MKS Dąbrowa Górnicza. To żadne cuda

Dąbrowianie mają na koncie już cztery kolejne wygrane. Trzy ostatnie odnieśli na wyjazdach. Pokonali kolejno mistrza Polski, Anwil Włocławek, HydroTruck Radom i w minioną niedzielę Legię Warszawa, Zwłaszcza ten ostatni triumf był bardzo cenny. Stołeczna ekipa bezpośrednio bowiem rywalizuje z MKS-em o prawo gry w play offie. – To był bardzo trudny mecz. Jesteśmy po nim bardzo mocno poobijani, ale chcę pogratulować moim zawodnikom walki, zaangażowania i poświęcenia. Mieliśmy pewne problemy zdrowotne w tygodniu poprzedzającym spotkanie – dwóch zawodników nie mogło w pełni trenować, m.in. Ben Richardson, przez co jego mniej minut dzisiaj na parkiecie. Podobnie Kuba Kobel miał przerwę, a w trakcie meczu straciliśmy Michała Gabińskiego (kontuzja). To wszystko pokazuje, że to, co wypracowaliśmy na treningach, wolę walki i zaangażowanie, procentuje w takich momentach – chwalił swoich podopiecznych Jacek Winnicki, szkoleniowiec MKS-u.

Dąbrowianie przez większość spotkania prowadzili, w pewnym momencie nawet 12 punktami. Komplet punktów wyszarpali jednak dopiero w ostatnich sekundach. Na 11 sekund przed końcem decydujący rzut oddał Mateusz Zębski. Dla 27-letniego gracza ten sezon jest przełomowy. Jest wychowankiem Stali Ostrów Wlkp. i w tym klubie próbował już swoich sił z ekstraklasą. Furory nie zrobił. Poszedł więc do I ligi. Tam wypatrzyli go działacze MKS-u. Dali mu szansę na ponowne zaistnienie w Energa Basket Lidze.

Zębski ją wykorzystał. Stał się jednym z czołowych graczy swojego zespołu. Jego średnie, jak na zawodnika, który tak naprawdę dopiero pierwszy raz ma szansę grać w elicie, są więcej niż przyzwoite. Zdobywa w meczu przeciętnie 6,6 pkt, ma 4 zbiórki i 1,4 asysty. – Kolejny raz byliśmy świetnie przygotowani do meczu przez trenerów. Ciężko pracowaliśmy, a w meczu staramy się dać całe serce – skromnie przyznał Zębski. – Nasza dobra postawa to żadne cuda. Po prostu robimy to, co trenerzy nam każą – dodał.

Bohater Zębski

Do końca fazy zasadniczej dąbrowianom pozostały do rozegrania dwa mecze – z Miastem Szkła Krosno oraz AZS-em Koszalin, czyli drużynami z dolnych rejonów tabeli. Wygrane powinny zapewnić im udział w play offie. – Zdajemy sobie sprawę, że nie osiągnęliśmy jeszcze wszystkiego, co chcieliśmy – podkreślił Winnicki.

Pierwszy mecz już w środę z Miastem Szkła (godz. 19.00). Patrząc na wyniki, gospodarze z wywalczeniem kompletu „oczek” nie powinni mieć problemów. Ekipa z Podkarpacia przegrała pięć kolejnych meczów i zajmuje ostatnie miejsce w tabeli. Z drugiej strony, desperacko walczy o utrzymanie w elicie, więc ambicji i woli walki jej z pewnością nie zabraknie. Z kolei MKS we własnej hali w niczym nie przypomina zespołu z wyjazdów. Wprawdzie wygrał ostatnie starcie w roli gospodarza – ze Spójnią Stargard – ale wcześniej aż pięciokrotnie z rzędu schodził pokonany z własnego parkietu. I przegrywał ze średniakami, jak Legia czy GKT Gliwice oraz słabeuszami – jak Trefl Sopot.

 

Na zdjęciu: Adris De Leon (z prawej) i jego koledzy z MKS-u coraz głośniej dobijają się do play offu.

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