Mistrzowski alfabet Piasta Gliwice

Postanowiliśmy ułożyć alfabet Piasta, który ukazuje ważne elementy tego niezwykłego sezonu.

A, jak Adam Fudali

Kierownik Piasta to ciekawa postać, dobry duch zespołu. Ma 44 lata, urodził się w Krakowie, dobrze mówi po hiszpańsku. Swego czasu przebywał w USA i ma słabość do motocykli. Nie lubi i nie chce opowiadać o sobie, choć pewnie mógłby zasypać anegdotami. Lojalny i zaangażowany. Wymaga najpierw od siebie a potem od innych. Odgrywa istotną rolę przy organizacji obozów przygotowawczych, a dzięki jego kontaktom Piast w przeszłości grał m.in. z Szachtarem Donieck, Zenitem St. Petersburg czy CSKA Moskwa. W trakcie meczów robi za tarczę ochronną trenera Fornalika, ale sam często daje się ponieść emocjom, przez co już kilka razy był odsyłany na trybuny.

B, jak budżet bez wielkich środków

20, 25,40 milionów złotych. Na takim pułapie w ostatnich latach oscylował budżet Piasta. Nawet jak na polskie warunki nie jest to suma zawrotna. Plasuje one gliwiczan w środku ligowej stawki. Nic więc dziwnego, że gdy Piast sięgnął po mistrzostwo Polski, zagraniczni działacze, którzy uczestniczyli w spotkaniach spółki Ekstraklasa SA mocno dziwili się, jak tak małym kosztem można zostać mistrzem i zostawić w tyle Legię.

C, jak chwaleni dopiero po czasie

Przez lata Piast był postrzegany, jako typowy ligowy średniak. Nawet na Górnym Śląsku w poprzednich sezonach miejsce poświęcano głównie Górnikowi i Ruchowi. Tymczasem Piast najpierw stał się najstabilniejszym klubem w regionie, a potem zaczął budować naprawdę dobry zespół. W trakcie mistrzowskiej kampanii lista niedowiarków była długa. Jakub Rzeźniczak na Twitterze napisał, że „skończy karierę jeśli Piast zostanie mistrzem” (słowa nie dotrzymał). W sukces Piasta powątpiewał Bogusław Leśnodorski. Koniec, końców wszyscy docenili styl w jakim gliwiczanie wyprzedzili Legię. Na Gali Ekstraklasy nagrody dla zawodników i trenera Waldemara Fornalika sypały się jak z rękawa

D, jak duże pieniądze

Jak na Piasta, wydali gliwiczanie na wykupienie z Legii Jakuba Czerwińskiego (ok. milion złotych). To był pierwszy sygnał, że w Piaście marzą o czymś więcej niż tylko o solidności. Zdobycie mistrzostwa Polski oznaczało dla śląskiej drużyny zastrzyk finansowy wielu milionów. Także zainteresowanie graczami Piasta przełożyło się na rekordowe transfery z klubu. Patryk Dziczek i Joel Valencia zostali sprzedani za ok. 2 mln euro każdy. Księgowa Piasta jeszcze takich sum nigdy nie widziała.

E, jak europejskie puchary

Łyżka dziegciu w gliwickiej beczce miodu. Niedosyt, rozczarowanie i złość długo przy Okrzei będą dominować już na samo wspomnienie letniej gry na arenie międzynarodowej. Piast świetnie przygotował się do dwumeczu z faworyzowanym BATE Borysów. W dwumeczu był zdecydowanie lepszy od mistrza Białorusi, ale… jeden moment nieuwagi Frantiszka Placha sprawił, że cały misterny plan legł w gruzach. Dla Piasta było to już kolejne podejście do europejskich pucharów, w których nie potrafili wygrać ani jednego meczu. Udało się to w pierwszym spotkaniu z Ryga, ale wygrana 3:2 tylko poirytowała gliwiczan, gdyż oba gole gospodarze sprezentowali rywalom. Na Łotwie Piast miał jednak potwierdzić wyższość a skończyło się na wpadce i końcu marzeń…

F, jak Fornalik

Można by się rozpisywać i rozpisywać. Główny architekt sukcesu Piasta, gwarant solidnego przygotowania i gry w kolejnych sezonach. Jego zatrudnienie było kluczowe, choć w pierwszym sezonie Piast długo „odpalał”. Utrzymanie w ostatniej kolejce było jednak narodzinami drużyny, która rok później osiągnęła historyczny sukces. Sam Fornalik potwierdził, że jest najlepszym polskim trenerem w Ekstraklasie. Sam szkoleniowiec musiał się przystosować do innych warunków, bo w odróżnieniu od Ruchu w Gliwicach miał znacznie lepsze warunki pracy i międzynarodową szatnię. Nie miał z tym problemów. Nic więc dziwnego, że kibice Piasta mogą być spokojni o wyniki i stabilność klubu, dopóki pracuje w nim Waldemar Fornalik.

