Możdżeń: To moje najlepsze lata

Jedyne w swoim CV mistrzostwo Polski zdobył w 2010 roku z Lechem Poznań jako klubowy partner Roberta Lewandowskiego. Był wtedy jeszcze nastolatkiem. Dziś jest mężem i ojcem. Za chwilę będzie sercem zespołu.

Na obozie w Chorwacji mogłeś spokojnie przespać 14 nocy. Teraz to chyba nie takie proste…
Mateusz MOŻDŻEŃ: – Teraz to znacznie trudniejsze. W grudniu urodził nam się syn. W nocy budzę się do niego przynajmniej dwa razy w ciągu nocy, kiedy płacze. Pomagam żonie go uśpić. Nie wyznaczyliśmy sobie dyżurów, ale spokojnych nocy już nie ma i przez dłuższy czas nie będzie.

Wymieniasz się doświadczeniami z Dawidem Ryndakiem? Został ojcem niespełna dwa tygodnie temu…
Mateusz MOŻDŻEŃ: – Tak, rozmawialiśmy o tym często już podczas zgrupowania. Pierwsze pytania kierował do mnie, kiedy jeszcze jego małżonka czekała na rozwiązanie. Na poród córki Dawid nie zdążył wrócić do Polski. Najważniejsze jednak, że mamy dzieci całe i zdrowe. Mój syn przychodził na świat dwanaście godzin. Byłem przy tym od początku do końca. Niesamowite przeżycie.

Podobno twoja aklimatyzacja w nowym zespole przebiega szybciej niż w nowym mieszkaniu…
Mateusz MOŻDŻEŃ: – Wszystko już zwieźliśmy, ale spora część rzeczy jest jeszcze w kartonach. Młody nie pozwala tego rozpakować. Cały czas chce, żeby uwagę skupiać tylko na nim.

Na boisku wiosną uwaga kibiców Zagłębia skupiona będzie… głównie na tobie. Masz być sercem i mózgiem zespołu. Wcześniej odgrywałeś taką rolę co najwyżej połowicznie.
Mateusz MOŻDŻEŃ: – Przez pierwsze dwa lata kimś takim byłem w Koronie. Zrobiliśmy w Kielcach dobry wynik, ponad stan. Ale faktycznie – liderów było kilku. Doskonale znam jednak ciężar odpowiedzialności i wiem, jak sobie z nim poradzić.

Gino Lettieri to dobry fachowiec?
Mateusz MOŻDŻEŃ: – Tak, bardzo dobry. Jeśli chodzi o warsztat trenerski, nie można mu nic zarzucić. Tak samo powie każdy inny zawodnik, którego zapytasz – nawet jeśli ktoś miał z tym szkoleniowcem na pieńku.

Przez ostatnie pół roku nie było wam po drodze. Mówiłeś, że jesteś profesjonalistą i nie komentujesz decyzji sztabu szkoleniowego, ale jednak narastała w tobie frustracja. Nie grałeś tak wiele, jak oczekiwałeś…
Mateusz MOŻDŻEŃ: – Ostatnia runda rzeczywiście wyglądała trochę inaczej niż dwa wcześniejsze sezony. Bardziej chodziło jednak o kwestię prolongaty kontraktu. Nie widziałem, czy zostanie przedłużony, czy nie. Byłem w szachu. Dopiero krótko przed wigilią dowiedziałem się od mojego menadżera, że jednak nie. Nieco wcześniej zdarzyła się taka sytuacja, że zabrakło dla mnie miejsca w meczowej osiemnastce. I to mnie zabolało. W tym momencie wiedziałem, że coś jest nie tak i że sprawy nie idą w dobrym kierunku. Ale nie szukałem z trenerem kontaktu na siłę – nie chodziłem do jego gabinetu po zajęciach i nie pytałem, dlaczego jest tak, a nie inaczej.

To prawda, że jak najwyższa klasa rozgrywkowa nie była dla ciebie priorytetem? Mówi się, że byłeś gotów związać się pięcioletnią umową z II-ligowym Widzewem Łódź…
Mateusz MOŻDŻEŃ: – To nieprawda. Jakiś zalążek sprawy był – ze strony Widzewa. Nie podjąłem jednak tematu. Z całym szacunkiem, ale nie związałbym się dzisiaj z klubem II ligowym. To nie ten czas i to nie to miejsce. Jestem w świetnym jak na piłkarza wieku, w zasadzie właśnie wkroczyłem w najlepsze lata. Czuję się na siłach, żeby na wysokim poziomie grać na tym szczeblu, na którym występuję od dziesięciu lat.

Twoje losy ważyły się pod koniec roku po cichu, bez spekulacyjnej wrzawy. Mało kto wiedział, że Zagłębie walczy o ciebie z Górnikiem. Dlaczego wybrałeś Sosnowiec, mimo że zabrzanie oferowali dłuższą umowę?
Mateusz MOŻDŻEŃ: – Zdecydowałem się na Zagłębie, bo chciałem mieć otwartą furtkę latem. I w Sosnowcu mam to zagwarantowane, bez względu na to, co wydarzy się wiosną. Podpisałem półtoraroczną umowę. Latem usiądziemy do rozmów i moja przyszłość będzie zależała bardziej ode mnie niż od klubu. Na tym mi zależało. W Zabrzu, gdyby sezon zakończył się degradacją, byłbym dalej uwiązany 2,5 letnim kontraktem. Nie mogłem sobie pozwolić na taki scenariusz.

Zagłębie rzeczywiście jesienią było najsłabszym zespołem ekstraklasy?
Mateusz MOŻDŻEŃ: – Kształt tabeli jest nieubłagany. Jeżeli na 60 możliwych do zdobycia punktów, na koncie jest tylko 12, to znaczy, że… z suchymi faktami nie należy dyskutować. Nie istnieją żadne argumenty, by odpowiadać na to pytanie przecząco.

Do zespołu dołączyło aż 10 nowych zawodników. Część kibiców jest uradowana, ale inni wieszczą, że zanim drużyna zacznie harmonijnie funkcjonować, nastanie maj…
Mateusz MOŻDŻEŃ: – Rację mógłbym przyznać jednym i drugim. Być może to wszystko fajnie „odpali” już na początku rundy. Ale może być i tak, że drużyna będzie potrzebować więcej czasu. Tylko że tego czasu nie mamy. Najbliższy cel jest jasny – po fazie zasadniczej nadal musimy utrzymywać się przy życiu. A potem – zagramy o wszystko…

 

Na zdjęciu: Mateusz Możdżeń wie, że w Sosnowcu ma być dyrygentem orkiestry, która nie może już sobie pozwolić na fałszywy ton…