Mówisz Badia – myślisz Piast

Hiszpan – a konkretnie Katalończyk, bo sprawy polityczne w ojczyźnie nie są mu obce – może być wyrzutem sumienia dla wielu wychowanków i działaczy polskich klubów. Najczęściej obcokrajowcy są, choć zabrzmi to brutalnie, zwykłymi najemnikami, którzy do Polski przychodzą się pokazać, wypromować i odejść, albo przynajmniej zarobić przyzwoite pieniądze. Tymczasem Gerard Badia jest ligowym kosmitą.

Coraz bardziej polski

Przybył z dalekiego kraju, z trochę innego mimo wszystko kręgu kulturowego. Nie narzeka na pogodę, interesuje się Polską i jej turystycznymi atrakcjami. Nauczył się języka, jego córka również, a drugiej córeczce, która urodzi się na początku przyszłego roku, chciał na imię dać Zosia.

Gdy wiosną 2017 roku wszyscy czekali na to, aż klub porozumie się z piłkarzem i jego agentem w sprawie nowego kontraktu, chyba żaden z fanów gliwiczan nie wyobrażał sobie, że finał może być inny niż pomyślny. Sprawa trochę się przedłużała, ale nie z winy piłkarza. On był zdecydowany. – Dla mnie Piast to coś więcej niż klub. Gliwice są już moim drugim domem. Cieszę się, że mogę tworzyć historię Piasta i niech tak zostanie – powtarza Gerard Badia, którego obecna umowa wygasa po zakończeniu tego sezonu.

Kłopoty z pamięcią

Gdy spiker na stadionie przy ul. Okrzei wywołuje jego nazwisko, z trybun momentalnie podnosi się wrzawa i piski, jak na koncertach gwiazd muzyki pop. Gerard Badia to ulubieniec fanów Piasta, to symbol tego klubu, kapitan przez duże K. – To jest dla mnie coś niesamowitego. Jak słyszę te okrzyki, to od razu krew w żyłach robi się gorąca. Gdy wszedłem na boisku w meczu z Górnikiem, to chciałem dodać temu spotkaniu pieprzu, bo takie trochę za spokojne to były derby. Chyba się udało? – puszczał oko do dziennikarzy po sobotniej wygranej.

Badia zrobił show, ale też sam dał się ponieść emocjom. Przed meczem miał obiecać żonie, że po ewentualnym golu włoży sobie piłkę pod koszulkę, oznajmiając wszystkim, że spodziewają się dziecka. Cieszynka po bramce w sobotę była jednak inna. Dlaczego? – Głupia sprawa… Zapomniałem o tym! Tak się cieszyłem po golu, byłem taki rozemocjonowany, że dopiero potem sobie uświadomiłem, że tego nie zrobiłem – śmieje się Badia. Cały Gerard.

– Uwielbiam grać na Okrzei, ale derby to są wyjątkowe mecze. Wiem dobrze, co to zwycięstwo znaczy dla kibiców Piasta. Jutro, idąc na rynek w koszulce Piasta, będę dumny i uśmiechnięty. Z takiego zwycięstwa cieszymy się podwójnie – stwierdził, odnosząc się także do braku zorganizowanego dopingu. – Jestem bardzo zadowolony z tych kibiców, którzy przyszli i nas wspierali, ale jednak tego głośnego dopingu trochę brakuje. Zdaję sobie sprawę i – pewnie kibice z młyna też – że takie zachowanie, jakie widzieliśmy w marcowych derbach, jest nie do zaakceptowania – mówi.

Od Górnika do Górnika

Głos Badii w wielu sprawach jest ważny, a od momentu, gdy trener Dariusz Wdowczyk uczynił go kapitanem, ma posłuch u każdego. Choćby ze względu na to, że staż Katalończyka przy Okrzei jest dłuższy niż trenerów czy niektórych działaczy. 29-latek barwy gliwickie przywdziewa od 2014 roku. Pierwszego gola w ekstraklasie strzelił… w derbach z Górnikiem! I to nie byle jakich, bo w zwycięskich na stadionie w Zabrzu, co było historycznym wyczynem dla Piasta.

Fot. Irek Dorożański/400mm

Tak na marginesie, wtedy ciesząc się z bramki nie zapomniał przekazać informacji o narodzinach Valerii. Obecnie ma na swoim koncie 134 ekstraklasowe mecze, co pod tym względem czyni go najlepszym piłkarzem Piasta w historii. Przez te wszystkie sezony przeżywał lepsze i gorsze momenty, a łzy wielokrotnie cisnęły mu się do oczu. Gdy zostawał wicemistrzem Polski, gdy na inaugurację poprzedniego sezonu doznał poważnej kontuzji kolana i gdy golem przypieczętował w ostatniej kolejce utrzymanie Piasta w ekstraklasie. Gdyby za pewien czas ktoś zdecydowałby się zrobić film „Dekada Piasta”, postać Gerarda przewijałaby się tam non stop. Bo „Badi” to symbol gliwickiego klubu, skrojony na jego miarę. Tyle i aż tyle.

 

Czy wiesz, że…

* Jakiś czas temu bardzo głośno w Hiszpanii o korupcji w piłce. Zatrzymanych zostało kilka osób – Jedną z nich, przywódcą tej grupy, jest mój kolega, z którym grałem w CD Guadalajara, był u mnie na weselu. Na pewno trafi do więzienia. Widziałem jego żonę w telewizji, pokazywali ich dom. Dziwne uczucie, przecież dobrze znam tych ludzi – opowiadał swego czasu „Badi”.

* Gdy pomocnikowi Piasta rodziło się dziecko… początkowo nie otrzymał zgody na to, aby być przy narodzinach. – Poszedłem do trenera Latala, powiedziałem mu, że muszę do niej lecieć. Odparł, że nie ma takiej opcji, jestem mu potrzebny w meczu z Legią. Pojechałem z drużyną do Warszawy, wpuścił mnie na 15 minut… Żona miała ogromne komplikacje podczas porodu, wylądowała na oddziale intensywnej terapii. Przez dwa dni była w śpiączce. Gdy o tym usłyszałem, rozpłakałem się – wspominał Gerard Badia. – Na szczęście Gemma z tego wyszła. Od tamtego momentu nasze życie kompletnie się zmieniło – dodaje Katalończyk.

LICZBA

22 GOLE we wszystkich rozgrywkach strzelił dla Piasta Gerard Badia. Dodatkowo zaliczył 27 asyst. Mamy pewność, że jeszcze podreperuje ten dorobek.