Może być ciężko

Chile niedawno zostało mistrzem Ameryki Południowej, a następnie obu Ameryk. Później jednak coś złego z tą drużyną się wydarzyło.


W 2015 roku reprezentacja Chile osiągnęła sufit, jeżeli chodzi o rozgrywki w Ameryce Południowej. Zespół prowadzony przez Jorge Sampaoliego po raz pierwszy w historii został najlepszą drużyną. Triumfował w turnieju, którego był gospodarzem. W finale, na stadionie w Santiago de Chile, gospodarze pokonali Argentynę po rzutach karnych. Tylko jedenz Argentyńczyków wykorzystał wówczas rzut karny. Był nim Lionel Messi, a Gonzalo Higuain i Ever Banega wówczas zawiedli.

Rok później, w setną rocznicę pierwszej edycji Copa America, postanowiono rozegrać – jedyny raz w historii – mistrzostwa obu Ameryk. Chilijczyków prowadził już inny trener, Hiszpan Juan Antonio Pizzi, a zespół ten kolejny raz dotarł do finału imprezy. Znów zmierzył się z Argentyną i kolejny raz o wszystkim decydowały rzuty karne. Tym razem słynny Messi rozpoczynał strzelanie w barwach argentyńskiej drużyny i się pomylił. Swojej próby nie wykorzystał również Aqrturo Vidal, również strzelający jako pierwszy, ale następnie piłkarze Chile byli już bezbłędni.

Lucas Biglia zawiódł w argentyńskiej drużynie i Chile, jako jedyny zespół w historii futbolu, zostało mistrzem obu Ameryk. Dzięki drugiemu z wymienionych triumfów reprezentacja Chile dostała się do Pucharu Konfederacji, który w 2017 roku rozegrano w Rosji. Arturo Vidal i spółka dotarli w tamtym turnieju o samego finału, ale w nim musieli uznać wyższość Niemiec. I coś się wówczas załamało. Chile od dłuższego bowiem czasu nie potrafi się pozbierać. Sensacją było to, że drużyna nie zakwalifikowała się na mundial w Rosji. Wiadomo, że w Ameryce Południowej rządzą i dzielą dwie drużyny. Brazylia i Argentyna. Wydawało się, że Chile jest trzecią siłą, ale to było jedynie złudzenie.

Zaczęły się „krzywe ruchy”. Zmiany trenerów, które nie miały nic wspólnego z rzeczywistością. Skończyło się jednocześnie wspaniałe pokolenie zawodników. Chilijczycy słynęli z bardzo solidnej obrony. Długo przed tym, jak zaczęło być to popularne, grali trójką środkowych obrońców. Trio bardzo często nie do przejścia stanowili Mauricio Isla, Gonzalo Jara i Gary Medel. Każdy z wymienionych rozegrał w drużynie narodowej przynajmniej 100 meczów. Dziś w ekipie znajduje się tylko Medel.

„Odyniec”, jak mawiał o nim nieodżałowanej pamięci redaktor Tomasz Wołek. Na sto procent reprezentacji Chile zabraknie na mundialu w Katarze. Ale nie jest to nasza wina, że się nie zakwalifikowali. Do Polski zespół ten przyjechał po to, by wrócić. Nowy selekcjoner, zatrudniony w maju tego roku Argentyńczyk Eduardo Berrizo, który jako piłkarz rozegrał 13 spotkań w biało-błękitnej koszulce, obiecał jeszcze na wiosnę, że Chile się podniesie. Tak naprawdę może być ciężko. Miejmy jednak nadzieję, że dziś w Warszawie wystąpią ci, na których się czeka. I których się podziwia. Czyli wspominany Vidal, Alexis Sanchez, a także Medel. W hołdzie dla redaktora Wołka, który – choć uwielbiał Argentynę – Chile darzył szczególną sympatią.


Na zdjęciu: Gary Medel jest doświadczonym piłkarzem. Dziś zagra przeciwko biało-czerwonym.

Fot. PressFocus