„Moda” na transparenty

Trudno mówić, że jest to jakiś nowy rodzaj stadionowego folkloru. Niemniej jednak podczas pierwszej wiosennej kolejki ekstraklasy doszło do istnej eskalacji wywieszania przez kibiców „okolicznościowych” transparentów. Które nie miały nic wspólnego ze wspieraniem swoich zespołów. Śmiało, można stwierdzić, że dotyczyły one spraw bieżących i tego, co dzieje się wokół danego zespołu. Zdecydowanie najdalej posunęli się sympatycy warszawskiej Legii. Bo nie tylko zabrali głos w kwestii swojego klubu, ale też postanowili uderzyć w lokalnego rywala, czyli Polonię Warszawa. Na „Żylecie” zawisł bowiem transparent po… francusku. Który, przetłumaczony, niósł treść „Panie Nitot, nie jest jeszcze za późno, żeby się wycofać. Ma pan jeszcze klientów, firma wciąż działa…”.

Zawiadomienie nie wpłynęło…

O co chodzi? Otóż Gregoire Nitot to Francuz, który od dwudziestu lat pracuje w naszym kraju. Jest założycielem i prezesem działającej w branży IT i inżynierii firmy Sii Polska. Jakiś czas temu biznesmen zadeklarował chęć przejęcia pakietu kontrolnego akcji Polonii Warszawa. Przypomnijmy, że ten zasłużony klub znajduje się w bardzo złej sytuacji finansowej i przejęcie go przez Nitota miałoby zdecydowanie poprawić sytuację „Czarnych koszul”. Jak się okazało, takie działanie jest zdecydowanie nie w smak tej części kibiców Legii, za których sprawą transparent, którego treść należy traktować, jak groźbę, zawisnął na „Żylecie”. Oczywiście nie ma w tym żadnego przypadku. Już wcześniej, w mediach społecznościowych, pojawiały się sygnały, że niektórzy kibice Legii zamierzają storpedować pomysł Francuza.

Sprawa jest znana Komendzie Stołecznej Policji.

– Zawiadomienie nie wpłynęło, mimo to zabezpieczyliśmy monitoring, na którym widać wspomniany baner. Jeśli osoba, do której był adresowany, odczytała jego treść jako groźby karalne, podejmiemy dalsze czynności. Zbadamy, czy napis wypełnia znamiona czynu zabronionego zgodnie z zapisami kodeksu karnego – powiedział dla tvnwarszawa.pl Robert Szumiata ze śródmiejskiej policji.

Deklaracja współpracy

Na reakcję klubu nie trzeba było długo czekać.

– Chcemy podkreślić, że transparenty wywieszane w czasie meczu przez jakiekolwiek grupy kibiców nie są stanowiskiem Legii, co więcej, zdarzały się przypadki, że były wymierzone we władze Klubu. Podobne zdarzenia mają regularnie miejsce również na innych stadionach w Polsce i w Europie, a Legia jest często wulgarnie obrażana podczas większości meczów wyjazdowych. Nie jest więc to z pewnością zjawisko, które dotyczy jednego klubu, choć Legia chce i stara się być wzorem pod wieloma względami, szczególnie w kwestiach bezpieczeństwa i odpowiedzialności społecznej. Odpowiadając na koniec na pojawiające się pytania o to, czy Legia Warszawa skieruje sprawę do organów ścigania, informujemy, że zgodnie z przepisami Klub nie jest w tej sprawie stroną. Jednocześnie, jak zawsze w podobnych przypadkach, deklarujemy pełną współpracę z uprawnionymi służbami w możliwym zakresie – napisano w oficjalnym oświadczeniu Legii Warszawa. Sprawa, jak się wydaje, będzie mieć ciąg dalszy. Tymczasem baner pod adresem Gregoire Nitota nie był jedynym… niepokojącym, który pojawił się przy Łazienkowskiej na meczu z ŁKS-em.

