Mistrzowie przełamali niemoc

1-3 – taki bilans meczów mieli obrońcy tytułu mistrzowskiego z Katowic z wicemistrzami i wiceliderami tabeli z Oświęcimia.


Jednak w ostatniej potyczce sezonu zasadniczego GKS-u staneli na wysokości zadania i wygrali wyjazdowe spotkanie z ekipa Nika Zupanicicia 3:2 po dogrywce. Tercet Brandon Magee – Grzegorz Pasiut – Bartosz Fraszko powrócił do zdobywania goli i to chyba najbardziej cieszy wszystkich związanych z „GieKSą”.

Jeszcze mecz na dobre się nie rozpoczął, a Michael Cichy zbierał gratulacje za nieoczekiwaną bramkę. W 57 sek. wjechał w tercje i wysokości prawego bulika oddał po którym krążek wturlał się do bramki. Zarówno strzelec gola, jak i bramkarz gości byli zaskoczeni taki obrotem sprawy. Hokeiści z Katowic próbowali z dalszej i bliższej odległości zaskoczyć Kevin Lindskouga, ale ten był na miejscu. W 11 min Teddy Da Costa szarżujący na bramkę Murraya był faulowany przez Mateusza Rompkowskiego i sędziowie podyktowali karnego. Da Costa dynamicznie jechał na bramkę i oddał silny strzał, ale Murray złapał krążek do rękawicy. Gospodarze grali 2 razy w liczebnej przewadze, ale niewiele zwojowali.

W kolejnej odsłonie trwała twarda walka i kilka razy było gorąco pod bramkami. Jednak w 33 min powody do zadowolenia mieli gospodarze, bowiem Erik Ahopelto wykorzystał złe ustawienia bramkarza GKS-u podwyższył na 2:0. Goście sporo strzelali, ale nic z tego nie wynikało, bo krążek mijał bramkę lub też na jego przeszkodzie stawał szwedzki bramkarz gospodarzy. Jednak w końcu Fraszko zdobył kontaktowego gola i ostatnia tercja zapowiadała się wielce interesująco. A Brandon Magee szybko wyrównał i rozgorzal twardy bój. Jedni i drudzy mieli okazję do zakończenia meczu w regulaminowy czasie. Na 5 sek. przed zakończeniem Fraszko znalazł się w sytuacji sam na sam, ale nie zdołał pokonać Lindskouga. Wyrównał Magee i zaczęła uporczywa walka o zmianę rezultatu. Nic z tego To jednak to Fraszko został bohaterem tego spotkania, bowiem po dwójkowej akcji z Pasiut zdobył zwycięskiego gola. Goście zasłużyli na słowa uznania, bowiem przegrywali 0:2, ale potrafili odrobić straty i w dodatkowym czasie zdołali przechylić szalę wygranej. Natomiast gospodarze mogą narzekać, że w dogrywce zagrali niefrasobliwie i nie zdołali powstrzymać „firmowego” duetu GKS-u.

TAURON RE-PLAST UNIA OŚWIĘCIM – GKS KATOWICE 2:3 (1:0, 1:1, 0:1, 0:1) po dogrywce

1:0 – Cichy (0:57), 2:0 – Ahopelto – Dziubiński (32:08), 2:1 – Fraszko – Wanacki – Wajda (36:20), 2:2 – Magee (40:25), 2:3 – Fraszko – Pasiut (60:44).

Sędziowali: Tomas Radzik i Paweł Kosidło – Wojciech Czech i Michał Żak. Widzów 1648.

UNIA: Lindskoug; Jakobsons – Pabgełow-Jułdaszew, Jerofiejews – Diukow, P.Noworyta – Bezuszka, M. Noworyta – Paszek; Szczechura – Cichy – Denyskin (2), Ahopelto – Dziubiński – Padakin, S. Kowalówka (2) – Krzemień – Da Costa, Sołtys – Wanat – Laakso. Trener Nik ZUPANCIĆ.