G, jak gala ekstraklasy

O tym, że Piast na Gali Ekstraklasy zgarnął większość nagród już pisaliśmy. Ale o tym, że zabawa była przednia jeszcze nie. Tak wielki sukces należało uczcić i toasty wznoszone w Warszawie były raz za razem. Napili się nawet ci, którzy generalnie nie przepadają za alkoholem. Opowiadał o tym m.in. Jorge Felix. – Po raz pierwszy w życiu byłem pijany. Jak przez mgłę pamiętam, że rozmawiałem z prezesami innych klubów, których nie do końca znałem. W pewnym momencie gali podchodzi do mnie prezes Piasta, podaje mi kieliszek z szotem i mówi: ″Pij″. Nie chciałem, ale usłyszałem, że skoro jesteśmy mistrzem to nie ma wyjścia. Wypiłem ze trzy, cztery szoty i czułem się, jakbym leciał. Na drugi dzień miałem poranny lot do Hiszpanii i przegapiłem go. Nie byłem w stanie pojechać na lotnisko. Zostałem w Warszawie – opowiadał Hiszpan w wywiadach.

H, jak historii polskiej piłki

Trzydzieści długich lat czekał Górny Śląsk na kolejne mistrzostwo Polski. Kto jednak obstawiał, że tym mistrzem będzie nie Ruch Chorzów czy Górnik Zabrze, ten dziś może być bogatym człowiekiem. Dla Piasta to historyczny, wręcz niewyobrażalny moment, gdyż przez długie lata gliwiczanie tkwili na zapleczu Ekstraklasy i grali na małym stadionie. Osiągnięto sukces o jakim od lat marzą znacznie bogatsze klubu. Także trener Waldemar Fornalik może czuć się spełniony, bo po mistrzostwie Polski w roli piłkarza, nadeszło i mistrzostwo w roli trenera. W 2012 roku Fornalik zdobył z Ruchem wicemistrzostwo Polski i przez pewien czas w ostatni kolejce był nawet mistrzem. Potwierdziło się przysłowie, że co się odwlecze to nie uciecze…

I, jak integracja w zespole

Szatnia Piasta od dawna jest międzynarodowa, ale… nie jest to żaden problem. Akurat tak się składa, że piłkarze, którzy trafiają na Okrzei nie mają na co narzekać i chętnie asymilują się, ucząc się polskiego czy zwiedzając Gliwice. O tym, żeby każdy czuł się komfortowo dba kapitan Gerard Badia, który osobiście pomaga każdemu nowemu zawodnikowi czy też organizuje wspólne wyjścia na kawę lub do restauracji. Nawet wielki sukces nie zmienił gliwickiej szatni. – Atmosfera wciąż jest taka sama, nie ma grupek, tworzymy prawdziwą drużynę – mówi bramkarz Jakub Szmatuła.

J, jak Jagiellonia

Mecz, który będzie wizytówką mistrzowskiego sezonu. Takiej końcówki i thrillera nikt się nie spodziewał. Piast prowadził 1:0, by w końcówce stracić gola z rzutu karnego na 1:0. Odpowiedź gliwiczan była natychmiastowa, a Tomasz Jodłowiec trafił w samo okienko z nieprawdopodobnej sytuacji.

Wiosenny mecz Piasta z Jagiellonią był najbardziej emocjonującym meczem odkąd gliwiczanie weszli do ekstraklasy. Fot. Rafał Rusek/Pressfocus

Wszyscy rezerwowi wpadli na murawę cieszyć się z wygranej 2:1, ale chwilę później w ostatniej akcji, Jarosław Przybył znów podyktował rzut karny dla Jagiellonii. Jakub Szmatuła dobrze wyczuł Jesusa Imaza i obronił jego strzał. Stadion eksplodował z radości a przy Okrzei uwierzono, że to TEN sezon.

K, jak kapryśna pogoda w Turcji

Zimowe przygotowania do najważniejszej części poprzedniego sezonu większość ekstraklasowych drużyn spędził w Turcji i… dla wielu to był błąd. Pogoda trafiła się fatalna. Przez większość obozów lał deszcz. I nie były to zwykłe opady, bo zalewało hotele, boiska, ulice. Wiatr przewracał drzewa, a czasem spadał nawet grad. Polskie drużyny notorycznie odwoływały sparingi i treningi. Drużyna Piasta nie miała łatwo, ale ich determinacja była tak duża, że tylko jeden trening został przeniesiony z boiska na siłownię. Przedstawiciele Piasta tak długo szukali odpowiednich boisk, że wszystkie sparingi się odbyły. W trudnych warunkach kształtował się mistrzowski charakter.

