Moje spotkania z Senegalem

Po raz pierwszy z reprezentacją z tego kraju miałem do czynienia podczas Pucharu Narodów Afryki w 2004 roku. Trzytygodniowy turniej odbywał się wtedy na boiskach w Tunezji, a „Lwy Terangi” były jednym z jego głównych faworytów. Ledwie dwa lata wcześniej zdobyli przecież wicemistrzostwo kontynentu i awansowali do ćwierćfinałów mundialu z Korei i Japonii.

Razem z korespondentem angielskiego „The Independent” polowaliśmy w hotelu w Tunisie na największą gwiazdę Senegalczyków El Hadji Dioufa (na zdjęciu). Porozmawianie z nim graniczyło jednak wtedy z cudem. Spał do popołudnia, a jako jedna z największych gwiazd afrykańskiej piłki nie udzielał wywiadów od tak. Skończyło się na rozmowie z Ferdinandem Coly, obrońcą który grał w charakterystycznych dredach i który z występów we francuskim Lens świetnie pamiętał oraz wspominał Jacka Bąka.

Dziś pierwsze w historii międzypaństwowe spotkanie pomiędzy Polską, a Senegalem. Oby było udane dla biało-czerwonych. Na pewno w jednym elemencie będziemy mieli przewagę i wygramy, a chodzi o liczbę kibiców na stadionie Spartaka. Do stolicy Rosji przyjechało wielu naszych fanów. Oby dzisiaj wieczorem mieli powody do zadowolenia.