Młodzi, mocni i złoci

Już po pierwszych meczach pisałem, że będziemy mistrzami świata. Udowodniliśmy, że jesteśmy w stanie dokonać wielkich rzeczy – przyznał Michał Sitnik, na co dzień zawodnik MKS-u Dąbrowa Górnicza.


Polacy w weekend zostali mistrzami świata do lat 23! W turnieju rozegranym w Bukareszcie od początku spisywali się wybornie. W grupie rywalizowali z Francją, Brazylią, Ukrainą i Holandią. Fazę grupową zakończyli z bilansem 3 zwycięstw i 1 porażki (z Brazylią), co zagwarantowało im pierwsze miejsce w grupie. Zdobywali średnio 20 pkt w meczu i odnotowali jedno z najszybszych zwycięstw w zawodach, pokonując Ukrainę 21:12 w 7.05 min. Fazę pucharową przeszli jak burza, potem w ćwierćfinale pokonali Chiny 21:17, a w półfinale Litwę 21:18.

Sensacyjne zakończenie

W wielkim finale biało-czerwoni zmierzyli się z niepokonaną Serbią. Starcie miało niesamowity przebieg. Na minutę przed końcem nasi zawodnicy przegrywali aż 15:20. Serbom do zakończenia meczu brakowało punktu. Wtedy ciężar gry na siebie wziął Mateusz Szlachetka, na co dzień gracz GTK Gliwice. Najpierw trafił z dystansu, czyli za 2 punkty, potem wykorzystał rzut wolny, a na niespełna pół minuty przed końcem oddał decydujący rzut. W całym turnieju uzyskał 53 punkty i został wiceliderem klasyfikacji najskuteczniejszych zawodników. Jego grę docenili organizatorzy, przyznając mu tytuł MVP mistrzostw świata! Znalazł się także w najlepszej trójce turnieju, obok Serba Nikoli Kovacevicia oraz Francuza Lorenzo Thirouard Samsona.

– Czuję się bardzo doceniony, ale bez drużyny nic bym nie osiągnął – skromnie przyznał rozgrywający, który nie omieszkał też podkreślić, że finał kosztował jego i kolegów mnóstwo nerwów. – Nie zapomnę tego finału do końca życia, koledzy pewnie też. To coś niesamowitego. Chyba mamy taki styl, że musimy gonić i wyszarpać zwycięstwo. Mieliśmy też szczęście w końcówce, a Serbowie popełnili błędy, ale to nie jest tak, że decydował tylko fart.

Bardzo dobrze graliśmy w całym turnieju. W końcówce finału byliśmy zmęczeni pogonią, ale motywowaliśmy się nawzajem, bo przecież nic dwa razy się nie zdarza… Czuję się znakomicie – podsumował rozgrywający GTK, który w rozgrywkach 3×3 uczestniczy już od kilku lat. W ubiegłym roku reprezentował Polskę w kategorii do 23 lat, a w lecie tego roku został włączony do LOTTO 3×3 Team. To drużyna, która jest polskim reprezentantem podczas międzynarodowych turniejów z cyklu m.in. FIBA 3×3 World Tour Masters i FIBA 3×3 Challenger. Tworzą ją reprezentanci Polski, którzy grają w mistrzostwach świata i Europy seniorów.

Powrót do Gliwic

Szlachetka koszykarskiego abecadła uczył się w krakowskich klubach AZS Politechnice Koronie i Wiśle. Po raz pierwszy do Gliwic trafił w sezonie 2018/19 i miał okazję zadebiutować w rozgrywkach Energa Basket Ligi. Ówczesny trener GTK Paweł Turkiewicz postawił na niego w 12 spotkaniach. Wchodził jednak na krótkie zmiany. Zdecydowanie lepszy był kolejny sezon, w których zaliczył 22 występy, grając średnio przez blisko 20 minut i zdobywając 7,6 punktu i 3,6 asysty w meczu. Kolejny rok, po przyjściu Matthiasa Zollnera, już nie był tak udany. Tuż przed startem ligi zachorował, a po powrocie do drużyny nie umiał się przebić, będąc w cieniu Josha Perkinsa.