L, jak Legia

Klub ze stolicy był faworytem do mistrzostwa Polski. Gdy dogonił rewelacyjną przez długi czas Lechię Gdańsk, wydawało się, że nikt nie postawi się Legii. Warszawski klub jednak w najważniejsze fazie sezonu zaczął gubić punkty. 4 maja przy Łazienkowskiej doszło do starcia Legii z Piastem. Kibice gospodarzy powitali drużyny oprawą z hasłem przewodnim: „I tak Legia, panowie! I tak Legia mistrzem!”. Gliwiczanie jednak kompletnie zaszachowali rywali, którzy atakowali, ale nic z tego nie wychodziło. Piast zadał jeden, ale mocny cios, po którym Gerard Badia kapitalnym wolejem umieścił piłkę w siatce. Piast wygrał 1:0, a jak dziś przyznają zawodnicy, tamten mecz pozwolił im uwierzyć, że mistrzostwo Polski mają na wyciągnięcie ręki.

M, jak miłość do gier

Piłkarze Piasta świetnie rozumieją się na boisku, jak i poza nim. Podczas wyjazdów, obozów chętnie spędzają wolny czas grając. I nie chodzi tylko o konsole playstation. Podczas styczniowego obozu w Turcji, grupa zawodników co wieczór rozgrywała partyjkę w gry… planoszwe. Tom Hateley, Gerard Badia, Jorge Felix, Joel Valencia, Mikkel Kirkeskov i Aleksandar Sedlar – to ekipa „planszówkowa”. Wymieniona grupa to wielbiciele gry „Partners”. – To gra strategiczna, nie jest bardzo trudna. Gra się w parach. U nas najczęściej wygląda to tak, że Tom jest z Gerardem, Joel z Mikkelem a ja z Aleksem – wyjaśniał nam Jorge Felix, a zgranie i taktykę widać było wiosną w wykonaniu całej drużyny Piasta.

N, jak nie do pokonania

Wiosna 2019 zdecydowanie należała do Piasta i to wtedy gliwiczanie wrzucili wyższy bieg, zostawiając w tyle kolejnych rywali. W lidze od 22 lutego zaliczyli tylko jedną porażkę i to bardzo pechową w Gdańsku. Od marcowego meczu z Lechią na Piasta nie było mocnych. Od kwietnia do końca sezonu drużyna z Okrzei wygrała 8 spotkań, tylko 2 razy remisując. Zabójczy atak na sam szczyt Ekstraklasy.

O – ogromna premia

Przed mistrzowskim sezonem ustalone warunki premiowania gwarantowały piłkarzom dodatkowe pieniądze za wygrane mecze oraz za cele osiągnięte w fazie finałowej. Nic więc dziwnego, że po zdobyciu mistrzostwa Polski księgowa w Piaście musiała wykonać rekordowe przelewy na konta bankowe. – Premie zostały zapisane w kontraktach i regulaminie. Są bardzo dobre i na godnym poziomie. Część była znana od początku, część została domknięta zimą. Jestem zwolennikiem, by pieniądze leżały na murawie i były dla zespołu możliwe do podniesienia. Jak wszystko zsumujemy, to kwota wypłacona przez klub będzie nawet wyższa niż4 miliony złotych o których się mówiło – przyznał prezes Paweł Żelem.

P, jak promocja

Rewelacyjny sezon sprawił, że większością zawodników gliwiczan zaczęły interesować się bogatsze kluby. Aleksandar Sedlar mimo propozycji nowego, lepszego kontraktu zdecydował się na RCD Mallorca i grę w La Liga. Joel Valencia trafił do angielskiej Championship, a Patryk Dziczek do Serie B. Kilku innych zawodników było kuszonych. O Kirkeskova zabiegała Legia, Parzyszek miał ofertę z Włoch, a Frantiszek Plach miał znaleźć się nawet na liście transferowej Newcastle United.

R, jak razem na wakacje

Grupa zagranicznych piłkarzy Piasta umówiła się, że po zdobyciu mistrzostwa Polski wspólnie poleci na wakacje. Tak też się stało i tuż po Gali Ekstraklasy udali się oni na Ibizę. A co z rodzinami? Układ był jasny i klarowny. Panowie mieli kilka dni na imprezy bez opamiętania i szaleństwa, po czym na hiszpańską wyspę dołączą żony, partnerki i dzieci zawodników. Z kolei Joel Valencia tak bardzo zakolegował się z Mikkelem Kirkeskovem, że w wakacje odwiedził rodzinny dom obrońcy w Danii.

