Dziubińskiego asystę zapisał bramkarz Miarka. A potem koncentracja nie spadła, ale nadal biało-czerwoni posiadali inicjatywę.

A na trybunach trwała fiesta naszych kibiców, którzy skandowali nazwiska autorów sukcesu. Rozluźnienie w naszych szeregach sprawiło, że rywale zdobyli drugiego gola. Końcowe fragmenty były chaotyczne i były dodatkowe emocje, bo Rumuni szukali swojej szansy. Jednak ostatnie słowo należało do biało-cerwonych! W 56:51 min trener rywali wycofał bramkarza i Dziubiński posłał krążek do pustej bramki. A na koniec Wałęga ustalił wynik po efektownym zagraniu Pawła Zygmunta

A potem niesamowita radość w naszej ekipie!

Polska – Rumunia 6:2 (0:1, 4:0, 2:1)

0:1 – Balazs – Borysenko (9:13), 1:1 – Pasiut – Kolusz – Fraszko (21:42, w przewadze), 2:1 – Jeziorski – Dziubiński (28:53), 3:1 – Fraszko – Pasiut – Wronka (37:26), 4:1 – Łyszczarczyk – Dziubiński – Miarka (38:48), 4:2 – Gajdo – Z. Molnar – Jemelianenko (54:20), 5:2 – Dziubiński – Fraszko – Ciura (58:15), 6:2 – Wałęga – Zygmunt – Dronia ((59:24).

Sędziowali: Mikael Holm (Szwecja) i Milan Zrnic (Słowenia) – Nicklas Konosen (Dania) i Jonas Merten (Niemcy). Widzów 1441.

POLSKA: Miarka; Kruczek – Wajda, Kolusz – Ciura, Kostek – Dronia, Górny – Jaśkiewicz; Wronka – Pasiut – Fraszko, Łyszczarczyk – Dziubiński – Jeziorski, Zygmunt – Wałęga – Paś, Michalski – Starzyński – Galant. Trener Robert KALABER.

RUMUNIA: Toke; Sallo – Gecse (2), Bors – Borysenko, Jemelianenko – Rasułow, Creanga; Gajdo – Zs. Molnar – Z. Molnar, Constantin – Peter – Kovacs, Fodor – Teamriuc – Filip, Caaneanu, Farkas. Trener Julius PENZES.

Kary: Polska – 0 min, Rumunia – 2 min.


Fot. Rafał Rusek / PressFocus