Mistrzyni Europy z brązowym medalem mistrzostw Polski!

Bieg na 400 m pań był niezwykle emocjonującą konkurencją i jednocześnie okrasą 2. dnia zawodów. Liderka znakomitej grupy biegaczek na 400 metrów, podopieczna trenera Aleksandra Matusińskiego, zajęła ostatecznie 3. lokatę – 51,63. Z  kolei wyprzedziły ją niezwykle skutecznie biegająca w tym sezonie Iga Baumgart-Witan – 51,48 oraz Anna Kiełbasińska -51,51. Małgorzata Holub-Kowalik była tuż za podium z czasem – 51,92. 4 zawodniczki poniżej 52 sek. to rzadko notowany wyczyn na naszych stadionach.

– To był niezwykły bieg i wszystkie liczyłyśmy na zdecydowanie lepsze czasy, ale wiatr sprawił na psikusa – stwierdziła złota medalistka z Bydgoszczy. – To prawda, że jesteśmy w ciężkim treningu, ale byłyśmy przekonane, że złamiemy barierę 51 sek. Nie wyszło, ale nic straconego. Fajnie jest pokonać mistrzynię Europy, ale to wcale nic nie znaczy, bo w następnym biegu kolejność może być odwrotna. Justyna tak łatwo nie odpuszcza. Mistrzostwa świata dopiero za 6 tygodni i tam tak naprawdę będą najważniejsze starty. Najpierw skupiamy się na startach indywidualnych, a potem będziemy myślały o biegu rozstawnym. Nie zamierzam składać deklaracji, ale brązem w sztafecie będę się czuła zawiedziona.

Kamila Lićwinko po rocznej przerwie macierzyńskiej wróciła na skocznie wzwyż i, jak na ambitną sportsmenkę przystało, oczekiwała znacznie więcej. Oczywiście, na rozbiegu nie miała sobie równych, bo konkurencja jest taka, jaka jest, ale z wyniku nie była zadowolona. Zaliczyła w 2. próbie 190 cm i postanowiła zaatakować 196 cm, ale tym razem poprzeczka wyraźnie spadała.

– Poczatek sezonu był dla mnie obiecujący, bo zaliczyłam 2. razy 194 cm, ale teraz jestem zagubiona na rozbiegu – powiedziała Lićwinko, nerwowo rozglądając się, kto zajmuje się niespełna roczną Hanią. – Wydaje się, że nic mi nie brakuje, a tymczasem nie mogę się odnaleźć technicznie. Może do mistrzostw świata zacznę skakać tak, jak od siebie oczekuję.

Pod nieobecność Anity Włodarczyk po złoty medal w rzucie młotem sięgnęła Malwina Kopron, która w tym roku konsultuje zajęcia z trenerem Krzysztofe Kaliszewskim. Ta współpraca przyniosła już efekty, bo Kopron osiągnęła 73,95 i ten wynik gwarantuje miejsce w okolicach podium podczas mistrzostw świata w Dausze.

-Nic nie będę obiecywała i na razie robię swoje, a co będzie za 6. tygodni, to się okaże – wyjaśniła uśmiechnięta młociarka, która w ostatnim miesiącu diametralnie zmieniła treningi zarówno techniczne, jak i te w siłowni.

Mucha nie siada. Wszyscy żołnierze królowej

Nie miała powodów do radości Joanna Jóźwik, 4. biegaczka na 800 m w Rio de Janeiro, która na swoim koronnym dystansie zajęła 2. lokatę – 2.03,46, ustępując Annie Sabat – 2.02,94.

– Co za ironia losu w tym sezonie nic mi nie dolega, a po raz pierwszy od niepamiętnych czasów zabraknie mnie na najważniejszej imprezie w sezonie – zauważyła z ironicznym uśmiechem Jóźwik. I dalszą część rozmowy prosiła przenieść na następnym tydzień, bo chciała się znaleźć jak najszybciej w domu i przetrawić gorycz porażki.

Karol Zalewski, 400-metrowiec AZS AWF Katowice i zarazem kolega klubowy Jóźwik, też miał markotną minę, bo nie tak sobie wyobrażał finał na 400 m. Musiał ostatecznie zadowolić wicemistrzostwem – 46,49. Ustąpił Wiktorowi Suwaremu (AZS AWF Warszawa) – 46,35, który błysnął skutecznym finiszem. Rezultaty nie powalają, bo stadion w Radomiu jest dość specyficzny, wiatr hula w różnych kierunkach i stanowi poważną przeszkodę. Zalewski stratę złota na jedno okrążenie zrekompensował sobie mistrzostwem w biegu rozstawnym 4 × 100 m i wraz z kolegami nie miał sobie równych.

Piotr Małachowski, dyskobol legenda światowej lekkiej atletyki, nie zdobył po 15. tytułu mistrzowskiego i wynikiem 63,17. Przegrał z dobrze usposobiony utalentowanym Bartoszem Stójem – 64,33 i do minimum na MŚ zabrakło mu 64 cm. Jeszcze do niedawna jego start był pod dużym znakiem zapytania, bo w kwietniu uległ poważnemu wypadkowi na rowerze.

– No i co z tego, że nie zdobyłem 15. tytułu i nie wyrównałem osiągnięć Edmunda Piątkowskiego. Teraz przynajmniej mam motywację na przyszły rok – stwierdził, filuternie mrużąc oko Małachowski. A po chwili już na poważnie dodał: – jestem zagubiony technicznie w kole. – Co do mocy nie można mieć zastrzeżeń, ale technicznie muszę się poprawić. A jak będzie tak źle, to na mistrzostwa świata wcale nie muszę jechać! I mówię to całkiem serio!

W niedzielę dokończenie mistrzostw i później najlepsi lekkoatleci znów się rozjeżdżają na obozy treningowe, by dokonać ostatniego szlifu formy przed najważniejszym występem na przełomie września oraz października w Dausze.

 

Na zdjęciu: Iga Baumgart-Witan na stadionie w Radomiu nie miała sobie równych.

 

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ

 

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem