MKS Dąbrowa Górnicza. Ryzykowna przebudowa

W dąbrowskim klubie sporo się dzieje. Z drużyną rozstał się już Nicolas Moore, a przyszedł Devyn Marble.


Dąbrowianie początek sezonu mieli niezły. Potem jednak przyszły porażki – w sumie cztery z rzędu. Bolesne były zwłaszcza dwie ostatnie, bo bardzo wysokie. Z Eneą Abramczyk Astorią Bydgoszcz przegrali 62:92, a w miniony weekend ze Śląskiem Wrocław aż 60:102!

– Mimo tego wyniku gratuluję zawodnikom, którzy byli na parkiecie, którzy walczyli przez 40 minut Zagrali na tyle, na ile mogli – powiedział Jacek Winnicki, trener MKS-u.

– Oczywiście wygrał lepszy zespół, lecz jestem dumny ze swojej drużyny, bo przynajmniej pokazaliśmy charakter. Co musimy zrobić? Pracować dalej i w kolejnym meczu pokażemy lepszy basket – dodał Milivoje Mijović, podkoszowy dąbrowskiej drużyny.

Skąd tak fatalne wyniki?

– Jesteśmy w trakcie przebudowy. Stwierdziliśmy, że w pewnych układach nie jesteśmy dobrze funkcjonować i musieliśmy podjąć ryzyko. Mamy plan, który chcemy wdrożyć. Niestety, aby go zrealizować, musieliśmy zaryzykować i stąd taki mecz, jak ze Śląskiem – wyjaśnił Winnicki.

Z MKS-em pożegnał się już Nicolas Moore. Amerykanin nie spełnił oczekiwań. Zagrał w siedmiu meczach i zdobywał w nich średnio 11,4 pkt oraz miał 2,1 zbiórki i 3,6 asysty.

Nowym graczem został za to Devyn Marble, mający na koncie 44 mecze w NBA. Amerykanin mierzy 198 centymetrów i może występować na pozycji rzucającego oraz niskiego skrzydłowego. Koszykarskie szlify zbierał na uczelni Iowa. Po 4 latach w lidze NCAA został wybrany z 56 numerem w drafcie do NBA. W sezonach 2014/15 i 2015/16 rozegrał łącznie 44 mecze w barwach Orlando Magic. W CV ma też występy w G-League, greckim Arisie Saloniki, z którym wystąpił w Lidze Mistrzów, we włoskich Dolomiti Energia Trydent i Virtusie Bolonia. Miniony sezon rozpoczął jako zawodnik Astany w Kazachstanie, po czym przeszedł do Maccabi Haifa. W lidze izraelskiej rozegrał 5 meczów, w których zdobywał średnio 13.6 punktów (38.9 proc. z gry, 44.4 proc. za 3 pkt), 4 zbiórki oraz 2.4 asysty.


Na zdjęciu: Jacek Winnicki (w środku) ma sporo uwag do gry swoich podopiecznych. Ale bez szczególnych pretensji.

Fot. Marcin Bulanda/Pressfocus