MKS Dąbrowa Górnicza. Lekcja na przyszłość

Zagraliśmy poniżej oczekiwań. Ale gdy przegrywasz, to uczysz się czegoś. Mam nadzieję, że wyciągniemy wnioski – powiedział po porażce z Kingiem Szczecin Alessandro Magro, trener dąbrowian.


MKS po raz ostatni wygrał w lidze w listopadzie ubiegłego roku. Pokonał wtedy Eneę Astorię Bydgoszcz 93:89. Potem przyszła seria szesnastu porażek. W Dąbrowie Górniczej wraz ze startem nowego sezonu bardzo liczyli na nowe otwarcie. Niestety, ze Szczecina dąbrowianie wrócili z kolejną przegraną i wielkim żalem, bo sukces był na wyciągnięcie ręki. Pod koniec trzeciej kwarty prowadzili dziewięcioma punktami (49:40), ale w ostatnich dziesięciu minutach zaprzepaścili cały trud i przegrali 67:73.

– Nie jesteśmy zadowoleni. Zagraliśmy zdecydowanie poniżej naszych możliwości. To jbyła lekcja dla koszykarzy i dla mnie. Mam nadzieję, że już rozumiemy jak trzeba grać; na pewno nie tak, jak w tym meczu – tłumaczył Alessandro Magro, szkoleniowiec MKS-u.

Rozczarowania porażką nie krył też Michał Nowakowski.

Mecz był do wygrania. W końcówce popełniliśmy trzy błędy, które okazały się bardzo kosztowne. King „odjechał” nam na siedem punktów i nie dał sobie już odebrać wygranej. Wielka szkoda – żałował straconej szansy.


Przeczytaj jeszcze: Porażka na początek


Dąbrowianie przede wszystkim muszą popracować nad skutecznością, zwłaszcza w rzutach za trzy punkty. W Szczecinie trafili zaledwie trzy „trójki” na 16 prób. Sztuka ta udała się jedynie Elijahowi Wilsonowi oraz Ivanowi Karaciciowi. Warto dodać, że Bośniak dopiero po raz pierwszy wystąpił w MKS-ie. Przez cały okres przygotowawczy leczył kontuzję.

– Duże podziękowania należą się naszemu sztabowi medycznemu. Jesteśmy zadowoleni, że Ivan wrócił do zespołu. Z każdym meczem powinien spisywać się coraz lepiej. Czekamy jeszcze tylko na Patryka Wieczorka, który także ma kontuzję – tłumaczył Magro.

Największa dysproporcja była jednak w rzutach wolnych. Szczecinianie wykonywali ich aż 35, gracze MKS tylko 4! – Widzę ile mieliśmy rzutów wolnych i to faktycznie dziwne – przyznał włoski szkoleniowiec.

– Ale skupiamy się na tym, co możemy kontrolować. Nie mamy przecież wpływu na decyzje arbitrów, za to możemy poprawić naszą grę i skuteczność.


Na zdjęciu: Dąbrowianie w Szczecinie – w akcji Konrad Dawdo – nadspodziewanie rzadko stawali na linii rzutów wolnych.

Fot. Wojciech Szubartowski/Pressfocus.pl