Młodzież po szalonej jeździe kolejką górską

To były eliminacje pełne kontrastów. Albo inaczej. Drużyna młodzieżowa najpierw dostawała „plaskacza” w twarz, by po chwili być klepana po plecach. Tak było niemalże od samego początku. Od straty punktów z Finlandią czy Wyspami Owczymi, przez cztery punkty w dwumeczu z Danią, po porażkę i niespodziewaną wygraną z Portugalią w barażu.

Dobra selekcja

Cała przygoda trenera Michniewicza z młodzieżówką rozpoczęła się niespodziewanie, bo latem poprzedniego roku trener nie spodziewał się takiej propozycji pracy. – Tuż przed finałem młodzieżowego Euro spotkałem się z prezesem, który zapytał mnie, czy byłbym zainteresowany tą rolą. Nie ukrywał, że zastanawiają się nad przyszłością tej reprezentacji, zapytał mnie oczywiście, jak ja bym to widział.

Później doszło do kolejnego spotkania, już bardziej roboczego, gdy rozmawialiśmy o tym, jak może drużyna wyglądać, jaki może być sztab. Dla mnie to ogromne wyróżnienie – cieszył się ponad rok temu Czesław Michniewicz, który jak to ma w zwyczaju, od razu wdał się w wir pracy, która dla niego była czymś odmiennym od zwykłej, codziennej pracy w klubie. To była pierwsza trudność. Drugą był odpowiedni wybór i dobór zawodników.

– Jak się popatrzy na reprezentację to widać pewną prawidłowość. W lipcu zostałem wybrany na selekcjonera. Wtedy ruszyliśmy z trenerami w Polskę i Europę. Wyselekcjonowaliśmy pewną grupę zawodników i pierwsze powołania porównując z tymi ostatnimi, aż tak bardzo się nie różnią – wspomina początki Michniewicz,  selekcjoner kadry do lat 21. Tak było, ale we wrześniowym, pierwszym meczu eliminacji, na ławce rezerwowych zasiedli m.in. Kamil Grabara, Patryk Dziczek, Kamil Jóźwiak czy Karol Świderski, którzy w późniejszym czasie stali się niezwykle ważnymi ogniwami tej drużyny.

Wyspiarska motywacja

Niemalże rok temu, a konkretnie 10 listopada na młodzieżówkę wylano wiadro pomyj. „Kompromitacja, wstyd, gorzej być nie może”. Tego typu nagłówki w prasie i internecie uderzały po oczach. Wszystko przez wpadkę biało-czerwonych w Thorshavn, czyli stolicy Wysp Owczych. Polska cudem uratowała resztki honoru, remisując 2:2 dzięki bramce Jakuba Bartosza w czwartej minucie doliczonego czasu gry.

Krytyka była zasłużona, bo z kim jak z kim, ale z takimi drużynami, jak Wyspy Owcze trzeba wygrywać, jeśli myśli się o jakichkolwiek szansa na awans. Wtedy tak cel wydawał się mało realny, a niektórzy martwili się, czy młodzieżówka nie zafunduje kibicom jeszcze kilku takich kompromitacji. Można się domyślać w jakich nastrojach drużyna trenera Michniewicza trzy dni później przystępowała do meczu z faworytem grupy – Danią.

Mecz w Gdyni nie zapowiadał się na piękny wieczór. W dodatku pogoda była niezbyt przyjemna. Było ponuro i wiał przenikliwie zimny wiatr. Nieoczekiwanie w składzie biało-czerwonych doszło do roszady w bramce. Tomasza Loskę zastąpił Kamil Grabara. Kapitanem został Szymon Żurkowski, bo najlepszy zawodnik i kapitan, Dawid Kownacki, musiał pauzować za żółte kartki.

Skazywani na porażkę Polacy zaskoczyli wszystkich i chyba samych siebie. Pokonali 3:1 Danię i wrócili do gry. Sytuacja… powtórzyła się wiosną, gdy znów Polska nie była w stanie pokonać „przeklętych” Wysp Owczych, ale w Danii dzielnie stawiła czoła rywalowi, urywając punkt, a można było się pokusić o trzy..

Ważne jak skończyli

Te czasem bolesne, a czasem radosne doświadczenia mocno „przeczołgały” drużynę trenera Michniewicza, która jednak okrzepła i zdała test w najważniejszym momencie. Choć po losowaniu baraży nikt nie dawał biało-czerwonym szans. Po porażce 0:1 w Zabrzu optymistów było niewielu. Najwięcej było ich w chorzowskim hotelu, gdzie przebywała kadra podczas zgrupowania.

Czesław Michniewicz może być zadowolony, choć dodatkowych emocji kibicom nie brakowało. Fot. Rafał Oleksiewicz/PressFocus

– Zobaczyliśmy, że nie taka straszna ta Portugalią, jak ją malują – dało się słyszeć na hotelowych korytarzach. Optymizm unosił się w polskiej szatni i eksplodował w pierwszej połowie meczu w Chaves. Zawodnicy przeszli długą drogę i przemianę. – Proszę popatrzeć na takiego Kamila Grabarę. On zaczynał u mnie jako trzeci bramkarz, a dziś jest jednym z najważniejszych zawodników tej kadry – stwierdza Czesław Michniewicz, którego misja będzie kontynuowana a latem przyszłego roku czego trenera i jego zawodników kolejna przygoda, oby ta przejażdżka dostarczyła samych przyjemnych doznań.

 

Na zdjęciu: Trener Czesław Michniewicz zebrał grupę zdolnej młodzieży, która nie zawiodła.