Mniejsza liga, wyższy poziom

Rozmowa ze Sławomirem Chałaśkiewiczem, byłym piłkarzem m.in. Widzewa Łódź i Hansy Rostock, obecnie ekspertem telewizyjnym.

Jak pan ocenia obecną sytuację w futbolu? Pandemia postawiła nas przed niełatwym testem.

Sławomir CHAŁAŚKIEWICZ: – Mimo obostrzeń polskie kluby poradziły sobie bardzo dobrze. Praktycznie nie było przypadków zarażeń czy łamania przepisów. Nawet poziom gry po przerwie był naprawdę niezły. Spodziewałem się, że będzie on troszeczkę słabszy, bo zawodnicy nie będą odpowiednio przygotowani do gry. Kluby i Polski Związek Piłki Nożnej stanęły na wysokości zadania.

Obecnie gramy bez przerwy, nie ma „wakacji od futbolu”. Pojawia się u pana znużenie piłką nożną?

Sławomir CHAŁAŚKIEWICZ: – Raczej nie, bo wcześniej była kilkutygodniowa przerwa od grania. Teraz zespoły nie wystartują pewnie z wysokiego C, bo nie było czasu na przygotowania. Pierwszy tydzień będzie pewnie trochę luźniejszy, żeby zawodnicy weszli w rytm.

Mam nadzieję, że kluby wyciągną wnioski z ostatnich wydarzeń i będą gotowe na wszystkie warianty. Wiemy, że koronawirus wystąpił w Wiśle Płock i Lechii Gdańsk, więc wszyscy musimy być odpowiedzialni. Zawodnicy muszą mieć świadomość, że są w grupie ryzyka. Powinni więc zachowywać szczególną ostrożność, by ligi znów nie trzeba było przerwać.

Za kilkanaście dni nasze drużyny znowu ruszą na „podbój Europy”. UEFA postanowiła, że w eliminacjach – za wyjątkiem ostatniej fazy kwalifikacji do Ligi Mistrzów – będzie rozgrywany tylko jeden mecz, a gospodarz będzie wyłaniany w drodze losowania. Dla naszych klubów to dobre rozwiązanie?

Sławomir CHAŁAŚKIEWICZ: – Trudno powiedzieć. Wszystko zależy od tego na kogo trafi i gdzie mecz będzie rozgrywany. Takie rozwiązanie na pewno jednak zwiększy rywalizację, bo przy jednym spotkaniu nie będzie mowy o odpuszczaniu. Nie będzie spekulowania, że gramy na wyjeździe i remis będzie dobrym wynikiem, a u siebie odrobimy stratę. Od początku do końca trzeba grać na 100 procent. Dzięki temu rozwiązaniu rozgrywki powinny być ciekawsze.

Jakie szanse mają nasi pucharowicze: Legia, Lech, Piast i Cracovii?

Sławomir CHAŁAŚKIEWICZ: – Drużyny nie zmienią swojego stylu w tak krótkim czasie. Mogą ściągnąć dwóch czy trzech zawodników, jak zrobiła to Legia, ale wielkiej różnicy z poprzednim sezonem nie będzie. Mam jednak nadzieję, że nasze kluby przełamią wreszcie złą passę i przynajmniej awansują w końcu chociaż do fazy grupowej.

Sławomir Chałaśkiewicz liczy na to, że Michał Probierz (na zdjęciu) zdiagnozował przyczynę słabej formy Cracovii. Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus

Dwóch zespołom powinno się to udać, czyli Legii i Lechowi. Cracovia w ostatnich meczach nie wyglądała najlepiej i boję się, że nadal tak będzie. Z drugiej strony Michał Probierz jest doświadczonym trenerem, znajdzie przyczynę słabszej końcówki sezonu i w nowym krakowianie znów będą grać, tak jak przed rokiem. Wtedy na starcie ligi prezentowali się wspaniale.

Władze ekstraklasy po raz kolejny zdecydowały się na przeprowadzenie reformy. System ESA 37 poszedł w zapomnienie i znów wróciliśmy do tradycyjnych 30 kolejek bez podziału na grupy, To dobry pomysł?

Sławomir CHAŁAŚKIEWICZ: – Bardzo dobry. Przez przedłużenie sezonu miał się podnieść poziom sportowy, drużyny miały grać do samego końca, ale czas zweryfikował te plany. Pamiętajmy, że było też dzielenie punktów, co tylko wypaczało rozgrywki. Powrót do starych zasadach będzie dla klubów dużo lepszy. Meczów będzie mniej, będzie można w spokoju trenować i nie będzie myślenia o załapaniu się do czołowej grupy.

Czyli jest pan tradycjonalistą w tym względzie.

Sławomir CHAŁAŚKIEWICZ: – Tak. Stara formuła była lepsza. Nasze kluby nie mają przesadnie szerokich kadr, aby pozwolić sobie na większą liczbę spotkań. Pamiętajmy, że pod koniec sezonu dochodzą jeszcze kontuzje czy inne problemy, jak kartki. To powoduje, że spada poziom.

ESA 37 nie będzie, ale za to Ekstraklasa powiększy się do 18 zespołów. W ostatnich sezonach wiele było dyskusji na temat liczebności ekstraklasy – po której stronie pan się opowiada: zwiększyć, zmniejszyć czy zostawić?

Sławomir CHAŁAŚKIEWICZ: Żeby podnieść rywalizację i poziom ekstraklasy, to ja… jeszcze bym tę liczbę zmniejszył. Ale taki wariant spotkałoby się z licznymi protestami. Przy mniejszej liczbie drużyn zwiększyłaby się jednak rywalizacja. Ktoś może powiedzieć, że dwa dodatkowe kluby nie robią różnicy, ale żeby podnosić poziom rozgrywek rywalizacja musi być w nich większa, a sprzyja temu mniejsza liczba zespołów.

Kibicom nie znudziłoby się granie z jedną drużyną po cztery razy w sezonie?

Sławomir CHAŁAŚKIEWICZ: – Nie, bo oglądalibyśmy mocne zespoły. Lepsze to niż oglądanie dwóch przeciętnie grających ekip, gdzie na boisku przez 90 minut nic się nie dzieje i wieje nudą. Kibice byliby zadowoleni, że oglądają starcie np. Legia – Lech cztery razy, bo mają dzięki temu widowisko.

A które transfery na krajowym podwórku zrobiły na panu największe wrażenie?

Sławomir CHAŁAŚKIEWICZ: – Zdecydowanie najbardziej zaskoczyło mnie, że do Legii wrócił Artur Boruc. W naszej ekstraklasie to wielkie nazwisko. Nikt się chyba nie spodziewał takiego transferu. Po odejściu Radosława Majeckiego Boruc będzie pierwszym bramkarzem. Legia będzie chciała zaistnieć w europejskich pucharach i zbroi się, żeby ten cel osiągnąć.


Na zdjęciu: Transfer Artura Boruca do Legii Warszawa był wielkim zaskoczeniem.

Fot. Rafał Rusek/Pressfocus