MKS Będzin. Zrzucił kilogramy, zyskał formę…

– Trzy lata grania w Będzinie dużo mi dały. Dostałem szansę występów w pierwszej szóstce i ją wykorzystuję. Gram teraz bardzo dużo, a moja forma co sezon pięła się w górę – mówi Rafał Faryna, atakujący MKS-u, który powoli zaczyna być postrachem innych drużyn.

Niechciany, wypożyczany

Gdy latem 2017 roku Faryna przyjechał do Będzina, by podpisać umowę z MKS-em, nie wyglądał na siatkarza, który chce zawojować PlusLigę. Tym bardziej, że w Czarnych Radom nie potrafił się przebić do pierwszej drużyny, grając na wypożyczeniach w Camperze Wyszków, Pekpolu Ostrołęka i SKS Hajnówka. Do Będzina także został wypożyczony, ale z jednego sezonu zrobiły się już trzy i wygląda na to, że „Fonsi”, jak nazywają go koledzy z zespołu, w Zagłębiu Dąbrowskim zakotwiczy na dłużej.

– Z mojej strony nie było żadnego żalu, że nie miałem okazji wrócić do Czarnych Radom. Tym bardziej, że wtedy wiedziałem, że nie mam szansy na granie w pierwszej drużynie. Wolałem więc uciec na wypożyczenia do pierwszej ligi. A tam grałem, spełniałem się jako atakujący, no i poprawiałem swoje umiejętności. A MKS chciał mnie, widział mnie u siebie i mam nadzieję, że dobrze to wygląda z mojej strony – uważa 26-letni siatkarz.

Zbawienny wpływ dziewczyny

Jak to się stało, że Faryna trafił do MKS-u?

– Rafała długo obserwowaliśmy, zanim trafił do nas – przyznaje Michał Kocyłowski, prezes będzińskiego klubu, który wcześniej w roli dyrektora odpowiadał za transfery.

– Prawdziwy sprawdzian przyszedł wtedy, gdy klub w zeszłym sezonie opuścił Australijczyk Lincoln Williams. Rafał stal się wtedy pierwszym atakującym. W kilku spotkaniach bardzo szybko udowodnił, że drzemie w nim ogromny potencjał. Przed obecnym sezonem wspólnie z trenerem Bednarukiem zdecydowaliśmy, że postawimy na parę: Rafał Faryna – Michał Superlak. Oni się wzajemnie wspierają, nie ma takiego podziału, że ktoś jest pierwszym atakującym, a ktoś drugim. Obaj wykorzystują swoje szanse, Michał tak jak Rafał, też wygląda rewelacyjnie – ocenia obu atakujących szef MKS-u i dodaje, że bardzo ważnym elementem wpływającym na stabilizację formy sportowej u Faryny była… jego partnerka życiowa.

– Już nie mieszka sam w hotelu sportowym, ale wynajął lokum w Będzinie, w którym mieszka z dziewczyną. To dla niego bardzo ważne – zdradza.

Klaudię Faryna poznał na Instagramie. Media społecznościowe to zresztą jedna z pozasportowych pasji Rafała, który bardzo dobrze sobie z nimi radzi. A jeśli chodzi o wspomniane mieszkanie w Będzinie, to siatkarz zajmuje cztery kąty po kanadyjskim trenerze Stelio DeRocco, który w sezonie 2017/18 nie dawał mu zbyt wiele szans gry. Siatkarz znosił jednak cierpliwie trudny okres adaptacji w MKS-ie, wiedząc, że w końcu doczeka się szansy.

Drzwi do poważnego grania otworzył przed nim Jakub Bednaruk. Szkoleniowiec od razu dostrzegł duży potencjał drzemiący w dwumetrowym zawodniku, który na parkiecie nikogo się nie boi. W tym sezonie Faryna zdobył już cztery statuetki MVP, co przy sześciu wygranych spotkaniach MKS-u jest nie lada wyczynem.

– Zawsze to jest bardzo ważne, jak widzę, że chłopak mieszka z dziewczyną, która go pilnuje – zauważa Bednaruk.

– Na pewno połowę tych statuetek MVP-i musi oddać dziewczynie. One się jej należą – uśmiecha się trener będzinian.

– Jest teraz zupełnie inaczej, w domu mam wsparcie duchowe, także po przegranym meczu. Po prostu jest do kogo się wygadać. Ogólnie Klaudia jest osobą mi bliską – przyznaje bez ogródek Faryna.

Poprawił wachlarz zagrań

Eksplozja formy u Faryny w tym sezonie wiąże się z ciężką pracą, której nigdy się nie bał, jak również… wagą.

– Najważniejsze jest to, że schudł (ha, ha, ha! – red.) – zdradza Bednaruk.

– To jest podstawa, wzięliśmy go w obroty i chłopak fizycznie wygląda znakomicie. Dużo pracujemy nad wachlarzem jego zagrań, bo on ma umiejętności. Chodzi o to, by tych zagrań w zależności od sytuacji było kilka, nie jedno. A to jest bardzo mądry chłopak, który szybko się uczy i wie, czego się od niego wymaga. Szukamy na treningach ciasnych kierunków, obicia bloku, zmieniamy tempo. On szybko to przyswaja. No i fizycznie wygląda bardzo dobrze, tak jak zresztą cały zespół. A jeżeli dobrze wygląda fizycznie to można dokładać siatkówkę – dodaje szkoleniowiec MKS-u, który na zajęciach nie oszczędza swojego podopiecznego.

– Owszem, tak jest, trener dużo uwagi mi zwraca na treningach. Dosyć często też krzyczy na mnie, ale to skutkuje pozytywnie. Jak chociażby w ostatnim meczu z Czarnymi, w którym grałem na wysokim poziomie skuteczności (Faryna zdobył w nim 27 punktów – red.) – dodaje na koniec atakujący MKS-u.

Na zdjęciu: Forma Rafała Faryny wręcz eksplodowała.