MKS Będzin. Coraz bliżej play offu

 

W starciu MKS-u z GieKSą spodziewano się wielkich emocji. Obie ekipy są bowiem na fali. Katowiczanie z pięciu ostatnich meczów wygrali cztery i awansowali na 5. miejsce w tabeli.

Z kolei gracze z Zagłębia Dąbrowskiego dzięki zwycięstwom m.in. nad Aluronem Virtu CMC Zawiercie czy Visłą Bydgoszcz wydostali się z strefy zagrożonej spadkiem.

W Będzinie zaczęto nawet po cichu przebąkiwać o włączeniu się do walki o czołową ósemkę. Po piątkowym triumfie mówi się o tym już głośno.

Będzinianie wyszli na parkiet mocno naładowani energią. Biła od nich pewność siebie i siła. Zaczęli wybornie. Praktycznie każdy, kto poszedł na zagrywkę, serwował mocno, sprawiając rywalom kłopoty. Jak zwykle imponował Rafała Faryna.

Po jego zbiciach katowiczanie tylko bezradnie rozkładali ręce. Zwłaszcza jego efektowny atak pod koniec pierwszego seta wzbudził aplauz na trybunach i uznanie rywali. To był cios, którego nie powstydziliby się nawet największe tuzy światowej siatkówki.

Gospodarze nie mieli słabych punktów. Rozgrywający Grzegorz Pająk z łatwością oszukiwał katowicki blok, wykorzystując wszystkie możliwości. Równie często, co do Faryny, wystawiał do środkowych, nie stronił też od pipe’ów z Rafałem Sobańskim i Davidem Sossenheimerem.

Będzinianie z łatwością wygrali dwa pierwsze sety. Trzeci też zaczęli w wielkim stylu. Prowadzili 7:3 i wtedy stracili animusz. Coraz częściej mylili się na zagrywce, pojawiły się problemy ze skończeniem akcji. Goście złapali wiatr w żagle.

Choć wciąż ich gra była szarpana, wydawało się, że zdołają przedłużyć mecz. Wyszli na prowadzenie 20:18. Jakub Bednaruk, trener MKS-u, wprowadził wówczas na parkiet Artura Ratajczaka. To był doskonały pomysł.

Kapitan MKS-u nie dysponuje mocnym serwisem, ale jego float jest bardzo kąśliwy i zdradziecki. Katowiczanie długo nie potrafili sobie z nim poradzić. Sztuka ta udała się dopiero Rafałowi Szymurze i Rafał Jarosz mógł zrobić przejście.

A potem nastąpił festiwal błędów z obu stron. W GKS-ie pomylił się Jarosz, w MKS-ie ważnych akcji nie skończył Sossenheimer. Niemcowi dopisało jednak szczęście. Przy pierwszym meczbolu, po jego serwisie piłka ześlizgnęła się po siatce i wpadła w pole gry po stronie katowiczan.

 

MKS Będzin – GKS Katowice 3:0 (25:17, 25:18, 25:23)

BĘDZIN: Pająk (4), Sobański (7), Dryja (5), Faryna (16), Sossenheimer (9), Gunia (5), Potera (libero) oraz Ratajczak, J. Fornal. Trener Jakub BEDNARUK.

KATOWICE: Firlej, Kwasowski (3), Nowakowski (6), Jarosz (8), Szymura (12), Zniszczoł (4), Watten (libero) oraz Gregorowicz (libero), Kohut (1), Buchowski (5), Fijałek, Musiał. Trener Dariusz DASZKIEWICZ.
Sędziowali Sławomir Gołąbek (Kędzierzyn-Koźle) i Paweł Ignatowicz (Opole). Widzów 1362.

Przebieg meczu
I: 10:5, 15:7, 20:13, 25:17.
II: 10:6, 15:10, 20:14, 25:18.
III: 10:6, 14:15, 18:20, 25:23.
Bohater – Rafał FARYNA.