Młodzi potrzebują treningu!

Na pewno nie będę o tym meczu za długo myślał. Oczywiście, wkurzenie jest wielkie, ale… znamy swą wartość i chcemy ją potwierdzić w kolejnych występach, w lidze – Tomasz Loska po występie Górnika w Myjavie był jednym z nielicznych zabrzan, którzy mieli ochotę rozmawiać z kibicami (poprzez media oczywiście). Stanął więc jak zawsze twarzą w twarz z – bolesnymi akurat tego dnia – pytaniami. Nawet specjalnie nie analizował kiepskiego występu zespołu w pucharowym boju z AS Trencin, w myśl zasady: „Czasu nie cofnę”. – Wolę już myśleć o Legnicy. Trzeba stamtąd przywieźć trzy punkty – zapowiadał.

„Gienka” przy tym nie było…

Dla „Gienka” będzie to pierwszy występ przeciwko temu rywalowi! W sezonie 2016/17, kiedy Górnik dwukrotnie się z ekipą z Dolnego Śląska potykał w pierwszej lidze (i dwukrotnie z nią przegrywał, nie strzelając jej nawet gola), grał jeszcze w Rakowie, do którego był wypożyczony jesienią. Traf (a raczej terminarz) chciał zaś, że oba spotkania zabrzan z legniczanami – z rundy pierwszej oraz rewanżowej – zostały rozegrane właśnie jesienią; Loska nie ma więc jeszcze w CV gola puszczonego po strzale piłkarza Miedzi. I… tak ma zostać. – Pewnie, że cztery bramki w Myjavie to gorzka pigułka dla nas wszystkich. Ale może lepiej, że wpadły za jednym razem. Niech się nam wreszcie zdarzy mecz ligowy – a najlepiej cztery z rzędu – na „zero z tyłu” – golkiper Górnika nawiązywał w ten sposób do faktu, że we wcześniejszych czterech kolejnych grach (ligowych i pucharowych – wyjątkiem było „domowe” spotkanie z Zarią Balti) zabrzanie zawsze tracili jedną bramkę.

Trudny moment

Czy jednak Górnik ma dziś na tyle solidne zasieki, by się przed siłą ofensywną beniaminka obronić? W końcu legniczanie w poprzednich dwóch kolejkach strzelali gole zarówno Pogoni, jak i krakowskiej Wiśle! A zabrzanie – mówiąc eufemistycznie – mają kłopoty… – Na pewno to trudny moment dla nas, dla całego klubu – trener [Marcin Brosz] na pomeczowej konferencji w Myjavie wyglądał na bardzo przybitego jakością gry podopiecznych. Albo raczej… jej brakiem. – Ligi i pucharów nie da się „ograć” jedenastoma zawodnikami. Szansę dostają więc młodzi, którzy tworzą nowego Górnika. Ale takie mecze i tacy rywale, jak AS Trencin, dobitnie pokazują, ile jeszcze pracy przed nami – mówił szkoleniowiec ekipy z Roosevelta.

– Mamy potencjał ludzki, a trener Brosz to poukłada – u Tomasza Loski wiara w opiekuna drużyny idzie, jak widać, w parze ze sportową złością. – Nie ma co zwalać naszych obecnych porażek na brak transferów czy brak ludzi, albo na „pucharowy pocałunek śmierci”. To my musimy się zebrać i zacząć grać jak w ubiegłym sezonie! – podkreślał.

Powtarzalność – cel numer jeden

A że jest o to niełatwo? Trudno się zdziwić wobec zmian personalnych, jakie latem dotknęły Górnika. Nawet powrót Pawła Bochniewicza nie rozwiąże wszystkich problemów zabrzan. – Nasza siła w ubiegłym sezonie brała się z odbioru piłki. Ten system gry wymaga jednak powtarzalności, a powtarzalność bierze się z treningów. Młodzi – a to nasza jedyna droga w Zabrzu – potrzebują tego treningu. Tymczasem w ostatnich tygodniach – jak wiadomo – nie mieliśmy go wystarczająco wiele – wyjaśniał Marcin Brosz. – Teraz, gdy przyjdzie nam skupić się już tylko na lidze, będzie okazja do pracy nad tą powtarzalnością.

 

Na zdjęciu: Przemysław Wiśniewski – nowe oblicze Górnika. W czwartek – oblicze mocno zmęczone i bezradne.