Młoda gwardia

Dla Śląska Wrocław Radomiak był zawsze twardym orzechem do zgryzienia.


W najbliższą niedzielę, 30 kwietnia, o godzinie 12.30 we Wrocławiu rozpocznie się mecz Śląska z Radomiakiem. Pozornie podopieczni trenera Jacka Magiery dysponują atutem własnego boiska, ale to tylko pozory. Zielono-biało-czerwoni przegrali bowiem trzy potyczki ligowe z rzędu, ulegając kolejno Piastowi Gliwice (0:1), Warcie Poznań (1:3) i Górnikowi Zabrze (0:2). Jak widać na załączonym obrazku, anemia strzelecka wrocławian była wybitna (w całych rozgrywkach w 29. spotkaniach strzelili raptem 26 goli!).

Nie ma sensu tego ukrywać, wrocławianie grają bardzo słabo, wyniki są jeszcze gorsze, a sytuacja w tabeli – katastrofalna. Piłkarzom Śląska kroplówkę można jeszcze podłączyć, ale zagwarantuje to tylko wygrana w najbliższym spotkaniu z Radomiakiem.

Obie drużyny mają kilka cech wspólnych, między innymi zmieniły w ostatnim czasie szkoleniowców. Ze Śląskiem pożegnał się Ivan Djurdjević, a 21 kwietnia stery zespołu wziął w swoje ręce Jacek Magiera. Radomiak 15 kwietnia rozstał się z Mariuszem Lewandowskim, a w jego miejsce wskoczył Rumun Constantin Galca. Po wtóre – oba zespoły mają dosyć długą serię bez wygranej. Śląsk po raz ostatni zainkasował komplet punktów 26 lutego, zwyciężając na swoim stadionie 2:1 Lecha Poznań (bramki strzelili Erik Exposito i John Yeboah). Natomiast Radomiak zgarnął pełną pulę dzień wcześniej, 25 lutego, wygrywając w Gdańsku z Lechią 3:1. Łupem bramkowym podzielili się wtedy Leonardo Rocha (dwa gole) i Dawid Abramowicz.

Biorąc pod uwagę historię bezpośrednich spotkań, Radomiak jest bardzo twardym orzechem do zgryzienia dla Śląska. Wrocławianie wygrali z nim tylko raz na szczeblu ekstraklasy, więc w niedzielę trudno oczekiwać spacerku ze strony gospodarzy. W poprzednim sezonie żadna z drużyn nie zdołała wykazać wyższości nad przeciwnikiem, W Radomiu oba zespoły pogodził remis 1:1, po golach Leandro Rossiego i Erika Exposito. We Wrocławiu na Pilczycach padł bezbramkowy remis.

W bieżących rozgrywkach Śląsk sparzył się na Radomiaku. 15 października wrocławianie przegrali na wyjeździe 0:2, a dwukrotnie w doliczonym czasie gry (92 i 97 min) „skaleczył ich” Brazylijczyk Maurides, który aktualnie występuje w niemieckim zespole FC Sankt Pauli. Mecz ten miał posmak westernu, bo końcowego gwizdka arbitra Łukasza Kuźmy nie doczekało trzech piłkarzy Śląska. W 64 minucie rozjemca z Białegostoku odesłał pod prysznic Łukasza Bejgera, potem w następstwie drugiej żółtej kartki z boiska zostali usunięci Konrad Poprawa (90 min.) i Portugalczyk Diogo Verdasca (90+5 min).

W minionej kolejce Śląsk Wrocław wypełnił limit 3000 minut, jakie w sezonie 2022/2023 powinni rozegrać piłkarze ze statusem młodzieżowców.

„Młokosy” (polscy piłkarze urodzeni w 2001 roku i później) drużyny z Oporowskiej do tej pory spędzili na boisku 3161 minut. Na ten dorobek zapracowało ośmiu zawodników (w kolejności alfabetycznej): Łukasz Bejger (1311 minut), Karol Borys (180), Adrian Bukowski (502), Łukasz Gerstenstein (2), Javier Ajenjo Hyjek (342), Piotr Samiec-Talar (586), Mateusz Stawny (103) i Patryk Szwedzik (135).

Przy tej okazji warto dodać, że ośmiu młodzieżowcom dały szansę tylko dwa kluby uczestniczące w rozgrywkach PKO BP Ekstraklasy – Górnik Zabrze i Jagiellonia Białystok. Z tego grona najbardziej rozpoznawalny jest 21-letni (urodzony 11 stycznia 2022 roku Łukasz Bejger, który w bieżących rozgrywkach wystąpił w 16 meczach, strzelił w nich dwa gole (Górnikowi Zabrze i Cracovii) oraz dołożył do tego dwie asysty. Z kolei najmłodszym zawodnikiem w ekstraklasie jest Karol Borys, który 28 września skończy dopiero 17 lat!


Na zdjęciu: Łukasz Bejger (z lewej) to młodzieżowiec, który rozegrał w Śląsku najwięcej meczów w ekstraklasie.
Fot. Łukasz Sobala/PressFocus