Mogło być lepiej

Nie był to może olśniewający występ Górnika, ale pewne pozytywne momenty miał. Zabrzanie często remisują ze Śląskiem i tym razem także podzielili się punktami.


Gospodarzom tego meczu przegrać po prostu… nie wypadało. W ostatnich 8 starciach w Zabrzu Śląsk nie wygrał ani razu, a wszyscy doskonale wiedzą o tym, że wrocławianie na wyjazdach są obecnie jedną z najgorszych drużyn ekstraklasy.

Precyzyjny Manneh

Trudno jednak było mówić o tym, aby któryś zespół radził sobie wyraźnie lepiej. Grząska murawa nie ułatwiała rozgrywania, przez co obie ekipy dość często decydowały się na dalsze podania. Ogólnie rzecz ujmując, nieco spokojniej i odważniej grał Górnik, za drugą linię odpowiadał Alasana Manneh, ale wielokrotnie zabrzanom brakowało opcji do gry. Występujący z przodu Richmond Boakye i Jesus Jimenez z reguły odbijali się od środkowych obrońców Śląska, choć Ghańczykowi woli walki nie można było odmówić.

Co prawda Jimenez, ustawiony na skraju „szesnastki”, już w 4. minucie powinien wyprowadzić Górnika na prowadzenie, bo piłkę prosto pod jego nogi podał… Michał Szromnik. Na szczęście bramkarza WKS-u Hiszpan nie zorientował się w sytuacji i źle przyjął futbolówkę, marnując okazję. Zabrzanie mieli problemy w kreowaniu, dośrodkowań nie dostarczali wahadłowi, a próby kombinacyjnych akcji – choć były – przynosiły mało konkretów. W 26. minucie udało się jednak przełamać zwarte szyki wrocławian, Jimenez wypatrzył ze skrzydła kompletnie niepilnowanego przed polem karnym Manneha, który precyzyjnym uderzeniem prawą nogą strzelił swojego 3. gola w sezonie.

Górnika należało pochwalić za grę w obronie. Śląsk po utracie bramki częściej był przy piłce, ale poza całkiem groźnymi strzałami z dystansu Mateusza Praszelika i Krzysztofa Mączyńskiego nie był w stanie zagrozić zorganizowanym gospodarzom – swoją drogą świetnie wybronił je Martin Chudy.

Wejście smoka

Brakującym spoiwem zabrzańskiej ofensywy okazał się Bartosz Nowak, który do tej pory przeciętny świetnie wszedł w drugą połowię. W ciągu kwadransa zmarnował sytuację jeden na jeden, samemu wypracowując dogodne okazje Boakyemu (dwa razy) i Jimenezowi. Na prawym skrzydle udzielać zaczął się Dariusz Pawłowski i gdyby Górnik prowadził 2:0, byłby to zasłużony efekt pracy na początku drugiej części gry – aczkolwiek bliski wyrównania był nieźle główkujący Łukasz Bejger.

Dlatego trener Jacek Magiera dokonał w Śląsku kilku ofensywnych zmian i dość szybko dały one oczekiwany efekt. W 70. minucie rezerwowy Robert Pich „wypuścił” świeżo wprowadzonego Fabiana Piaseckiego, który przelobował odważnie wybiegającego z bramki Chudy’ego. Kolejną „dobrą” wiadomością dla przyjezdnych było to, że w 77. minucie z powodu urazu boisko opuścił dobrze dysponowany Manneh, którego zastąpił Roman Prochazka. Śląsk jednak nie wykorzystał tych faktów, a obie drużyny nie pozwoliły sobie na nic więcej. Zabrzanie i wrocławianie musieli zadowolić się remisem.


Górnik Zabrze – Śląsk Wrocław 1:1 (1:0)

1:0 – Manneh, 26 min (asysta Jimenez), 1:1 – Piasecki, 70 min (asysta Pich)

GÓRNIK: Chudy – Wiśniewski, Paluszek, Gryszkiewicz – Pawłowski, Kubica (68. Ściślak), Manneh (77. Prochazka), Nowak (86. Rostkowski), Janża – Jimenez (86. Sobczyk), Boakye (77. Krawczyk). Trener Marcin BROSZ. Rezerwowi: Kudła, Wojtuszek, Eizenchart, Masouras.

ŚLĄSK: Szromnik – Bejger, Poprawa, Tamas – Janasik (69. Sobota), Makowski (60. Pich), Mączyński, Stiglec (60. Pawłowski) – Zylla (69. Piasecki), Exposito, Praszelik. Trener Jacek MAGIERA. Rezerwowi: Frasik, Puerto, Pawelec, Lewkot, Scalet.

Sędziował Szymon Marciniak (Płock). Żółte kartki: Paluszek (10. faul), Janża (43. zagranie ręką), Kubica (63. faul), Ściślak (82. faul) – Tamas (67. faul), Poprawa (87. faul), Exposito (90+2. faul).
Piłkarz meczu – Bartosz NOWAK


Fot. Rafał Rusek/PressFocus