S, jak Stefański Daniel

W śląskiej ekipie ciśnienie wzrosło do maksymalnego poziomu w trakcie i po meczu z Zagłębiem w Lubinie. Piast, który znajdował się w czołówce klasyfikacji fair play i w obecnym sezonie nie otrzymywał zbyt wielu żółtych kartek, został wręcz obsypany upomnieniami. Sędzia Stefański pokazał siedem żółtych kartek gliwiczanom, a dla aż czwórki graczy oznaczały one pauzę w wyjazdowym meczu z Legią. Jakby tego było mało, Stefański został wyznaczony do obsługi VAR-u w meczu… Piasta w Warszawie. I kontrowersji nie zabrakło

T, jak Titanic Beach Lara

Tak nazywał się hotel w Turcji w którym przebywali piłkarze Piasta podczas styczniowych przygotowań od mistrzowskiej wiosny. Hotel robił wrażenie już od pierwszego wrażenia, gdyż… z kształtu przypominał wielki statek. Na jego dziobie były umiejscowione restauracje, a pod wrażeniem bogatej oferty żywieniowej byli wszyscy piłkarze. – W takich warunkach jeszcze nie mieszkałem – mówili. Trener Waldemar Fornalik został doceniony i otrzymał specjalny apartament na samym szczycie hotelu, z widokiem na morze i panoramę okolicy. Do pokoju szkoleniowca prowadziło osobne wejście i specjalna winda.

U, jak ulubieniec kibiców

Pod tym hasłem może kryć się tylko jedna osoba. Gerard Badia. Pół gliwiczanin, pół Katalończyk. Ponad sześć lat na Górnym Śląsku. Szybko zyskał sympatię kibiców, a od dłuższego czasu stał się idolem dzieci i młodzieży w Gliwicach. Każde jego pojawienie się na boisku, gol wywołuje wiwaty na trybunach. Badia to nie tylko sympatyczny i uśmiechnięty człowiek, ale też piłkarz, który nadal chce umierać za Piasta, w każdy meczu daje coś ekstra. Nie ma dziś lepszego symbolu tego klubu niż właśnie „Badi”.

V, jak Valencia Joel

Wybrany najlepszym piłkarzem ekstraklasy w sezonie 2018/19. Pomocnik z Ekwadoru przyszedł do Piasta z ligi słoweńskiej. Jego statystyki nie zachwycały. Podczas pierwszych meczów mocno irytował trenerów swoimi nieodpowiedzialnymi zagraniami. Z czasem jednak zaczął przyswajać taktykę gliwiczan, a przesunięcie go ze skrzydła do środka było strzałem w dziesiątkę. Może nie strzelił mnóstwo goli, ale jego wpływ na grę Piasta był ogromny. To z Valencią rywale mieli największe kłopoty. Oferta z angielskiego Brentford była szansą dla zawodnika. Początkowo klub z Championship oferował za Valencię kilkaset tysięcy euro, ale twarde negocjacje doprowadziły do sumy 2 mln euro.

W, jak Wieczorek Piotr

Niezwykle ważna postać dla miasta i klubu. 25 lutego po długiej i ciężkiej chorobie zmarł  w wieku 56 lat, co było wielkim ciosem dla całej piastowskiej społeczności. Piotr Wieczorek był wiceprezydentem Gliwic, zaufanym współpracownikiem Zygmunta Frankiewicza. Był jednym z inicjatorów reaktywacji Piasta w latach 90. Pełnił funkcję jego prezesa, zasiadał w Radzie Nadzorczej spółki. W urzędzie miasta był odpowiedzialny m.in. za nadzór nad miejskimi spółkami. Podczas mistrzowskiej fety prezydent Frankiewicz poinformował, że patronem stadionu Piasta przy Okrzei będzie właśnie osoba śp. Piotra Wieczorka.

Z, jak zbudować stabilny klub

To jest i powinien być cel nadrzędny wszystkich związanych z Piastem. Zdobycie mistrzostwa Polski i to naprawdę niewielkim kosztem powinno być fundamentem. Zarówno pod względem sportowym, jak i organizacyjnym widać stabilizację. – Chciałbym, żeby Piast co sezon grał w grupie mistrzowskiej i żeby grał na równym poziomie – mówił nam w wywiadzie trener Waldemar Fornalik. Kolejnym krokiem powinna być budowa bazy treningowej i akademii piłkarskiej z prawdziwego zdarzenia.  Patrząc na piłkarską mapę Górnego Śląska Piast ma niepowtarzalną szansę, żeby zbudować solidne zaplecze, kibicowską bazę w regionie i drużynę, która nie będzie notowała wielkich wahań co sezon. I tego życzymy gliwickiemu klubowi.

Na zdjęciu: Trener Waldemar Fornalik i pomocnik Joel Valencia – jedni z głównych architektów historycznego mistrzostwa Polski.