MKS Dąbrowa Górnicza: Stres po przerwie

 

Dukowicz z MKS-em związany jest od zawsze. Najpierw był zawodnikiem, a od 2008 roku pełnił funkcję asystenta pierwszego szkoleniowca. W ekstraklasie pracował u boku Wojciecha Wieczorka, Drażena Anzulovicia i Jacka Winnickiego. Ten ostatni chciał, by dalej pomagał mu w BM Slam Stali Ostrów Wlkp., ale Dukowicz nie zostawił dąbrowskiego klubu. Otrzymał propozycję samodzielnej pracy i ją przyjął.

Debiut wypadł na mecz szczególny, bo derbowy z GTK Gliwice. Do tego spotkanie rozegrano w głównej hali Areny Gliwice, mogącej pomieścić aż 17 tysięcy widzów. Dodajmy, że na co dzień gliwiczanie korzystają z hali treningowej, mającej pojemność 1200 miejsc. Derby miały być sprawdzianem potencjalnego zainteresowania koszykówką w regionie, zwłaszcza po dobrym występie reprezentacji w niedawnych MŚ w Chinach (8 miejsce). Ostatecznie na trybunach zasiadło 3600 kibiców.

– To był świetny pomysł i fantastyczny mecz. Była fajna atmosfera, kibice dopisali i zobaczyli ciekawe spotkanie z nagłymi zwrotami akcji oraz dwie dogrywki – mówił dąbrowski szkoleniowiec. Jego podopiecznych wielkość obiektu nie speszyła, zwłaszcza Amerykanów.

– W Stanach Zjednoczonych takich hal jest mnóstwo i oni są przyzwyczajeni do gry w nich. Takie obiekty ich wręcz motywują do lepszej gry. Byli odpowiednio skoncentrowani – zauważył Dukowicz.

Po pierwszej połowie wydawało się, że gracze MKS-u w pył rozbiją gospodarzy. Pozwolili im rzucić tylko 19 punktów i na przerwę schodzili z 24-punktami przewagi.

– Potem była przerwa i nie wiem, co się w niej wydarzyło. Były dwa scenariusze. Albo dobijamy do 30 pkt przewagi i kończymy mecz w trzeciej kwarcie, albo zespół z Gliwic, który potrafi grać efektownie i szybko wróci na właściwe tory i zacznie nas gonić. Niestety, sprawdził się ten drugi scenariusz.

Cieszę się, że pomimo straty w kwarcie 40 pkt – co nie powinno mieć miejsca – drużyna zareagowała i w drugiej dogrywce zdołała wygrać – cieszył się opiekun MKS, który jednak podkreślił, że nie chciałby, aby kolejne spotkania tak wyglądały. – Bo sezon skończę bez włosów – przyznał.

 

Na zdjęciu: Michał Dukowicz (w środku) od zwycięstwa rozpoczął swoją pierwszą samodzielną pracę w roli trenera.

 

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