W trakcie rozgrywek odszedł do Śląska Wrocław. W stolicy Dolnego Śląska prezentował się lepiej, a sezon zakończył z brązowym medalem mistrzostw Polski. Kolejnym przystankiem był Trefl Sopot. W pokazaniu pełni umiejętności przeszkodziły mu jednak problemy zdrowotne. W jednym z pierwszych meczów Pucharu Europy FIBA, z Kijów Basket, doznał poważnej kontuzji barku, która wykluczyła go z gry na kilka miesięcy.

Wydawało się, że bieżący sezon także spędzi w Sopocie, bo z Treflem wiązała go ważna umowa. Jednak po zakontraktowaniu nowego trenera, którym został Zan Tabak i Andrzeja Pluty juniora stało się jasne, że dostępnych minut na pozycji rozgrywającego będzie mniej. Wrócił więc do Gliwic. – Propozycja z GTK była bardzo ciekawa. Trener nakreślił mi, jaką rolę będę pełnił. Poprzedni sezon miałem praktycznie stracony, więc teraz bardzo chcę się pokazać z dobrej strony – tłumaczył wybór gliwickiego klubu. I w nim spisuje się coraz lepiej. Jest podstawowym graczem.

Nigdy nie traci wiary

Drugim z filarów złotej drużyny był Michał Sitnik z MKS-u Dąbrowa Górnicza. Jego siłą nie jest rzut z dystansu – w turnieju zdobył 17 punktów – ale siła i dynamika. Jego popisowymi akcjami są efektowne wsady. Świetnie też spisuje się w defensywie. Koszykarz od początku zawodów był optymistą. – Wierzyłem w sukces. Już po meczach grupowych z Francją i Brazylią pisałem, że wygramy grupę i będziemy mistrzami świata. Nie pomyliłem się. Udowodniliśmy, że jesteśmy w stanie dokonać wielkich rzeczy – cieszył się 22-latek. Wiary nie stracił nawet w finale, gdy wydawało się, że wszystkie role są już rozdane. – Oczywiście, że przy stanie 15:20 nachodziły nas czarne myśli.

Zachowaliśmy jednak spokój, koszykówka 3×3 jest bowiem specyficzna. Jeśli się chce, jeśli jest się wytrwałym, w krótkim momencie można odrobić straty. Pokazaliśmy to w finale. Były różne okoliczności, które sprawiły, że mecz nie układał się po naszej myśli, ale nie poddaliśmy się, cały czas z chłodną głową wykonywaliśmy nasze akcje. I wreszcie Mateusz (Szlachetka – przyp. red.) zakończył mecz – opisywał po przylocie do kraju finałową rywalizację koszykarz.

– Jakie to uczycie być mistrzem świata? – Niesamowite. Tak naprawdę to do nas jeszcze nie dociera. Po meczu, gdy siedzieliśmy w hotelu, nie umieliśmy nawet wyrazić tego, co czujemy. Ale powoli oswajamy się z tą myślą – dodał.

Sitnik do MKS-u trafił w marcu, pod koniec ubiegłego sezonu. Przyszedł ze Śląska Wrocław, którego jest wychowankiem. W latach w 2016-2021 grał w WKK Wrocław. To właśnie w barwach tej drużyny zadebiutował na pierwszoligowych parkietach. W sezonie 2019/20 w 15 meczach grał średnio po 3 minuty, natomiast w rozgrywkach 2020/21 wywalczył sobie miejsce w składzie, co przełożyło się na niespełna 17 minut spędzane na parkiecie. Jednocześnie reprezentował WKK w rozgrywkach młodzieżowych. W mistrzostwach Polski U-20 w 2020 roku zajął czwarte miejsce oraz został wybrany do najlepszej piątki turnieju. W trakcie turnieju finałowego rozgrywanego w Katowicach notował średnio 16,4 punktów, 10,4 zbiórek, 3,6 asysty oraz 2 przechwyty na mecz.

Szansę w Dąbrowie Górniczej wykorzystał. Stał się ważnym punktem zespołu. W pierwszym meczu sezonu – z GTK Gliwice – wyszedł nawet w pierwszej piątce.

Na zdjęciu: Złota drużyna w komplecie: od lewej Adrian Bogucki, Mateusz Szlachetka, Michał Sitnik i Michał Lis.

Fot. FIBA