GKS: Murray; Kolusz – Rompkowski (2), Wanacki – Varttinen (2), Kruczek – Wajda; Magee – Pasiut – Fraszko, Bepierszcz – Lehtonen – Simek, Hitosato (2) – Pulkkinen – Olsson, Ciepielewski – Smal – Krężołek. Trener Jacek PŁACHTA.

Kary: Unia – 4 min, GKS – 6 min.


Po raz trzeci w sezonie

Hokeiści Zagłębia Sosnowiec prezentują się znacznie lepiej niż ich dorobek punktowy. Na inaugurację sezonu sprawili sporą niespodziankę, wygrywając w Jastrzębiu, a potem przegrali z zespolem JKG GKS-em trzy mecze jednym golem: 0:1, 3:4 po karnych i w piątym spotkaniu 1:2. Jastrzębianie radują się ze swojego szczęścia, zaś sosnowiczanie psioczą, ile wlezie, że znów stracili punkty.

Potrafimy grać z Jastrzębiem i będziemy szukali swojej szansy – tak mówił napastnik Zagłębia, Dominik Nahunko przed wczorajszym starciu. I te słowa znalazły potwierdzenie w wydarzeniach na lodzie. Oba zespoły uporczywie walczyły o zmianę rezultatu, ale ostatecznie ich wysiłki w 1. tercji nie zakończyły się powodzeniem. Z jednej i drugiej strony okazji było sporo, ale obaj bramkarze byli niezwykle czujni. W końcu Tuukka Rajamaki w 26 min po akcji swoich kolegów z 1. formacji Dominika Pasia i Macieja Urbanowicza pokonał Patrika Spesznego. Jednak gospodarze ambitnie dążyli do wyrównana, ale Bence Balizs był jak skała. W 36 min Jakub Witecki znalazł się w dogodnej sytuacji na wprost bramki i wyrównał stan meczu. Obie ekipy doskonale sobie zdawały sprawę, że jedna akcja może zadecydować o końcowym wyniku. Na początek 44 min do boksu kar powędrował kapitan gospodarzy Tomasz Kozłowski, ale przebywał w nim zaledwie 18 sek. Josef Mikyska zdobył bramkę dla gości. Obie drużyny szukały swojej szansy, ale było w tym sporo przypadku. Ostatecznie goście zgarnęli komplet punktów, choć gospodarzom należą się słowa uznania za ambitną grę. Ich starania zakończyły się fiaskiem. A kibice z Sosnowca wzdychają, kiedy znów będziemy się cieszyli z wygranej. A może w niedzielę z zespołem z Sanoka?

ZAGŁĘBIE SOSNOWIEC – JKH GKS JASTRZĘBIE 1:2 (0:0, 1:1, 0:1)

0:1 – Rajamaki – Urbanowicz – Paś (25:12), 1:1 -Witecki – T. Kozłowski (35:44), 1:2 – Mikyska – Rajamaki – Urbanowicz (43:25, w przewadze).

Sędziowali: Mateusz Niżnik i Bartosz Kaczmarek – Sławomir Szachniewicz i Wojciech Moszczyński. Widzów 400.

ZAGŁĘBIE: Speszny; Andrejkiw – Krawczyk, Narog – Kotlorz, Motloch – Michałowski, Opiłka – Gniewek; Piotrowicz – T. Kozłowski (2) – Witecki, Dubinin – Rzeszutko – Blomqvist (2), Pawłenko 92) – Bucenko – Kogut,Piotrowski – Nahunko – Bernacki. Trener Grzegorz KLICH.

JKH: Balizs; Kostek – Viinikainen, Bryk – E. Szewczenko (2), Kamieniew – Górny, Horzelski; Rajamaki – Paś (2) – Urbanowicz (2), Szvec (2) – Mikyska – Jansons, Ł. Nalewajka (2) – Freidenfeld – Sinegubows, R. Nalewajka – Jarosz – Blanik. Trener Robert KALABER.

Kary: Zagłębie – 6 min, JKH – 10 min


Na zdjęciu: Bartosz Fraszko odzyskał skuteczność i zadecydował o wygranej GKS-u w Oświecimiu.
Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus.pl