MKS Będzin. Smutne pożegnanie

Będzinianie po siedmiu latach występów pożegnali się z elitą. W ostatnim spotkaniu nie sprawili niespodzianki i przegrali w Bełchatowie.


MKS na taryfę ulgową ze strony gospodarzy nie miał co liczyć. Ci bowiem, po porażkach Asseco Resovii i Vervy Warszawa, mieli szansę wskoczyć na czwartą pozycję. Potrzebowali do tego zwycięstwa. Było o co grać, bo czwarta lokata daje uprzywilejowaną pozycję – zespół z czwartego miejsca ewentualny trzeci, decydujący mecz rozgrywa we własnej hali – w pierwszej rundzie play offu.

Mimo to Michał Mieszko Gogol, trener PGE Skry, w meczu z MKS-em dał odpocząć swoim podstawowym przyjmującym, Taylorowi Sanderowi oraz Miladowi Ebadipourowi i środkowemu Karolowi Kłosowi. Potencjał rezerwowych bełchatowskiej ekipy i tak gwarantował jednak odpowiedni poziom, zdecydowanie wyższy niż całej drużyny z Zagłębia Dąbrowskiego.

Grający bez żadnej presji będzinianie na początku meczu radzili sobie jednak nadspodziewanie dobrze. Na skrzydłach nie do zatrzymania byli Rafał Faryna oraz Jose Ademar Santana. Raz za razem karcili dziwnie ospałych i rozkojarzonych gospodarzy. Nie dawali się zatrzymać nawet potrójnemu blokowi rywali.

Goście utrzymywali kilkupunktowe prowadzenie. W końcówce „zapachniało” nawet niespodzianką, bo wygrywali już 23:21. Wtedy jednak klasę pokazał Mateusz Bieniek. Reprezentacyjny środkowy najpierw popisał się efektownym atakiem z krótkiej, a następnie zaprezentował nieprzeciętne umiejętności w polu serwisowym. A, że uchodzi za jednego z najlepszych zagrywających środkowych na świecie, więc partię zakończył dwoma asami.

Po przegranym secie przyjezdni stracili już wszelką ochotę go walki. Oddawali kolejne punkty. Udane mieli jedynie pojedyncze akcje, zwykle w wykonaniu Faryny i Santany. Pozostali zawodniczy byli tłem dla wcale nie prezentujących nadzwyczajnej siatkówki gospodarzy.

Trochę emocji było jeszcze w końcówce trzeciego seta. Goście odrobili kilka punktów i zbliżyli się na dwa „oczka”. Miejscowi kontrolowali jednak wydarzenia na parkiecie. Mocniej przycisnęli za zagrywce, twardziej zagrali w ataku i od razu rozwiali wszelkie wątpliwości.


PGE Skra Bełchatów – MKS Będzin 3:0 (25:23, 25:16, 25:21)

BEŁCHATÓW: Łomacz, Sawicki (6),Bieniek (12), Petković (13), Katić (9), Huber (9), Milczarek (libero) oraz Adamczyk, Piechocki, Mitić (5). Trener MichaŁ Miszko GOGOL.

BĘDZIN: Makowski, Santana (11), Kalembka (6), Faryna (14), Bobrowski (6), Schmidt (1), Haduch (libero) oraz Czyrniański, Gawryszewski (2), Gregorowicz (libero), Godlewski, Teklak. Trener Jakub BEDNARUK.

Sędziowali: Damian Lic (Żołynia) i Mariusz Gadzina (Strzyżów).

Przebieg meczu

  • I: 9:10, 15:12, 18:20, 25:23.
  • II: 10:8, 15:12, 20:13, 25:16.
  • III: 10:4, 15:9, 20:17, 25:21.

Bohater – Mateusz BIENIEK.


Fot. Łukasz Sobala/PressFocus