Mistrzowie jesieni

Raków dopisał do swojego konta kolejne zwycięstwo nad Lechem Poznań. Emocjonujące spotkanie, zakończone triumfem częstochowian zapewniło im także fotel lidera ekstraklasy co najmniej do stycznia.


Wicemistrzowie Polski dopisali też kolejne karty historii klubowej. Niedzielne zwycięstwo było setnym w historii ich gry w ekstraklasie, a dodatkowo po raz pierwszy w najwyższej lidze wygrali pięć spotkań z rzędu. Dodatkowo od ośmiu meczów nie przegrali z poznaniakami. Każde z tych małych zwycięstw trzeba doceniać, szczególnie mając w głowie nie tylko najbliższe tygodnie, ale i miesiące, decydujące o tytule mistrzowskim.

Częstochowianie mają chrapkę na zwycięstwo w lidze. Tak naprawdę brakuje im już tylko tego jednego tytułu, by udowodnić swoją siłę w ekstraklasie. Mecz z Lechem udowodnił, że są oni w stanie to zrobić. Lech prezentował się na murawie solidnie, napsuł on krwi defensywie Rakowa. John van den Brom (obserwujący mecz z perspektywy trybun z powodu nadmiaru żółtych kartek – przyp. red.) chciał zaskoczyć przeciwnika zmianą taktyki i ustawienia swojego zespołu. – Styl, sposób i organizacja gry Rakowa jest wszystkim bardzo dobrze znana. Dlatego też postanowiliśmy zmienić nasze ustawienie. Pomysł na grę trójką środkowych obrońców dyskutowaliśmy wcześniej zarówno w sztabie, jak i z piłkarzami. Wielu z nich miało już doświadczenie w takim systemie gry – mówił po spotkaniu asystent van den Broma, Denny Landzaat.

Na nic się to jednak zdało. To częstochowianie objęli prowadzenie. Raków, choć niedługo później stracił bramkę, dodajmy bardzo urokliwą, to nie zatracił pewności siebie i konsekwencji, czego dowodem było trafienie w doliczonym czasie gry. Wicemistrzowie Polski pokazali tym samym, że nawet w trudnej sytuacji z silnym rywalem potrafią zachować zimną krew i postawić na swoim. Wysokie zwycięstwo nad wiceliderem, Legią Warszawa sprzed kilku tygodni czy niedzielny triumf w Poznaniu zdaje się wskazywać, że częstochowianie zjechali już ze zjazdu na autostradę do tytułu. Tak przynajmniej można wyczytać w mediach społecznościowych. Szkoleniowiec Rakowa jednak, jak zwykle w podobnych sytuacjach, choćby w poprzednim sezonie, racjonalnie podchodzący do sytuacji, studzi nastroje.

– Wielu już namaściło nas na mistrza Polski, a do tego jeszcze daleka droga, a ja do tego podchodzę z pokorą tak jak do każdego meczu. Dzisiaj Raków postrzegany jest jako drużyna, która nie może przegrać, a to nie jest takie łatwe. Ci ludzie to nie cyborgi. Na każdy mecz trzeba być dobrze przygotowanym, by nie zostać zaskoczonym – powiedział Marek Papszun

W tych samych social mediach, poza pochwalnymi peanami, pojawiają się jednak głosy, że ostatnie spotkania zostały przez Raków przepchnięte. Najwyraźniej część komentujących widziała tylko wyniki tych meczów, a nie sam styl gry. Częstochowianie może nie rozbijają rywali i nie zdobywali po trzy-cztery bramki, jednak ich postawa na boisku, żelazna gra w defensywie i faza budowania ataku wskazują na zdecydowaną przewagę wicemistrza Polski nad resztą stawki. Łyżką dziegciu w cysternie miodu, jaka wylewa się na Raków, jest skuteczność pod bramką rywali, co pokazał choćby niedzielny mecz i przykład Fabiana Piaseckiego. Potrzebował on trzech okazji, by zadecydować o losie spotkania. W kolejnych meczach, z zespołami bardziej „zwartymi” w defensywie może nie być tak łatwo.


Na zdjęciu: Tak ze zwycięstwa w Poznaniu cieszyli się mistrzowie jesieni.

Fot. Paweł Jaskółka/PressFocus