Kisiel kibicuje Legii

„Kisiel won z Legii” – transparent o takiej treści dotyczył Jakuba Kisiela, 17-letniego piłkarza, który niedawno trafił do Legii z Polonii Warszawa i podpisał z klubem z Łazienkowskiej kontrakt do końca 2023 roku. Kibice „Wojskowych” w klubie go jednak nie chcą, właśnie w związku z przeszłością w „Czarnych koszulach”.

– Ktoś rozpuścił plotkę, że Kuba nienawidzi Legii. Że zamalowywał jej symbole na mieście. To totalna bzdura! Mój syn pochodzi z domu, w którym zawsze kibicowano Legii. Jestem w szoku. Nie wiem, czy syn może swobodnie chodzić po ulicy – powiedział w rozmowie ze sport.pl zaniepokojony Paweł Kisiel, ojciec reprezentanta Polski do lat 17. Co ciekawe Jakub Kisiel trenował piłkę nożną w Polonii Warszawa, bo kilka lat temu… nie przebrnął naboru w Legii.

Warszawa nie była, w minionej kolejce, jedynym miejscem, gdzie kibice „nie życzą sobie” w swoich klubach pewnych osób. Sympatycy Arki Gdynia uderzyli w rodzinę Midaków. Włodzimierza i jego syna Dominika, byłego już prezesa klubu, którzy posiadają większościowy pakiet akcji spółki. „Midak zabieraj ze sobą Bosego, Antka i w…” – baner o takiej treści wisiał przez cały mecz na ogrodzeniu trybuny „Tory”. Nie od dziś wiadomo, że sympatykom gdyńskiego zespołu nie jest po drodze z właścicielami i oskarżają ich o to, że pod ich rządami klub popadł w problemy finansowe.

Persona non grata

– Mamy zabezpieczony materiał z monitoringu i odpowiednie służby go analizują. Należy wszystko precyzyjnie zweryfikować. Jeżeli osoby, które wywiesiły ten transparent, zostaną zidentyfikowane, to klub podejmie kroki i winni muszą się liczyć z klubowymi zakazami stadionowymi. Na transparencie pojawiło się przecież słowo powszechnie uważane za wulgarne. Nie chcemy, aby takie sytuacje się powtarzały – powiedział Tomasz Rybiński, rzecznik prasowy Arki Gdynia. Tymczasem „solidarność” z sympatykami „żółto-niebieskich” wyrazili – podczas meczu z Rakowem Częstochowa – kibice zaprzyjaźnionego Lecha Poznań. „Midak won z Arki” – transparent o takiej treści „ozdobił” ogrodzenie stadionu przy ul. Bułgarskiej.

We Wrocławiu, dla odmiany, okolicznościowy baner posłużył w rozgrywce pomiędzy… kibicami! „Hitlerowski Pseudopatriota Roman Zieliński – bajkopisarz i idiota”. Rymowanka dotyczyła kontrowersyjnej postaci, doskonale znanej w polskim środowisku kibicowski, która do zeszłego roku była nieoficjalnym liderem kibiców Śląska. Roman Zieliński to m.in. autor bardzo ongiś popularnej w kręgach kibicowskich książki pt. „Liga chuliganów”. Spod jego pióra wyszła też publikacja pod szalenie kontrowersyjnym tytułem „Jak pokochałem Adolfa Hitlera”. W 2015 roku Zieliński został skazany na pół roku prac społecznych za wzywanie do nienawiści na tle rasowym w tej właśnie książce. Obie strony poróżniły się pod koniec zeszłego roku, kiedy to Zieliński, w złośliwy sposób, skomentował na swoim blogu zwolnienie z klubu Przemysława Piwowarskiego koordynatora ds. współpracy z kibicami, który – na początku tego roku – został na stanowisko przywrócony. Piwowarski, który jest również prezesem stowarzyszenia kibiców „Wielki Śląsk”, cieszy się poparciem wszystkich grup kibicowskich wrocławskiego klubu. Dlatego to jego antagonista został uznany za „persona non grata” wśród sympatyków Śląska.